Szymon Hołownia w swoim felietonie na Rp.pl odnosi się do rozgrzewającego ostatnio opinię publiczną sporu pomiędzy Kingą Dunin a Ignacym Karpowiczem. Publicysta wspomina, że Karpowicza poznał osobiście, zresztą obaj pochodzą z Białegostoku. Szybko jednak zakończył znajomość, kiedy w jednym z opowiadań przeczytał detaliczny opis ich spotkania. Smuciły go jednak wywiady, w których pupilek lewicowego salonu deklarował, że fascynuje go cywilizacja śmierci. Twórca Stacji7.pl nie podejmował polemiki, wietrząc w tych wypowiedziach „koniunkturalny happening, który tym jaśniej będzie płonął, im goręcej będzie krytykowany”.

Hołownia pisze, że mimowolnie śledząc wzajemne obrzucanie się błotem i wywlekanie brudów przez Dunin i Karpowicza, wcale nie czuje złośliwej satysfakcji, ale wyłącznie szczere współczucie.

„Nie wiem, czy oni naprawdę nie rozumieją, że nie tylko litery na papierze, ale również te w internecie potrafią zabijać? Rozpacz człowieka ogarnia, gdy patrzy, jak ci, którzy lokowali się zawsze ponad celebryckim motłochem maglującym na wirtualnym forum publicum swoją pościel, teraz sami ochoczo kręcą tym maglem, jakby na siłę chcieli wykazać, że intelektualna magnateria wiedzie życie równie przyziemne i boleśnie nieskomplikowane jak pogardzane przez nią chłopstwo” - pisze publicysta Rp.pl.

Na koniec Hołownia, zwracając się bezpośrednio do Karpowicz i Dunin, przypomina, że życie to nie literatura czy książka, którą można odłożyć na półkę i wrócić do swoich zajęć. Oboje już zawsze będą kojarzeni ze skandalem, jaki właśnie wywołali. Twórca Stacji7.pl konstatuje, że bardzo chętnie będzie się nie zgadzał z obydwogiem, ale nie chce ich już podglądać.

MaR/Rp.pl