Sejm powinien stać się miejscem debaty merytorycznej, uczciwej i rzetelnej. Kto godność Sejmu depcze i przenosi do polskiego parlamentu obyczaje karczemne, powinien być surowo karany. To kwestia powagi polskiej polityki, a zatem i szacunku obywateli do państwa w ogóle. I tak się właśnie dzieje! Poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz stracił właśnie jedną miesięczną dietę poselską. 

Kara spotkała go za ,,wysoce niewłaściwą formę wypowiedzi'' podczas lipcowego posiedzenia Sejmu, gdy rozpatrywano pewne sprawy formalne. Prezydium Sejmu zgłosiło także inne zastrzeżenia co do formy wypowiedzi Meysztowicza; wniosek o jego ukaranie poparli Beata Mazurek oraz Ryszard Terlecki z PiS, a także Stanisław Tyszka z Kukiz'15. Przeciwko głosowali oczywiście Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy i Barbara Dolniak z Nowoczesnej.

Od głosu wstrzymał się z przyczyn osobistych - o czym zaraz - marszałek Sejmu, Marek Kuchciński. Meysztowicz twierdzi przy tym, że nie wie dokładnie, za co został ukarany. Tymczasem poseł sam wspomina, że insynuował marszałkowi Kuchcińskiemu, jakoby ten miał ,,kłopoty ze wzrokiem i ze słychem'' bo ,,nie zobaczył z odległości trzech metrów posła Zembaczyńskiego, który składał zastrzeżenia do protokołu''. Meysztowicz przyznaje, że marszałek Kuchciński wstrzymując się od głosu zachował się elegancko.  

No cóż, na pewno bardziej elegancko od samego Meysztowicza - bo nie ulega wątpliwości, że w taki sposób do Marszałka Sejmu mówić nie należy, niezależnie, z jakiej jest partii politycznej. Po Prezydencie to przecież druga najważniejsza formalnie w państwie osoba - a wszelkich formalnych obyczajów należy bezwzględnie przestrzegać, dla zachowania wysokiej kultury państwowej. Chamstwa w parlamencie nie chcemy.

mod/tvp info