- Ciekawe, jak to ludzie na starość głupieją - pomyślałem sobie, kiedy dowiedziałem się, że były korespondent Marek Lehnert osobiście poinformował papieża Franciszka o wyrzucaniu polskich dziennikarzy z mediów publicznych z powodów politycznych oraz swoim zwolnieniu z Polskiego Radia z tych samych przyczyn.

Ten niedobry mechanizm, popadanie na starość w głupotę, przykro to powiedzieć, upodobał sobie geny męskie. Nie sądzę jednak, aby gen ten urodził się w mózgu mężczyzny w wyniku ewolucji świata biologicznego. Na przykład w zamierzchłych czasach, któregoś słonecznego dnia, podczas opalania, ogrzany mózg wyprodukował nowy gen, a później drogą prokreacji był przenoszony wyłącznie w mikroskopijnej wielkości plemniku do organizmu kobiety. Tam właściwe warunki do jego rozwoju stwarzały mu tylko płody rodzaju męskiego, zaś w płodzie żeńskim ginął bezpowrotnie. Stawiam raczej hipotezę, że gen głupoty jest wykwitem kilku cech człowieka, rozwijanych w ciągu życia przez dziesiątki lat. Skumulowane w pewnym momencie w mózgu, dają coś w rodzaju mieszanki wybuchowej, objawiającej się jako przeciwieństwo rozsądku, że nie powiem już o mądrości. Niektóre z tych cech, które na początku drogi życiowej stanowią istotne źródło pięcia się do góry na drodze auto rozwoju bądź kariery, na starość wyrodnieją i przynoszą smutne dosyć efekty. Do nich należy m.in. ambicja, dążenie do rozgłosu, pozostawienie po sobie dorobku twórczego itp. cechy.

Personalnie, tym ciekawym zjawiskiem zająłem się dopiero w latach 80, kiedy nauczyłem się już nieźle czytać i pisać. Ta druga umiejętność była mi potrzebna do robienia notatek z obserwacji na żywo poczynań różnych osobników płci męskiej, właśnie głupiejących na starość. Dziś już po tych notatkach nie ma śladu. Pozbyłem się ich z przyczyn humanitarnych. Nie chciałem, aby przyszłe pokolenia odnajdywały kompromitujące dowody, mówiące o wyjątkowo głupich zachowaniach ludzi, mających na swoim dotychczasowym koncie mniej lub bardziej wartościowe osiągnięcia. Ach tam, myślałem sobie, lepiej niech pozostaną po nich dobre wspomnienia. Nie będę im szkodził i zarazem zasmucał następnych pokoleń, które będą powtarzały ciągle to samo zdanie: - „Zobacz, jak na starość facet zgłupiał. Kto by pomyślał”.

Wspomniany na początku Marek Lehnart, być może miał już wcześniej pewne objawy takich cech jak brak skromności, skłonność do pisania donosów, uważanie siebie za kogoś wyjątkowego. Jednak w pełni ujawniły się dopiero, kiedy wszedł w dojrzały wiek 67-latka. Rozwinęły się w nim dodatkowe cechy, mania wielkości, cynizm, kosmiczna zarozumiałość, że człowiek, który kieruje Kościołem na świecie jest właściwą osobą do przedkładania mu własnych urażonych ambicji. W dodatku składanie w pełni świadomie fałszywego oskarżenia na własny kraj, tylko dlatego, że się poniosło niewielki uszczerbek na własnym życiu zawodowym. Tenże radiowiec o usposobieniu pieniacza, ma czelność sięgać na najwyższy szczebel moralnego autorytetu, angażować wspaniałą postać Ojca Świętego, aby załatwić swoje małe prywatne interesy. Coś niesamowitego. Co za marny kaliber człowieka!

Jerzy Jachowicz/sdp.pl