Jesteś znanym fotoreporterem, robisz niezliczoną ilość zdjęć a okładka ostatniego numeru „W sieci” skłoniła cię do publicznego zabrania głosu. Czy uważasz, że ta okładka jest manipulacją?

Zdjęcie samo w sobie manipulacja nie jest, ponieważ jak przypuszczam nie jest wykadrowane z jakiejś większej sytuacji. Manipulacją jest stworzenie pewnego klimatu wokół tego zdjęcia. To zdjęcie bez opisu, w takiej sytuacji historycznej i politycznej w jakiej teraz jesteśmy jest manipulacją emocjonalną. To znaczy, że odbiorca do tego zdjęcia podświadomie dodaje znaczenie, które wcale nie musi być prawdziwe. Powtórzę: mamy do czynienia ze zbyt poważną politycznie i historycznie sprawą, żeby jakakolwiek redakcja mogła pozwalać sobie na tego typu skojarzenia.

Kiedy komentowałeś tę sprawę w swoim felietonie, podałeś przykład zdjęcia na którym jak się wydaje minister Boni kłania się przed kardynałem Nyczem – gdy tymczasem on po prostu wstawał z krzesła i został złapany w takim ujęciu.

Na zdjęciu może być uchwycona jakaś zupełnie przypadkowa sytuacja. Być może Tuska sytuacja ta przerosła, że chciał wypuścić jakiś nerwowy i nieracjonalny żart dla rozluźnienia atmosfery, Putin zareagował wymuszonym uśmieszkiem, widać, że jest zdezorientowany i jakby nie wiedział o co chodzi. Moim zdaniem to nic nie znaczy, to jest wyciągniecie ułamka sekundy z kontekstu. Publikowanie takiego zdjęcia jest jak wyciągnięcie ze zdania pięciu słów i puszczanie jako cytatu opisującego całą sytuację. Bez podpisu fotoreportera i określenia kontekstu takie zdjęcie trzeba traktować z dużym dystansem.

Redakcja „W sieci” nie chciała dla nas skomentować tej okładki. Czy to potwierdza nierzetelność tej publikacji?

Odpowiem nie wprost. Kiedy opublikowałem wczoraj swój komentarz, to nawet bojownicy teorii zamachu smoleńskiego, z którym nie raz się spierałem pisali, że nawet się ze mną zgadzają. Może to oznaczać, że redakcja „W sieci” po prostu przesadziła, skoro ludzie bliscy tematowi mają wątpliwości.

Rozmawiał Tomasz Rowiński