Lech Wałęsa, w latach siedemdziesiątych,  był tajnym współpracownikiem aparatu bezpieczeństwa. I nie jest to moja, ekstrawagancka, subiektywna, blogerska teoria, tylko zgodna opinia, najwybitniejszych, polskich historyków, od lat zajmujących się badaniem tamtego okresu.

I to, co warte podkreślenia, zarówno tych, którzy prowadzą obecnie z Lechem Wałęsą, ideologiczno - historyczny spór,  jak i tych, którzy stoją dziś z nim, po tej samej stronie politycznej barykady. Lech  Wałęsa współpracował. Był TW o pseudonimie Bolek, i donosił na kolegów z pracy, za co pobierał pieniądze. Świadczą o tym zachowane dokumenty, których autentyczności, nikt, z wyjątkiem samego Wałęsy nie kwestionuje. Przypomnijmy, co po opublikowaniu dokumentów dotyczących współpracy L. Wałęsy z bezpieką oświadczył profesor Andrzej Friszke. Historyk , kojarzony ze środowiskiem dawnej Unii Wolności, wspierającym dziś z całą mocą byłego prezydenta...

 

"Nie mam wątpliwości, że te dokumenty są autentyczne. Świadczy o tym np. ich wielkość i szczegółowość. Nie ma możliwości, żeby tak obszerny, szczegółowy opis sytuacji w stoczni odtworzyć po latach, np. po to, żeby skompromitować Wałęśę jako przywódcę "Solidarności"Nikt nie byłby w stanie tego zrobić" !!!

 

Inny, wybitny znawca tematu, którego politycznie trudno byłoby ulokować wsród politycznych adwersarzy dzisiejszych zwolenników Lecha Wałęsy, również nie pozostawia wąpliwosci i przyznaje, ze wg niego, z dokumentów  ewidentnie wynika, iż Lech Wałęsa był Bolkiem. Historyk podczas ostatniego spotkania w siedzibie IPN, próbował trochę rozwodnić swój komunikat twierdzeniami typu...

 

"...Z punktu widzenia historii Polski jest absolutnie bez znaczenia, czy Lech Wałęsa był Bolkiem czy nie...

W żaden jednak sposób, nie zdystansował się do głównej naukowej tezy badawczej, z której wynika, że Wałęsa był Bolkiem, tajnym współpracownikiem Słuzby Bezpieczeństwa PRL. Opinii innych historyków, uznawanych za osoby będące w politycznym sporze z Wałęsą nie będę przytaczał, wystarczy, iż napisze  że zaden poważny i kompetentny naukowiec, zajmujący się tamtym okresem, nie jest w stanie potwierdzić wersji, serwowanej opinii publicznej przez samego Wałęsę. Trudno byłoby zresztą, na poważnie dyskutować z twierdzeniami o wyjątkowej passie w totka,świadomym  prowadzeniu na smyczy całego aparatu ubeków,  czy temu podobnymi.

I po co ja w ogóle, o tych wszystkich oczywistościach, których przecież nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionuje, po raz kolejny piszę?

Otóż piszę o tym, bo krew się we mnie gotuje, kiedy widzę, jak tabuny ignorantów wypisują na fejsbuku, że Kaczyński, że PiS, i cały ten rząd, próbuje realizować swoją, odmienioną i zafałszowaną wersję historii. Historii, z której Pan Lech  Wałęsa, zostaje przez obecną władze uznany za wroga, i wyautowany. Tymczasem, nikt Wałęsy z historii nie wyautowuje. Wałęsa, jeśli już,  wyautowuje się sam. Największym wrogiem Wałęsy, jest sam Wałęsa, otoczony wianuszkiem pochlebców, próbujących wykorzystać jego etyczno-intelektualne defekty,  i nie potrafiący stanąć w prawdzie sam na sam, ze sobą samym. Czemu, a raczej komu zresztą się dziwić...? Wystarczy pobieżna choćby analiza życiorysu byłego prezydenta, żeby dojść do wniosku, że o jakąkolwiek autorefleksje w tym przypadku jest i będzie wyjątkowo trudno.

Na swoim fejsbuku, wiesza Wałęsa kolejne, autorskie posty, uprawiając  jakieś erystyczne wygibasy, tylko po to, żeby mieszać w głowach ignorantom, którym nie chce się wykonać podstawowej czynności  intelektualnej. Sprawdzenia u źródeł historycznych i zorientowaniu się, choćby oględnym, na czym polega problem z Wałęsą. Zamiast tego wolą się podkręcać emocjonalnymi i zmanipulowanymi memami, produkowanymi przez środowiska, których zasadniczym i głównym celem, jest pozbycie się obecnej władzy. I klikają Wałęsie te półanalfabetyczne posty, ikonkami z zasmuconymi buźkami, dopisując  w komentarzach, że "Panie prezydencie jesteśmy z Panem".... Ręce opadają. Same nagie i puste emocje, w żaden sposób nie zweryfikowane przez umysł. Ludzka głupota, i brak elementarnej wiedzy, zlewa się tam w jedną masę z moralnym relatywizmem, i najzwyklejszą, ubecką propagandą, tworząc budulec do kreowania kolejnych manipulacji i kłamstw.

Jakiś czas temu, na fejsie Krystyny Jandy, pojawił się wpis, o tym, że naukowcy z IPN, potwierdzili, iż odnalezione przez naukowców  dokumenty z lat 80-tych,  były sfabrykowane. I komentarz do tego gospodyni profilu, odautorski oczywiście, w stylu...

"I co Panie Ziobro, Panie Kaczyński? Jakoś nie słyszymy żeby ktoś Wałęsę za to przeprosił..."

I fala hejtu na PiS głównie. Mem zresztą o podobnej treści przeleciał potem cały internet, zbierając na fejsie żniwa setek tysięcy polubień i komentów wspierających skrzywdzonego rzekomo Wałęsę.

Ignorancja takich rozmiarów , że w głowie  się nie mieści. Liczyć na to ,ze którykolwiek z 10 tysięcy lajkujących  tego posta wykonał minimum intelektualnej pracy nie było sensu. Perfidia,  ukryta za manipulacją tego posta była dla każdego, w miarę normalnie myślącego człowieka oczywista. Pisze się o latach 80-tych, gdzie wiadomo, ze ubecja produkowała takie fałszywki, miesza się to z opracowaniami Cenckiewicza dotyczącymi lat 70-tych, na koniec,  daje się coś o Kaczorze i Ziobrze i gotowe. Poszły konie po betonie. Bomba emocjonalna idzie w górę. Potem pozostaje tylko patrzeć jak przybywa lajków i zacierać rączki. Mój kumpel, tak  mniej więcej skomentował, w rozmowie ze mną,  ów post Krystyny Jandy...

"...Ja pierdziu, przecież całe to towarzystwo za komuny to Kiszczak mógł w klapkach i w kąpielówkach ogrywać a  potem jeszcze skoczyć  do Juraty na plaże, na piwo i marlboraska..."

W ten sposób, kolega, opisał nie tyle postawę samej Pani Krystyny,  ile formę intelektualną, całej elity III RP, którą Pani Janda  dziś reprezentuje.Z dobrodziejstwem jej inwentarza.  I trzeba się zgodzić. Mając dawniej takich wrogów, jak dzisiejsi przedstawiciele postpeerelowskich elit,  towarzysz Kiszczak mógł spać spokojnie, nienękany nadmiernym stresem. 

Osobiście nie wiem, czy Pani Janda jest tak naiwna, niedouczona czy przeciwnie, wpuszcza świadomie w kanał zastępy ignorantów po to, by realizować swoje polityczne cele,  ale to nieistotne bo w istocie nie o Panią Jandę tu chodzi.

Chodzi o prawdę. A prawda jest taka, że najbardziej sprzyjającym kłamstwu środowiskiem jest niewiedza.

I  notka powstała po to, żeby tej niewiedzy w przestrzeni publicznej, było choć trochę mniej.

eryk wikind/salon24.pl