- Wydaje mi się, że Grzegorz Hajdarowicz został wybrany na nabywcę „Rzeczpospolitej”, aby uspokoić jej linię redakcyjną, która była raczej mocno opozycyjna do rządów PO. Dlatego też nastąpiło zwolnienie z funkcji redaktora naczelnego Pawła Lisickiego, konserwatysty i liberała gospodarczego.

 

Paweł Lisicki dopuszczał na łamy swojego pisma różne opinie, w ostatnich miesiącach nawet skrajnie antypisowskie, jak np. Waldemara Kuczyńskiego. Lisicki, choć z PiS-em sympatyzował, to był krytyczny wobec Jarosława Kaczyńskiego i tej partii. On dbał o wyważenie opinii w tym piśmie, ale okazało się to za mało dla PO, która sięga po hegemonię opinii, hegemonię władzy. Chce uniknięcia odpowiedzialności za swoje błędy, przypomnijmy, że „Rzeczpsopolita” ujawniła aferę hazardową, która zatrzęsła rządem Tuska. Ta afera by go niemal obaliła, ale udało się ją w komisji sejmowej zamieść pod dywan. Czy to wszystko przypomina stan wojenny? Nie to nie jest stan wojenny tylko późny Gierek. Stan wojenny dopiero przed nami.

 

Co proponuję dziennikarzom „Rzeczpospolitej” w nowej sytuacji? Niech na jednej szali położą swoje sumienie, a na drugiej kredyty do spłacenia i zobaczą która szala przeważy.

 

Tomasz Wróblewski, nie ma takich złych referencji. Był zastępcą redaktora naczelnego „Życia” Tomasza Wołka, kiedy gazeta była mocno konserwatywna i antykomunistyczna. Dajmy Wróblewskiemu miesiąc czasu i zobaczmy, co on z tej gazety zrobi. Na pewno będzie teraz „Rzeczpospolita” gazetą spokojniejszą, jeśli chodzi o krytykę rządu.

 

Not. Jarosław Wróblewski