Fronda.pl: Wkrótce po publikacji encykliki Humanae vitae episkopaty Niemiec, Austrii oraz Belgii wydały swoje oświadczenia, w których zachęciły katolików do posłuszeństwa papieżowi, ale stwierdziły też, że istnieje możliwość odrzucenia tego dokumentu. Podkreślano, że sprzeciw wobec Humanae vitae jest możliwy, ponieważ problemu antykoncepcji nie rozstrzygnął Sobór Watykański II.

Ks. Andrzej Kobyliński: Rok 1968 stanowi punkt zwrotny w dziejach Kościoła katolickiego. Odrzucenie encykliki Humanae vitae było początkiem długiego procesu, który na przestrzeni ostatnich 50 lat doprowadził do ukształtowania się odrębnych modeli katolicyzmu w różnych regionach świata. Niestety, obecnie katolicy różnią się między sobą, gdy chodzi o rozumienie podstawowych prawd wiary i moralności. Jedną z takich spornych kwestii jest sfera ludzkiej płciowości, seksualności czy płodności.

 

Fronda.pl: Czy encyklika Humanae vitae obowiązuje także dzisiaj? Wydaje się, że papież Franciszek nie wspomina w swoim nauczaniu o zakazie antykoncepcji. Część teologów uważa – na przykład Eberhard Schockenhoff czy Martin Lintner – że ten fakt milczenia oznacza w istocie uznanie nauki Pawła VI za błędną. Jaka jest więc dziś tak naprawdę ranga tego papieskiego nauczania?

Ks. Andrzej Kobyliński: Oczywiście encyklika Pawła VI należy do oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego. Niestety, nie ma co ukrywać, że jest dokumentem w dużym stopniu zapomnianym. W niektórych krajach znakomita większość katolików odrzuca zapisy tej encykliki. Szkoda, że obchodzona obecnie 50. rocznica publikacji dokumentu papieża Montiniego nie stała się okazją do szukania odpowiedzi na centralne pytania dotyczące rangi zobowiązywania tego dokumentu w sumieniach katolików.

 

Fronda.pl: Przeciwnicy tej encykliki wskazują, że stosowanie antykoncepcji można obecnie uzasadnić zmienionymi warunkami społecznymi. Nie ma już dziś wysokiej śmiertelności dzieci, co miałoby – ich zdaniem – likwidować konieczność otwarcia się na dużą liczbę potomstwa. Kościół zmienił zdanie na przykład w sprawie lichwy. Czy nie stanie się tak z antykoncepcją? Czy w tej sprawie nauczanie Kościoła było słuszne w przeszłości, ale obecnie zdezaktualizowało się i wymaga modernizacji?

Ks. Andrzej Kobyliński: Zmiany nauczania Kościoła katolickiego na temat antykoncepcji domaga się wielu biskupów, filozofów, teologów, ludzi świeckich. Wszystko wskazuje na to, że w tej sprawie nie jest już możliwe zachowanie jedności doktrynalnej wśród katolików na całym świecie. Oznacza to, że będziemy mieć w przyszłości kontynuację obecnej sytuacji: będą w Kościele osoby o poglądach konserwatywnych przeciwne antykoncepcji oraz środowiska liberalne, odrzucające tradycyjne nauczanie w tej sprawie. Uzasadnieniem tej różnorodności stanowisk doktrynalnych będzie coraz częściej tzw. zmiana paradygmatu, czyli interpretacja kwestii doktrynalnych w duchu adhortacji Amoris laetitia, która stanowi przewrót kopernikański w katolickim rozumieniu moralności.

 

Fronda.pl: W Kościele katolickim w Polsce o stosowaniu antykoncepcji mówi się zasadniczo jako o grzechu ciężkim. Natomiast w takich krajach jak Niemcy czy Austria ten temat prawie w ogóle nie istnieje. Czy błędne jest podejście duszpasterskie w Polsce, czy raczej w krajach zachodnich? Czego ma trzymać się Polak pracujący w Niemczech?

Ks. Andrzej Kobyliński: Niestety, dojrzałe decyzje moralne stają się coraz trudniejsze w dominującym obecnie chaosie religijnym i światopoglądowym. Na pewno potrzeba dobrze ukształtowanych sumień i odpowiedniej wrażliwości moralnej. Ogromnym wyzwaniem jest dzisiaj tzw. antykoncepcja awaryjna, która ma także działanie aborcyjne. Znajdujący się w tych środkach antykoncepcyjnych hormon lewonorgestrel działa na kilka sposobów – w zależności od tego, w jakiej fazie cyklu płciowego znajduje się przyjmująca ten preparat kobieta. Jeśli nie pojawiła się jeszcze owulacja, to lewonorgestrel może ją zaburzać lub opóźniać. Takie działanie antyowulacyjne ma charakter antykoncepcyjny. Nie dopuszczając do owulacji, różne rodzaje „pigułek po” działają jako typowe środki antykoncepcyjne.

 

Fronda.pl: Kiedy natomiast można mówić o działaniu aborcyjnym?

Ks. Andrzej Kobyliński: Jeśli owulacja miała już miejsce i jeśli doszło do połączenia plemnika z komórką jajową, to hormon lewonorgestrel powoduje zmiany w błonie śluzowej macicy, nie dopuszczając w ten sposób do zagnieżdżenia się w niej ludzkiego zarodka. Takie działanie antyimplantacyjne jest typowym działaniem wczesnoporonnym. W tym przypadku „antykoncepcja awaryjna” niszczy nowe poczęte życie na pierwszym etapie jego rozwoju.

 

Fronda.pl: Jaka jest skala stosowania tzw. antykoncepcji awaryjnej w naszym kraju?

Ks. Andrzej Kobyliński: To prawdziwa plaga społeczna i wielki dramat moralny. Co więcej, wprowadzenie do naszych aptek tabletek „dzień później” i „pięć dni później” właściwie nie zostało zauważone przez kościoły, organizacje społeczne, dużą część mediów itd. Trudno wytłumaczyć milczenie w tej sprawie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. W niektórych krajach o wiele bardziej zsekularyzowanych i mnie religijnych niż Polska problem ten spotkał się z większym zainteresowaniem społecznym. Niestety, współczesne zagadnienia etyczne i bioetyczne niezwykle rzadko pojawiają się w naszym kraju na lekcjach religii w szkole, w trakcie głoszonych kazań, podczas różnego rodzaju rekolekcji.

 

Fronda.pl: Dlaczego?

Ks. Andrzej Kobyliński: W Polsce jest ciche przyzwolenie dla ogromnej skali aborcji chemicznej, nazywanej także aborcją medyczną lub farmakologiczną. Co więcej, nie łączymy też plagi aborcji chemicznej z katastrofą demograficzną naszego narodu. Prawie nikogo to nie interesuje. Niestety, Polsce grozi samozagłada, wymarcie biologiczne. Potwierdzają to różne badania naukowe. Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego mówią o spadku liczby urodzeń w pierwszej połowie 2018 r. Raport Organizacji Narodów Zjednoczonych z 2017 r. przewiduje, że w 2100 r. Polska będzie mieć 23 miliony mieszkańców. Będę to w znakomitej większości ludzie w podeszłym wieku. Takie są fakty. Jedną z przyczyn ryzyka samozagłady naszego narodu jest masowa skala stosowania różnych preparatów medycznych, które mają także działanie aborcyjne lub powodują bezpłodność kobiet.

 

Fronda.pl: Czy w tym kontekście można mówić o rewolucji obyczajowej w naszym kraju?

Ks. Andrzej Kobyliński: Zdecydowanie tak. W ostatnich latach dokonały się w Polsce bardzo głębokie zmiany dotyczące rozumienia prawd wiary i moralności. Coraz częściej ludzie sami decydują w swoich sumieniach o tym, co jest dobre a co złe. To wielkie wyzwanie dla Kościoła katolickiego. Stoi dzisiaj przed nami trudne zadanie budzenia świadomości. Niestety, rozwój Internetu ułatwia dostęp do różnego rodzaju preparatów medycznych. Umożliwia w pewien sposób „antykoncepcję po” i wolną aborcję chemiczną dla wszystkich w wymiarze globalnym. Dlatego należy przede wszystkim kształtować sumienia, które pomogą ludziom podejmować samodzielnie – niezależnie od obowiązującego prawa – odpowiednie decyzje moralne. Niestety, tego rodzaju zagadnienia są prawie całkowicie nieobecne w różnych publikacjach, które ukazały się ostatnio z okazji 50. rocznicy publikacji encykliki Humanae vitae papieża Pawła VI.

Rozmawiał Paweł Chmielewski