Paweł Chmielewski (Fronda.pl): Wielkimi krokami zbliża się Synod Amazoński. W wielu krajach świata katolickiego toczy się w związku z tym bardzo żywa i głęboka debata. Za naszą zachodnią granicą biskupi i świeccy proponują właśnie wiele nowatorskich rozwiązań. Jak ocenia Ksiądz Profesor stan debaty w Polsce? Czy polski świat akademicki, kościelny i dziennikarski rozmawia o wyzwaniach, jakie niesie Synod Amazoński?

Ks. prof. Andrzej Kobyliński: Rzeczywiście w ostatnich miesiącach wylano na świecie morze atramentu, gdy chodzi o różnego rodzaju analizy dotyczące głębokiej reformy Kościoła katolickiego, która dokonuje się na naszych oczach. Jednym z ważnych elementów tego procesu jest oczywiście Synod Amazoński. Chciałbym podkreślić, że coraz częściej porównuje się obecną sytuację panującą wśród chrześcijan i katolików na całym świecie do reformacji Marcina Lutra w XVI wieku. Niestety, w Polsce te jakże ważnie i ciekawe kwestie interesują niewiele osób. Mamy wielką ciszę. Dominuje obojętność i lekceważenie długofalowych konsekwencji dokonujących się zmian. Najbardziej zdumiewa milczenie teologii katolickiej w naszym kraju. Nasz katolicyzm ma zasadniczo charakter obrzędowy. Szkoda, że nie uczestniczymy w wielkiej ogólnoświatowej dyskusji, która dotyczy przyszłości Kościoła katolickiego.

 

Jakie są korzenie Synodu Amazońskiego?

Synod Biskupów poświęcony Amazonii jest dzieckiem V Konferencji Biskupów Latynoamerykańskich, która odbyła się w miejscowości Aparecida w Brazylii w 2007 roku. Warto zauważyć, że przewodniczącym komitetu odpowiedzialnego za przygotowanie dokumentu końcowego był ówczesny arcybiskup Buenos Aires kardynał Jorge Mario Bergoglio.

 

Jakie zagadnienia zdominują obrady najbliższego Synodu Biskupów w Rzymie?

Wydaje się, że można wskazać dwa główne obszary tematyczne Synodu Amazońskiego. Pierwszy dotyczy szeroko rozumianej ekologii i ochrony środowiska naturalnego, drugi – reformy niektórych wymiarów życia kościelnego. W Amazonii występują realne problemy związane z niesprawiedliwością społeczną, biedą, gospodarką rabunkową, wyzyskiem ze strony wielkich globalnych koncernów, zatruciem środowiska naturalnego, nieodpowiedzialnym niszczeniem lasów tropikalnych itp. 19 września br. biskup José Adalberto Jiménez Mendoza z Aguarico w Ekwadorze powiedział w wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Stampa” następujące słowa: „Pojedziemy na Synod nie po to, aby zrobić sobie zdjęcie z Ojcem Świętym, ale po to, żeby zanieść krzyk życia i śmierci, który się słyszy tutaj w Amazonii”.

 

Potrzeba oczywiście mądrej dyskusji nad tymi trudnymi kwestiami.

Tak, konieczna jest rzetelna refleksja, która zachowa zdrowy dystans wobec wielu skrajnych stanowisk ekologicznych o charakterze lewicowo-liberalnym. Na początku września br. dwie dziennikarki włoskiego dziennika katolickiego „Avvenire”, Lucia Capuzzi i Stefania Falasca, wydały książkę pt. „Granica Amazonia. Podróż w sercu ziemi zranionej” („Frontiera Amazzonia. Viaggio nel cuore della terra ferita”). Publikacja zwraca uwagę na wiele realnych problemów, z którymi borykają się obecnie mieszkańcy Amazonii. Podobnie trzeba szukać nowych rozwiązań ewangelizacyjnych w Kościele katolickim, żeby nie stracić kolejnych milionów katolików, którzy w Ameryce Południowej odchodzą masowo do nowych zborów zielonoświątkowych. W połowie ubiegłego wieku ten kontynent był prawie w całości katolicki, dzisiaj już tylko połowa mieszkańców Ameryki Południowej należy do Kościoła katolickiego.

 

Czy rzeczywiście można dzisiaj mówić o nowej reformacji?

Jeśli reformacją nie jest utrata przez Kościół katolicki połowy kontynentu, to dalibóg nie wiem, co jest faktycznie realnym desygnatem tej nazwy. 25 września br. włoski dziennik opiniotwórczy „Il Foglio” opublikował bardzo ważny wywiad z cenionym niemieckim teologiem Eberhardem Schockenhoffem, który jest zatrudniony na Uniwersytecie Albrechta i Ludwika we Fryburgu Bryzgowijskim. Schockenhoff jest duchownym katolickim, profesorem teologii moralnej, doradcą Konferencji Episkopatu Niemiec. Należy do grona zdecydowanych zwolenników reformy obecnej wersji doktryny katolickiej. Jest on także autorem części głównych dokumentów, przyjętych niedawno przez niemiecki episkopat, które dotyczą m.in. zmiany katolickiej etyki seksualnej. W wywiadzie dla dziennika „Il Foglio” Schockenhoff stwierdza, że obecnie Kościół katolicki w Niemczech i na całym świecie popada w głęboki kryzys, który przypomina sytuację poprzedzającą reformację Marcina Lutra.

 

Jak można scharakteryzować istotę obecnego kryzysu oraz specyfikę dokonujących się zmian w ogólnoświatowej wspólnocie katolickiej?

Na naszych oczach dokonuje się rewolucja w Kościele katolickim. Słowo „reformacja” jest oczywiście pewną metaforą, skrótem myślowym, ale można używać tego określenia, żeby wyrazić głębię zachodzących zmian. Najważniejszym czynnikiem wewnętrznym tego procesu jest pontyfikat papieża Franciszka i bardzo jasno sformułowane propozycje dotyczące reformy Kościoła. Z kolei czynniki zewnętrzne to m.in. presja opinii publicznej, gdy chodzi o skutki dramatu pedofilii klerykalnej. Bardzo wyraźnie widać ten problem np. w Australii, gdzie jednym z żądań stawianych Kościołowi katolickiemu jest zniesienie tajemnicy spowiedzi. To wszystko sprawia, że na naszych oczach powoli odchodzi do lamusa historii tradycyjna wizja Kościoła, a rodzi się jakaś nowa jego forma. Już w latach 80. XX wieku wybitny amerykański socjolog katolicki, ksiądz profesor Andrew Greeley, ostrzegał w wielu swoich publikacjach przed konsekwencjami nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych katolickich. Mówił on wówczas, że negatywne skutki dramatu pedofilii klerykalnej, czyli wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez niektórych kardynałów, biskupów, księży czy zakonników będą tak wielkie, jak konsekwencje reformacji Marcia Lutra w XVI wieku.

 

Synod Amazoński jest zanurzony w procesie decentralizacji Kościoła, czyli przekazywania pewnych kompetencji przez Watykan na niższe, lokalne szczeble. Ksiądz Profesor jako odpowiedź na wyzwania związane z decentralizacją Kościoła katolickiego proponuje „katolicyzm słowiański”. Na czym ta formuła ma polegać i dlaczego jest najlepszą drogą przetrwania polskiego katolicyzmu w przyszłości?

Najbliższy Synod Biskupów w Rzymie oraz proces decentralizacji stanowią poważne wyzwanie także dla naszej polskiej religijności. Jednym z tematów dyskutowanych na Synodzie Amazońskim będzie możliwość udzielania święceń kapłańskich żonatym mężczyznom. Obecnie takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Polsce czy na Ukrainie wśród katolików obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Najbliższy Synod Biskupów w Rzymie będzie postulował wprowadzenie takiego rozwiązania także dla katolików obrządku łacińskiego mieszkających w Amazonii. W praktyce może to oznaczać powolne zniesienie zasady obowiązkowego celibatu duchownych katolickich obrządku łacińskiego. Jeśli tego rodzaju zmiany zostaną wprowadzone w niektórych krajach Ameryki Południowej, to następnie – w ramach procesu decentralizacji, także na poziomie doktrynalnym – będą implementowane w innych regionach świata. Niektórzy przedstawiciele Kościoła katolickiego w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii już teraz mówią bardzo jasno o zamiarze wprowadzenia także u siebie nowych rozwiązań, które wypracuje Synod Amazoński.

 

A katolicyzm słowiański?

Używam tego pojęcia od kilku lat. Nie wiem, czy ktoś wcześniej stosował tę kategorię poznawczą. O katolicyzmie słowiańskim pisałem m.in. na początku 2018 roku na łamach tygodnika „Do Rzeczy” w artykule pt. „Decentralizacja Kościoła katolickiego”. Napisałem wówczas następujące słowa: „W Polsce oraz w innych krajach byłego Bloku Wschodniego dominuje zasadniczo konserwatywne rozumienie katolickich prawd wiary i moralności. W pewnym sensie można mówić w naszym regionie Europy o istnieniu odrębnej formy religijności, którą osobiście nazywam katolicyzmem słowiańskim. Na czym polega jego specyfika? Wśród wielu charakterystycznych elementów naszej słowiańskiej mentalności można podkreślić m.in. zachowanie sakramentu spowiedzi, sprzeciw wobec religijnego błogosławienia par homoseksualnych czy negatywną ocenę komunizmu. Warto zachować tę odrębność także w przyszłości”.

 

Czy formuła katolicyzmu słowiańskiego pozwoli skutecznie na utrzymanie naszego własnego oglądu w takich konkretnych sprawach jak celibat, rola kobiet, rozumienie sakramentów, moralność seksualna, podział władzy i kompetencji w Kościele? Kontekstem jest galopująca laicyzacja i demograficzna katastrofa, które błyskawicznie przekształcają warunki funkcjonowania Kościoła w Polsce. 

Jestem głęboko przekonany, że to jedyna droga. Jeśli nie obronimy naszej tradycji i własnej formy religijności katolickiej, to oczywiście także u nas zostaną wprowadzone nowe rozwiązania dotyczące rozumienia prawd wiary i moralności. Warto pamiętać o tym, że nie ma w katolicyzmie słowiańskim odpowiedniej siły moralnej i filozoficznej, która byłaby atrakcyjna dla mieszkańców Australii, Hiszpanii czy Francji. Nie przekonamy katolików mieszkających w tych krajach, żeby powrócili do tradycyjnego rozumienia spowiedzi i innych sakramentów. Jesteśmy bezradni wobec propozycji niektórych biskupów Belgii czy Niemiec, aby błogosławić związki homoseksualne i wprowadzić kapłaństwo kobiet. Nie zmienimy pozytywnego podejścia do komunizmu i marksizmu wielu milionów katolików we Włoszech, w Wenezueli czy w Brazylii. Możemy natomiast obronić naszą regionalną specyfikę. Mamy do odegrania wielką rolę, gdy chodzi o katolików w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego w naszym myśleniu powinno być mniej mesjanizmu, mniej chęci reewangelizacji Europy Zachodniej, a więcej troski o własne podwórko oraz zagrożenia wynikające z galopującej sekularyzacji młodego pokolenia i zapaści demograficznej.

 

Wielu pobożnych katolików w Polsce uważa, że całe współczesne zamieszanie jest tylko przejściowe i wkrótce następny papież wyprostuje chaos. Czy Ksiądz Profesor podziela ten optymizm?

Jestem zdumiony naiwnością takiego sposobu myślenia. Oczywiście można chować głowę w piasek i udawać, że nic się nie dzieje. Ale to droga donikąd. Trzeba rozumieć świat, w którym żyjemy. Współczesna reformacja ukształtuje nowe formy religijności chrześcijańskiej na najbliższe stulecia. Uważam, że konieczne jest racjonalne tłumaczenie obecnej rewolucji młodemu pokoleniu, jeśli chcemy przekazać skutecznie dzieciom i młodzieży skarb wiary katolickiej.

 

Czy młode pokolenie otrzymuje obecnie wiedzę religijną na odpowiednim poziomie?

Niestety, niezwykle rzadko biskupi, księża, siostry zakonne czy katecheci rozmawiają na poważnie z młodymi ludźmi o obecnych zmianach zachodzących w chrześcijaństwie i Kościele katolickim. Szkoda, że coraz częściej religia jest postrzegana przez młode pokolenie jako sprawa mało poważna, banalna, nieistotna. Wzrasta liczba uczniów szkól średnich, szczególnie w dużych miastach, którzy nie uczestniczą w lekcjach religii. Niestety, w najbliższych latach sekularyzację młodego pokolenia pogłębi wzrastający dobrobyt naszego społeczeństwa. Nie ulega wątpliwości, że o przyszłości Kościoła katolickiego w Polsce decyduje obecnie to, co się dzieje wśród dzieci i młodzieży w wymiarze religijnym.