Rozmowa z Mary Wagner, obrończynią dzieci poczętych, która ostatnio spędziła w aresztach w Ontario ponad dwa lata przetrzymywana w związku z zarzutami o przeszkadzanie w prowadzeniu biznesu przez przychodnie aborcyjne oraz naruszanie zakazu zbliżania się do nich.

Goniec: – Mary wróciłaś na początku listopada z Europy, byłaś w Polsce, byłaś we Francji, przez kilka tygodni miałaś cykl spotkań w Polsce, jakie były Twoje wrażenia? Odwiedziłaś tak wiele miejsc, spotkałaś tak wiele osób...

Mary Wagner: – Zostałam bardzo ciepło przyjęta już na lotnisku przez Jacka Kotulę, który zorganizował tę całą wizytę, a także przez tłumacza i ojca Piotra Bałtarowicza, który nawiązał ze mną kontakt, kiedy jeszcze byłam w więzieniu, i który zawierzył cały ten mój czas w Polsce św. Janowi Pawłowi II, właśnie wtedy na lotnisku, zanim jeszcze wyruszyliśmy.

Był to bardzo błogosławiony okres, bardzo dużo się działo, ale również bardzo radosny czas, największe wrażenie, jakie odniosłam, to pobożność ludzi oraz radość księży i sióstr, których spotykałam.

– Jak sobie dałaś radę, jak podołałaś tym wszystkim spotkaniom?

– Dzięki Bożej Łasce, trudno powiedzieć, ale zanim jeszcze pojechałam, prosiłam Jacka o jedną rzecz, bym mogła uczestniczyć codziennie we Mszy św. i – jeśli to możliwe, w adoracji Najświętszego Sakramentu, i kiedy w ten sposób to ułożyliśmy, byliśmy w stanie sprostać temu napiętemu terminarzowi.

– Udało się zawsze uczestniczyć w adoracji?

– Może jeden dzień nie wyszło, zaraz po przyjeździe, bo wtedy miałam długi 24-godzinny dzień, ale kiedy Jacek pozostawiał organizację miejscowym księżom, niektórzy zapewniali mi godzinną adorację w ramach programu spotkań, tak więc ludzie, którzy przychodzili na spotkanie, również byli zaproszeni, modliliśmy się razem i było to bardzo piękne.

To jest to, o czym mówił Pan Jezus, "Jam jest krzew winny, a wyście latorośle", jeśli nie jesteśmy z nim złączeni, jeśli nie pozwalamy mu być na pierwszym miejscu, nasze wysiłki są daremne.

– Jaka jest Twoja opinia o wierze Polaków? Czy jest w jakimś sensie inna niż tu, w Kanadzie, czy na zachodzie Europy, we Francji? Czy jest coś szczególnego w polskim wyznawaniu wiary?

– Uderzyło mnie to, że spotykałam księdza za księdzem, którzy wydawali się kochać to, kim są, kochać bycie pasterzami swojej wspólnoty, że można było zobaczyć poczucie bycia rodziną w parafiach z kapłanem, coś co nieczęsto widzi się tutaj, w Kanadzie. Tu spotyka się to od czasu do czasu, ale w miastach i miasteczkach, które odwiedzaliśmy w Polsce, wydaje się to być normą; że księża z radością podchodzą do swego powołania, to samo można powiedzieć o siostrach, które spotykaliśmy.

Odniosłam więc wrażeniem, że Kościół w Polsce pulsuje od powołań, że tylu ludzi jest na Mszach św., odmawia się różaniec wieczorami, że ludzie przyprowadzają dzieci na różaniec, że widać tę tradycję i oddanie wspierane przez Kościół. To bardzo budujące, bardzo zachęcające.

– A jak wygląda kwestia ochrony życia w Polsce, czy sądzisz, że wiara jest silna i rośnie, czy widać zagrożenia tak dla Kościoła katolickiego, jak i wiary?

– Nie mogę się wypowiadać na temat tego, czy Kościół rośnie, czy nie. Słyszałam wiele opinii mówiących, że w porównaniu z tym, co było kiedyś, liczba powołań spada. Z mojej perspektywy, w porównaniu z Kanadą, Kościół jest bardzo silny, widziałam seminaria wypełnione młodymi ludźmi. To bardzo zdrowy objaw.

Oczywiście, że istnieją niebezpieczeństwa. Polska, na przykład, dopuszcza aborcję w przypadku, gdy dziecko jest niepełnosprawne albo istnieje podejrzenie, że jest niepełnosprawne, lub też matka została zgwałcona, wtedy dopuszcza się zabicie dziecka.

Kiedy idziemy na takie kompromisy, natychmiast trucizna wkrada się do zawodu lekarza – jeśli zaakceptujemy – jak o tym mówiliśmy już kiedyś – że jest coś takiego jak życie niewarte, aby żyć, kiedy ta mentalność zacznie obowiązywać, bardzo trudno ją zatrzymać, bardzo trudno to odwrócić.

Tak więc zagrożenia, jakie widziałam, to tendencja do myślenia – cóż, nie jesteśmy przecież tacy źli jak inne kraje, u nas zabija się "tylko" 700 dzieci, w porównaniu do Kanady, gdzie jest to 100 tys. rocznie. Ale gdy raz przyjmie się tego rodzaju podejście, tracimy nadzieję na to, że w dłuższej perspektywie rzeczywiście będzie inaczej, godzimy się bowiem z faktem, że niektóre dzieci można zabić, a więc pozostaje tylko kwestia ustalenia kryteriów, według których to robimy, na jakie zgodzą się lekarze czy pielęgniarki w szpitalach.

To, co robi Jacek Kotula, o czym mówi, że w szpitalach ma miejsce zabijanie dzieci, sprawiło, że jest o to oskarżany przed sądami. Bez tego oporu ta sytuacja będzie się tylko pogarszać.

– Polska jest nadal względnie ubogim krajem i często sugeruje się, że droga do bogactwa wiedzie przez konieczność "modernizacji", zaakceptowania tych wszystkich liberalnych propozycji – w tym dostępu do aborcji, stawia się nam za wzór najbogatsze kraje i pokazuje, że jedno wiąże się z drugim...

– Być może jest taka pokusa, aby dostrzegać bogactwo w innych krajach jako tę wielką wartość, którą mamy osiągnąć, żeby "mieć lepiej", wygodniej żyć, ale wraz z tą ideologią materializmu idzie pomniejszanie szacunku dla istoty ludzkiej.

Nie wiem, czy Polacy są tego świadomi, może pokusa bogactwa, łatwiejszego, bardziej wygodnego życia jest jako przynęta, i dopiero później uświadamiamy sobie, jaką cenę za to płacimy.

– Po wizycie w Polsce pojechałaś wprost do Francji, po co?

– Byłam we Francji kilka lat, byłam w nowicjacie w zakonie św. Jana, chciałam ponownie odnowić kontakty ze zgromadzeniem, które nadal pozostaje moją duchową rodziną, tak więc odwiedziłam kilka domów zakonnych we Francji i spędziłam kilka tygodni w pustelni, w samotności.

Na sugestię, że może powinnam wcześniej jechać do Francji, zanim przyjadę do Polski, Jacek Kotula odparł, że w żadnym wypadku, bo po Polsce będę wyczerpana. I miał rację.

– Był to więc czas wyciszenia.

– Był to czas wyciszenia i odpoczynku po dwuletnim pobycie w więzieniu i bardzo aktywnym okresie po zwolnieniu mnie, kiedy nie miałam w ogóle możliwości być w ciszy i samotności, a uświadomiłam sobie, jak jest to ważne w moim życiu.

Wiem, jak to odległe od naszej kultury, ale doświadczywszy już tego w życiu, wiem, że to jest to, o co Bóg mnie prosi i do czego mnie wzywa w tym okresie modlitwy i samotności.

– Odwołujesz się od wyroku sądu. Sędzia skazał cię m.in. za utrudnianie pracy klinik aborcyjnych.

– W przyszłą środę ponownie stanę przed sądem, jest to jedna z początkowych rozpraw długiego procesu. Wciąż czekamy na uzasadnienie wyroku, w którym sędzia przedstawi powód, dla którego odmówił nam powołania na świadka ekspertów w dziedzinie bioetyki, którzy mogliby udowodnić, że dziecko nienarodzone jest człowiekiem. Sędzia stwierdził, że ich nie dopuści, nie zaakceptuje ich zeznań, a powinien – musi podać powód takiej decyzji. Minęło sześć miesięcy i nadal nie znamy tego powodu.

– Nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Kiedyś aresztowano Cię w tym właśnie czasie. Okres przedświąteczny to okres wzmożonego ruchu w "biznesie aborcyjnym".

– Tak jest, bo ci, którzy je prowadzą i w nich pracują, chcą też mieć święta, tak więc kobiety, które się do nich zgłaszają, są umawiane przed przerwą bożonarodzeniową. Mamy do czynienia z diabolicznym pośpiechem, by te dzieci zabić przed czasem, kiedy będziemy świętować narodzenie Chrystusa.
Moja przyjaciółka John Dahl w Stanach Zjednoczonych, która była setki razy aresztowana za pokojowe blokowanie drzwi klinik aborcyjnych w latach 70. i 80., opowiadała mi, jak w jednym ze stanów dokonano aborcji w samo Boże Narodzenie.

Widzimy więc, że kiedy w naszej chrześcijańskiej kulturze przygotowujemy się do świętowania przyjścia Chrystusa na świat, a także modlimy się o jego powtórne przyjście; widzimy, że mordowanie tych niewinnych, które miało miejsce w czasach Chrystusa, dzieje się również dzisiaj przed świętami.

Kiedy w 2010 roku zostałam aresztowana tuż przed Bożym Narodzeniem, pierwsza kobieta, z którą wtedy rozmawiałam, miała na imię Miriam (pragnąca dziecka, polskim odpowiednikiem jest Maria – red.). Z jej twarzy wynikało, że zupełnie nie jest świadoma tego, co chce zrobić, siedziała tam tak, jakby czekała na przyjęcie do dentysty czy coś podobnego.

Duchowa ślepota jest bardzo silna wokół nas i podobnie silna jest wrogość, zupełnie jak wtedy, w tamtych czasach.

– Zatem Mary, Merry Christmas, wszystkiego najlepszego! Miejmy nadzieję, że będziemy mogli jeszcze za jakiś czas porozmawiać.

– Dziękuję Andrzej, Merry Christmas.

Wywiad ukazał się na portalu http://www.goniec.net, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia i ponownym aresztowaniu Mary Wagner przez kanadyjską policję za to, że wręczała kwiaty kobietom udającym się do kliniki aborcyjnej.