"Sztuki palenia książek nauczył się ksiądz Kucharski na festiwalu Owsiaka, czy na koncercie Nergala? Halo! Autorytety mnie słyszą?!"-pyta Piotr Wielgucki "Matka Kurka" na swoim blogu w serwisie Kontrowersje.net.

"Czekałem z ugryzieniem tego tematu do czasu, gdy opadnie kurz i wybrzmią wszystkie idiotyzmy porównujące wygłup księdza z Gdańska do akcji NSDAP z 1933 roku. Jak się można było spodziewać pierwsze do uderzania się w cudze piersi, zwłaszcza, że to były piersi „pedofila w sukience”, zgłosiły się dyżurne autorytety. Nie będę przytaczał nazwisk, redakcji, szyldów partyjnych i ostatnich ról w komediach romantycznych, ale kto ten rytualny obłęd choćby pobieżnie obserwował, ten bez trudu rozpozna groteskowe postaci. Smutną tradycją stało się też, że część prawicowych gwiazd powtarza bezrefleksyjnie te same bzdety, posługując się tymi samymi odruchami bezwarunkowymi"- pisze bloger. 

"Naturalnie w takiej atmosferze nikomu specjalnie się nie chce sprawdzać najbardziej podstawowych faktów i okoliczności. Jest okazja, żeby zabłysnąć płomienną głupotą, no to się rozświetlają wszystkie monitory komputerów, w miastach, miasteczkach i wsiach. Niezmiernie frapujące w stadnych odruchach jest to, że stada potępiały spalenie „Harry Pottera”, część pamiętała o „Zmierzchu”, ale o reszcie się milczy. Ksiądz prócz książek spalił: parasolkę z napisem „My Little Pony”, etniczną maskę afrykańską, figurkę słonia, sowy i hinduskiego bóstwa. O tym można się dowiedzieć wyłącznie z ostatnich stron Internetu, na które nikt nie zagląda"-zauważa Wielgucki. 

Publicysta zastanawia się, dlaczego właściwie palenie książek jest dziś postrzegane jako ogromna zbrodnia. Zapewne ma to związek ze skojarzeniami z Hitlerem. 

"Za wszystko odpowiada Hitler, gdyby wódz „nieśmiertelnej” IV Rzeszy kazał spalić figurkę słonia, sowy, hinduskiego bóstwa lub Pinokia, to dziś autorytety mówiłby o „holokauście Pinokia”. Ponieważ Hitler palił książki, to zbrodnią jest palenie książek, a palenie symboli popkultury w postaci „My Little Pony”, czy dziedzictwa kulturowego Czarnego Lądu, już zbrodnią nie jest"- czytamy na blogu Matki Kurki. Jak zauważa bloger, oburzeni paleniem książek przez księdza stosują podwójne standardy. 

"Tak oto pojawiała się idealna okazja, aby szerzej przyjrzeć się zbrodni na książce, bo okazuje się, że i palenie książek nie zawsze jest zbrodnicze, niekiedy bywa sztuką. Pewien, pożal się Boże, artysta Nergal, swego czasu w małej sali koncertowej spalił „Biblię”, z pogardą dla przepisów przeciwpożarowych. Co bardziej rozgarnięte autorytety przyznają na pewno, że bez względu na wyznanie lub brak wiary, księgi opisującej historię tysiącleci z literatury wymazać się nie da. Byłaby to zbrodnia, no ale… Po pierwsze Hitler nie palił „Biblii” i co za tym idzie, o zbrodni możemy zapomnieć. Po drugie Nergal przed sądami wszystkich instancji udowodnił, że to była sztuka, nie zbrodnia, która się zresztą się przedawniła. Po trzecie książki i tak się składa, że również „Biblię”, palono na „najpiękniejszym festiwalu świata”, który to spęd organizuje pogańskie bóstwo Jerzy Owsiak"- pisze Piotr Wielgucki. Zdaniem blogera, to właśnie Jerzy Owsiak oraz jego "festiwalowe dzieci" są "Klamrą spinającą historię księdza Jana Kucharskiego z Gdańska z historią gorliwych oburzeń autorytetów na palenie książek".

"Ksiądz Jan Kucharski jest niemal stałym gościem „Przystanku Jezus”, imprezy cyklicznej odbywającej się w ramach festynu Owsiaka. W tytule dodałem znak zapytania, ponieważ nie wiem, czy akurat w 2017 roku ksiądz Kucharski był na spędzie Owsiaka, a jest to o tyle istotne, że właśnie w tym roku „Przystanek Woodstock” zasłynął profanacją i paleniem „Biblii”. Grupa anarchosatanistów, cokolwiek to znaczy, spaliła „Biblię” pod samym nosem Owsiaka. Sprawa trafiła do prokuratury, jednak nigdzie nie można się doszukać informacji, co ostatecznie ustalono, czy to była sztuka, czy Hitler"-ironizuje Wielgucki. 

"Wiadomo za to, ponad wszelką wątpliwość, że „artyści” z teatru anarchosatanistycznego pochwalili się swoim wyczynem na Facebooku i sprawa trafiła do statystyk łamania prawa na imprezie podwyższonego ryzyka. Statystyki z popełnionych przestępstw i wykroczeń zawsze są dostarczane organizatorowi w różnej formie i różnymi kanałami. Mimo wszystko Owsiak nie zauważył dymu na własnym podwórku, nie skojarzył też księdza z „Przystankiem Jezus”, ale w swoim stylu odbierając jakąś „konewkię”, jak nazwał nagrodę TOK FM, wygłosił płomienne przemówienie z użyciem wszelkich wyrazów"-wskazuje Matka Kurka. 

"Dowiedzieliśmy się, że na Czerniakowie za palenie książek ksiądz dostałby w ryja, poza tym jakiś sukinsyn wyrzucił pluszowego misia na śmietnik i proszę mnie nie pytać, o co chodzi, przypuszczam, że Owsiak też nie wie, co chciał przez to powiedzieć. Nie dowiedzieliśmy się natomiast dlaczego Owsiak w Kostrzynie nie dał w ryja anarchoanarchistom i ze sceny nie wygłosił żarliwej mowy z wyrazami, chociaż potrafi jedno i drugie, co potwierdzają liczne postępowania sądowe, prokuratorskie i policyjne. Pozostaje mi na koniec ponowić pytanie. Sztuki palenia książek nauczył się ksiądz Kucharski na festiwalu Owsiaka, czy na koncercie Nergala? Halo! Autorytety mnie słyszą?!"-pyta bloger.

Kontrowersje.net