Prokuratura ogłosiła właśnie zwyczajową nowinę – nie będzie żadnego śledztwa w sprawie inwigilacji dziennikarzy. Natychmiast zrobiłem sobie szybkie tourne po wszystkich znaczących portalach internetowych i „na chwilę obecną”, jedynie niezlezna.pl odnotowała przykry fakt. Stukam sobie w klawiaturę i w głowę zachodzę, co się stało ze wszystkimi odruchami solidarnościowymi i gdzie się podziały wszystkie klatki? Pamięć ludzka jest zawodna, ale na szczęście istnieją upierdliwcy, którzy pamiętają bardzo dużo. Lis i Olejnik siedzieli za kratkami w ramach happeningu i sprzeciwu wobec sekowania dziennikarzy przez polityków. Tę scenę raczej większość Polaków kojarzy, sprawa była głośna, jak to w przypadku funkcjonariuszy medialnych, ale kto zna szczegóły całej akcji i jej finał? Nie chwaląc się, jedną z takich pamiętliwych bestii jest autor „przedmiotowego” felietonu, a było tak. Na fali ze wszech miar słusznej krytyki rządów Leszka Millera, wpadali w sidła „lewicowi” łapówkarze. W centrali nie szło to tak dobrze, ale lokalnie sukces gonił sukces, dość wspomnieć historię ze Starachowic. Polecieli wówczas towarzysz Sobotka i Jagiełło, tego pierwszego Olek Kwaśniewski na koniec kadencji ułaskawił w pakiecie z bandytą Peterem Foglem. Trudno w to uwierzyć, ale w tamtym czasie na pisaniu o przekrętach można było zrobić błyskotliwą karierę, nie to co teraz, same „oszołomy” i „hejterzy” tworzą spiski o złodziejach na szczytach władzy i celebry. Jednym z takich lokalnych dziennikarzy, który wbił się w nastrój społeczny i dziennikarski był Andrzej Marek, to właśnie w jego obronie protestowały gwiazdy medialne, chociaż wątpię, żeby potrafili po kilkunastu latach powtórzyć jego nazwisko. Marek opisał smutną historię z Polic, chodziło o zatrudnienie niekompetentnego kumpla miejscowej władzy.

Jak zwykle w takich sprawach, osobnik, który winien się wytłumaczyć poszedł do sądu i wygrał z dziennikarzem w procesie karnym z 212 kk. Czy ktoś słyszał od Lisa, Olejnik, Najsztuba, jakąkolwiek reakcję, bodaj sławetne „zapadł prawomocny wyrok, wyroków sądu się nie komentuje”? Nic, zero reakcji i to jest norma. Towarzycho się wypromowało na plecach człowieka, którego od zawsze mieli za nic i zostawili go na 10 lat sam na sam z „wymiarem sprawiedliwości”. Po tym czasie Andrzej Marek, na mocy ugody z Polską, wygrał w Strasburgu i dostał… 1,5 tysiąca euro zadośćuczynienia. Dla porównania powiem, że GW za przeprosiny Jerzego O. zażyczyła sobie 48 tysięcy netto i zgadzają się tylko na wykupienie bilbordu. Wspomniałem o tej zapominanej sprawie Andrzeja Marka, bo to doskonały skrót zgnilizny naszego życia publicznego, który doskonale pasuje do podsłuchiwania dziennikarzy przez rząd i funkcjonariuszy Tuska. Dziecko nie ma wątpliwości, że takie praktyki miały miejsce, ale Lisa z Olejnik w klatce spodziewać się nie należy, ponieważ to nie tacy dziennikarze byli inwigilowani, jakich podsłuchiwać się nie powinno. Prokuratura też umyła ręce i prawdę powiedziawszy chyba miała rację, skoro były Komendant Główny Policji spartolił audyt jak tylko się dało i na koniec sam się zbłaźnił. Inne mechanizmy kontrolne w RPIII, póki co, nie istnieją. Mam na myśli choćby społeczną czujność, która powinna podnosić alarm pod niebiosa, wszak jaka by ta trzecia władza nie była, to zawsze jakiś kij na władzę właściwą.

Nic z tego, cisza, przechodzimy do porządku dziennego, wszyscy wracają do swoich zajęć, reszta ma się rozejść. Peerelowskie obyczaje przeniesione do RPIII nieustannie są rajem dla nietykalnych i piekłem dla Polaka. Jeśli ktokolwiek usiłuje z tym walczyć, wcześniej niż później zostanie sam, ale to zupełnie sam chyba, że ma odrobinę szczęścia lub mocną grupę wsparcia. Na plecach frajerów rozmaici gwiazdorzy chętnie się drapią po wyższe kontrakty, jednak gdy tylko zacznie się robić niebezpiecznie, wszyscy udają, że X, czy Y nigdy nie istniał. Co tu dużo mówić, znam te przyjemności z autopsji, niemniej cięgle piszę. Ciągle walę głową w mur, mając pełną świadomość, że jedynie cudem uda się cokolwiek ugrać, ale rzecz w tym, aby się nie zeszmacić i to jest zwycięstwo. Niech podsłuchują, niech olewają, niech się odwracają, takie życie, tacy ludzie, byle nie skończyć tak, jak te małpy zamykane w klatkach, byle się do nich w najmniejszym skrawku nie upodobnić. No i jeszcze jedno, ja nie zapominam i nie podcieram się ludźmi, których szanuję, pamiętam, że Cezary Gmyz był podsłuchiwany i gnojony, pamiętam, że Tomasz Sakiewicz pierwszy podał rękę, gdy większość odwróciła się d..ą. To jest solidarność i w tych warunkach dużo przyjemniej i sensowniej wali się głową w mur.

Matka Kurka/kontrowersje.net