Dziennikarka "Newsweeka", Renata Kim wraz z redakcyjnymi kolegami podjęli się diagnozy stanu psychicznego premier Beaty Szydło. Ze śledztwa, które podjęli dziennikarze tygodnika, wynika, że szefowa rządu "jest w absolutnej rozsypce".

"Moi koledzy w "Newsweeku" zajmowali się stanem psychicznym premier Szydło i z ich badań wynika, że ona jest w absolutnej rozsypce, że od dwóch lat jest poddawana nieustannym upokorzeniom, ma głębokie przekonanie, że każdy jej nierozważny ruch może spowodować dymisję, a celem jej życia jest niedopuszczenie do tej dymisji"- opowiada Kim w Radiu TOK FM. 

Dziennikarka podkreślała jednocześnie, że Szydło "zrobi wszystko, żeby spodobać się prezesowi Kaczyńskiemu", ponieważ, mimo ciągłych "upokorzeń", stanowisko premiera podoba się jej.

"Wygłosi każde buńczuczne przemówienie, które będzie retorycznie ostrzejsze niż to, co mógłby powiedzieć prezes Kaczyński. Tylko po to, żeby on mógł być zadowolony"-mówi Renata Kim. 

Również w analizie przemówień dziennikarka tygodnika Tomasza Lisa bawi się w psychoanalityka. 

"Widzę kobietę prawie w histerii, która krzyczy, piszczy, obraża "- ocenia. Pytanie, kogo obraża. Prowadząca zapytała, czy kobiety powinny solidaryzować się z szefową rządu i współczuć jej. Kim uważa, że nie, ponieważ premier sama się na to zdecydowała i "przyjęła rolę najgorszą z możliwych", czyli dała się wyznaczyć na stanowisko premiera, nie będąc do tego przygotowana.

Dalsza część rozmowy to feministyczny bełkot: Beata Szydło wypełnia polecenia mężczyzny, a co najgorsze, "nie robi nic dla środowisk kobiecych, nie ma w niej cienia solidarności z kobietami"- no, fakt, że rząd Beaty Szydło daje wybór kobietom np w kwestii przejścia na emeryturę, to rzeczywiście "nic". Zapewne solidarność z kobietami premier okazałaby, legalizując aborcję...

"Nie widzę żadnego powodu, żeby ją wspierać tylko dlatego, że jest kobietą (...) Beata Szydło zgodziła się na bycie marionetką prezesa Kaczyńskiego – mężczyzny".

Ciekawe, że pani redaktor Kim tak bardzo nie przejmowała się stanem psychicznym Ewy Kopacz, która również została na stanowisko premiera wyznaczona przez mężczyznę i nie najlepiej sobie z tym radziła. Kampania, w której premier Kopacz chciała fundować dziennikarzom jajecznicę, wąchała kotlecika mężczyźnie w pociągu, przejdzie do historii. Podobnie jak film z premier Kopacz dziwnie zachowującą się na czerwonym dywanie i przywoływaną do porządku przez niemiecką kanclerz...  

Mimo wszystko, premier Szydło radzi sobie całkiem nieźle bez obłudnej troski dziennikarzy "Newsweeka".

yenn/TOK FM, Fronda.pl