Krótko przed Bożym Narodzeniem Komisja Europejska podjęła decyzję o uruchomieniu wobec Polski art. 7 traktatu unijnego. Do tej sprawy wrócił dziś wicepremier Jarosław Gowin, zapytany w programie "Gość Wiadomości" na antenie TVP Info, jak będzie wyglądał dialog premiera Mateusza Morawieckiego z brukselskimi elitami. 

W ocenie ministra nauki i szkolnictwa wyższego, będzie to "szermierka na argumenty", walka. 

"Moim zdaniem premier Morawiecki jest w stanie obnażyć pewną hipokryzję elit europejskich"- ocenił lider Porozumienia. Zdaniem Gowina, w rzeczywistości Komisji Europejskiej chodzi wyłącznie o twardą politykę migracyjną Polski, a także stanowczą obronę interesów gospodarczych naszego kraju. W Polsce- podkreślił polityk- trudno mówić o jakimkolwiek zagrożeniu praworządności i demokracji. 

Wicepremier przypomniał sytuację, jaka miała miejsce podczas referendum w Katalonii. 

"Ja i pewnie każdy z telewidzów widzieliśmy sceny chociażby z Hiszpanii, w jaki sposób policja hiszpańska traktowała zwykłych mieszkańców Katalonii. Dlaczego KE nie zabrała głosu w tej sprawie?"- zastanawiał się polityk. Jarosław Gowin stwierdził po chwili, że Polska jest traktowana w Brukseli jako "chłopiec do bicia", jednak wkrótce okaże się, że i nasz rząd potrafi zadawać ciosy. Są nimi przede wszystkim przemyślane argumenty. 

Zapytany, dlaczego uważa, że dla UE jesteśmy "chłopcem do bicia", lider Porozumienia zwrócił uwagę, że wobec różnych krajów Unii Europejskiej KE stosuje zupełnie różne kryteria. Inne wobec Polski, a inne "wobec tych krajów Europy Zachodniej, w których konflikty polityczne są często dużo ostrzejsze niż w Polsce."- powiedział Gowin. Polityk ocenił, że w naszym kraju ksenofobia to kompletnie marginalne zjawisko, czemu można przeciwstawić poparcie dla skrajnie nacjonalistycznych kandydatów w wyborach we Francji, Holandii czy Austrii. 

"To jakoś dziwnie nie niepokoi unijnych biurokratów"- zauważył minister nauki i szkolnictwa wyższego. 

Co się stanie, jeżeli Polsce nie uda się przekonać unijnych elit do swoich racji? W ocenie Gowina będzie to oznaczać, że "projekt integracji europejskiej nie powiedzie się". Jak dodał polityk, to nie Morawiecki czy Orban zagrażają temu projektowi, a "dzisiejsi biurokraci brukselscy", odchodząc od pierwotnego modelu integracji europejskiej.

"UE miała być Europą Ojczyzn, a nie jednym superpaństwem, którym zarządza niepodlegająca demokratycznej kontroli biurokracja brukselska. Na to nie było zgody Brytyjczyków i ze smutkiem muszę powiedzieć, że liderzy UE nie wyciągnęli wniosków z tego co się stało"- podkreślił wicepremier.

yenn/TVP Info, Fronda.pl