Wg najnowszego sondażu TNS Ryszard Petru znajduje się na drugim miejscu na liście ewentualnych kandydatów do prezydenckiego fotela. Ile w tym prawdy, ile statystyki, a ile manipulacji?

Pierwsze miejsce w badaniu przeprowadzonym przez TNS zajął oczywiście urzędujący prezydent Andrzej Duda. W ewentualnych wyborach prezydenckich głos na obecną głowę państwa oddałoby 35 proc. badanych. Drugi byłby Petru, który zebrałby 17 proc. głosów. Na kolejnym miejscu znalazłby się Paweł Kukiz z 11 proc., a następnie Grzegorz Schetyna i Barbara Nowacka, którzy dostaliby po 5 proc. głosów. Ostatni na liście byłby Władysław Kosiniak-Kamysz, którego wskazało 3 proc. badanych.

Co ważne, aż 24 proc. respondentów w badaniu TNS stwierdziło, że nie oddałoby głosu na żadnego z proponowanych kandydatów. Pokazuje to, że wielu Polaków nie widzi lidera w żadnym polityku. Największym, a przy tym jedynym wysokim i stabilnym zaufaniem cieszy się Duda, Petru wyraźnie kreowany jest zaś na lidera opozycji, który miałby być alternatywą dla prezydenta.

Czy ta kreacja nie jest jednak aby odrobinę przesadzona? Petru jak dotąd niczym nie wsławił się jako parlamentarzysta. Posłowie jego klubu nie złożyli w sejmie jak dotąd żadnego projektu ustawy, są za to przodownikami pod względem ilości złożonych próśb o przerwę w obradach. Największymi dokonaniami lidera Nowoczesnej pozostają udział w manifestacjach KOD oraz nieustanne występy w mediach. Nagminna promocja osoby Petru, którego wielu z nas zapewne bało się zobaczyć w te święta pod choinką nie przynosi jednak takich rezultatów, jakich życzyliby sobie obrońcy demokracji w wydaniu III RP. Bo czy 17 proc. w sondażu TNS to naprawdę znak przyjścia nowego zbawiciela starych elit?

emde/fakt.pl/Fronda.pl