Premier Mateusz Morawiecki odniósł się do wtorkowego oświadczenia I Prezes Sądu Najwyższego, prof. Małgorzaty Gersdorf, w którym wezwała sędziów Izby Dyscyplinarnej do powstrzymania się od wszelkich czynności orzeczniczych w prowadzonych sprawach. 

"Apeluję do sędziów, aby zaprzestali wygłaszać oświadczenia o powstrzymaniu się od wszelkich czynności orzeczniczych w prowadzonych sprawach"-powiedział szef polskiego rządu. 

Premier podkreślił, że tego rodzaju oświadczenia są niczym innym, jak tylko namawianiem "do łamania prawa, do podważania statusu legalnie powołanych sędziów". 

W swoim oświadczeniu prof. Gersdorf odnosiła się do orzecznia Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego opierającego się o listopadowy wyrok TSUE. W orzeczeniu stwierdzono, że Krajowa Rada Sądownictwa w obecnym składzie nie jest organem bezstronnym i niezawisłym od władzy ustawodawczej i wykonawczej oraz uznano, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie jest sądem w rozumieniu prawa Unii Europejskiej, a przez to nie jest sądem w rozumieniu prawa krajowego. Odnosząc się do tej argumentacji prof. Gersdorf, premier zwrócił uwagę, że tylko trzech sędziów Izby Pracy SN oceniło, że KRS nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej.

"Już np. zdaniem NSA takie gwarancje są wystarczające, bo sprawę rozstrzyga fakt, że sędziego powołał dożywotnio Prezydent RP. Tak orzekł NSA 26 listopada, już po wyroku TSUE. I słusznie, bo to wynika wprost z Konstytucji"-tłumaczył Mateusz Morawiecki. 

Polityk wskazał, że akt powołania sędziego przez głowę państwa to akt niepodlegający czyjejkolwiek kontroli, akt ustrojowy. Jak zaznaczył Morawiecki, gdyby status sędziego można było w dowolnej chwili podważyć, nie byłoby mowy o niezawisłości sędziowskiej. 

"Mam nadzieję, że wszyscy sędziowie będą bronić tej niezawisłości i rzeczywiście przestrzegać Konstytucji, a nie tylko skandować to hasło na demonstracjach i nosić na ubraniach"-powiedział premier, apelując jednocześnie do sędziów o powstrzymanie się od wygłaszania oświadczeń podobnych do wygłoszonego przez Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego. 

"Takie oświadczenia to nic innego jak namawianie do łamania prawa, do podważania statusu legalnie powołanych, niezawisłych sędziów. To co robią niektórzy przedstawiciele tego środowiska jest bardzo groźne - sędziowie muszą stać na straży praworządności, a nie na straży własnych interesów. Jak mamy oczekiwać od obywateli, że będą przestrzegali prawa, jeśli część sędziów wzywa do jego łamania?"-zastanawiał się szef polskiego rządu. 

Mateusz Morawiecki wyraził przy tym nadzieję na zdroworozsądkowe rozwiązanie sporu. 

"Mam nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek i wierność Konstytucji i takich prób nie będzie. Gdyby jednak były - to ryzyko jest znacznie większe w stosunku do sędziów powołanych przez komunistyczną Radę Państwa"-podkreślił polityk. 

"Trzeba być konsekwentnym. Sytuacja, w której to właśnie tacy sędziowie kwestionują powołania dokonywane przy udziale KRS jest zresztą kuriozalna. Choćby z czysto etycznej i moralnej perspektywy - ale także z perspektywy konstytucyjnej trudno to zaakceptować"-ocenił premier, którego zdaniem wyrok unijnego Trybunału Sprawiedliwości potwierdził jedynie to, o czym rząd Prawa i Sprawiedliwości mówi od dawna: "sędziowie, którzy zostali powołani przez organy niedemokratyczne, którzy służyli totalitarnej władzy - mogą nie dawać gwarancji niezawisłości i nie powinni być sędziami w demokratycznym państwie". 

"Rada Państwa to był organ polityczny, w pełni zależny od władzy komunistycznej, od PZPR. Nie miał nic wspólnego z europejskimi standardami, z niezależnością sądów. Jeśli ktoś uważa, że dziś powoływani sędziowie nie dają gwarancji niezawisłości i bezstronności - to tym bardziej nie dają i nigdy nie dawali jej sędziowie powołani de facto przez partię komunistyczną"-powiedział Morawiecki. Zdaniem szefa polskiego rządu, w polskim wymiarze sprawiedliwości funkcjonuje wciąż za dużo komunistycznych sędziów, zresztą niezwykle wpływowych. 

"Powołani jeszcze w PRL, potem bez żadnej weryfikacji weszli w system III RP i zostali awansowani na najwyższe stanowiska. Dziś często nadają ton całemu środowisku. Najlepszym przykładem jest pan sędzia, porucznik Józef Iwulski, prezes Sądu Najwyższego. W stanie wojennym wielokrotnie złamał zasadę niezawisłości sędziowskiej skazując opozycjonistów na więzienie za działanie na rzecz Solidarności, demokracji i niepodległości naszego kraju. Do dziś jest jednym z najważniejszych sędziów w Polsce, jego środowisko bardzo mocno go broni"-wskazał polityk. Premier przypomniał również, że w Niemczech Wschodnich aż 70 proc. sędziów z czasów komunistycznych nie przeszło weryfikacji. Jak wskazał Mateusz Morawiecki, reforma wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju jest nadal w stanie przejściowym. Trudności nie wynikają, bynajmniej, z walki z patologiami wymiaru sprawiedliwości, ale oporu stawianego przez "zagrożoną tymi reformami część środowiska sędziowskiego". 

"Od lat słyszałem, że wszyscy zgadzają się, co do konieczności reform. Takie próby były nawet podejmowane - i zawsze blokowała je właśnie wpływowa grupa z tego środowiska. Przecież nawet nasi oponenci jak prof. Andrzej Rzepliński postulowali głębokie zmiany w KRS. To on już w 2004 roku pisał, że to właśnie ówczesna KRS konserwuje korporacyjne interesy, źle służące polskiemu sądownictwu. Miał rację. Ale zmian jak nie było, tak nie było"-zauważył polityk.

"Prawo i Sprawiedliwość jako pierwszy obóz polityczny w historii Polski tę bardzo trudną reformę przeprowadza. Ona budzi wielki opór - ale nie wycofamy się z niej, bo sposób w jaki przez 30 lat III RP działają sądy jest nie do zaakceptowania w demokratycznym państwie prawnym. Nie mówiąc już o tym, że jest to kulą u nogi rozwoju gospodarczego o czym wie każdy uczciwy przedsiębiorca, który przeszedł przez sądowe procedury"-zapewnił premier.

yenn/PAP, Fronda.pl