Warsaw Institute

Najbliższe dni przyniosą drastyczny wzrost liczby zgonów na COVID-19 w Rosji. Choć to już kolejny tydzień od czasu ogłoszenia przez prezydenta stopniowego luzowania restrykcji, wiele regionów wciąż nie może tego zrobić. Tymczasem Władimir Putin ostrzega przed jesienną falą zachorowań na koronawirusa.

Federalna agencja zajmująca się m.in. nadzorem sanitarno-epidemiologicznym Rospotriebnadzor (Federal Service for Surveillance on Consumer Rights Protection and Human Wellbeing) przewiduje, że w najbliższym czasie będzie rosła liczba przypadków śmiertelnych COVID-19. Szefowa agencji Anna Popowa tłumaczy, że to normalna tendencja: z pewnym opóźnieniem po piku zachorowań następuje pik śmiertelności. W Rosji zdiagnozowano koronawirusa u ponad 340 tys. ludzi, zaś według oficjalnych danych zmarło nań ponad 3,5 tys. pacjentów. 22 maja zarejestrowano rekordową liczbę zgonów na dobę – ale ta będzie rosła w najbliższych dniach. Ostrzeżenie Rospotriebnadzoru może być też jednak próbą urealnienia statystyki śmiertelności na COVID-19 w Rosji. Władze bowiem przyjmowały dotychczas taką metodologię orzekania o przyczynie zgonu, że można zakładać, że faktyczna liczba zmarłych na koronawirusa może być nawet 60-70 proc. wyższa. W dniu, w którym padł rekord jeśli chodzi o liczbę zgonów, Władimir Putin ostrzegł przed drugą falą epidemii, która może uderzyć w Rosję na jesieni. Podczas wideokonferencji z ministrami i ekspertami od zdrowia, prezydent wspomniał o końcówce października i listopadzie. Podczas tej narady mer Moskwy, która jest zdecydowanie największym ogniskiem zachorowań, Siergiej Sobjanin zapowiedział, że utrzyma obowiązujące restrykcje co najmniej do końca maja. Podczas tejże narady 22 maja wicepremier Tatiana Golikowa ostrzegła przed znacznym wzrostem liczby zgonów na COVID-19 w końcówce maja.

Tymczasem kolejne regiony zaczynają luzować restrykcje – rząd i Kreml nie ukrywają, że chcą by to następowało jak najszybciej z powodów ekonomicznych. Problem w tym, że w wielu regionach, jak choćby Dagestan, sytuacja zamiast poprawić się, pogarsza się. Gubernatorzy znajdują się więc w trudnej sytuacji. Z jednej strony czują presję Moskwy by luzować restrykcje, z drugiej – pogarsza się faktyczna sytuacja epidemiczna. Choć większość regionów osłabia reżim epidemiczny, to są jednak i takie, gdzie trzeba był się szybko z tego wycofać w związku z nawrotem fali zachorowań (np. obwód saratowski). Kolejnym, jeszcze poważniejszym problemem z punktu widzenia gospodarki, są ogniska epidemii w oddalonych ośrodkach przemysłowych i wydobywczych. Już wcześniej dochodziły informacje o fatalnej sytuacji na złożach północnych Gazpromu oraz paraliżu inwestycji Novateku na Dalekiej Północy. Teraz okazało się, że COVID-19 zdiagnozowano u ponad tysiąca pracowników największej kopalni złota w Kraju Krasnojarskim na Syberii. To oznacza, że chory jest co trzeci pracownik kopalni należącej do firmy miliardera Sulejmana Kerimowa. 6 maja zdiagnozowano trzy pierwsze zakażenia, a potem nastąpiła fala zachorowań: 89 osób 9 maja, 303 osoby 13 maja, 866 osób 18 maja, wreszcie 1191 zakażeń 21 maja. W efekcie Kraj Krasnojarski znalazł się na 4. miejscu w Rosji pod względem wzrostu zakażeń (tylko za Moskwą, obwodem moskiewskim oraz Petersburgiem) dołączając też do regionów, gdzie znoszenie obostrzeń związanych z epidemią okazało się niemożliwe.

 

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.