W niedzielę, krótko po nieudanym zamachu stanu w Turcji, Władimir Putin skontaktował się telefonicznie z Recepem Tayyipem Erdoğanem. Prezydent Rosji przyznał, że "„antykonstytucyjne działania i agresja są niedopuszczalne" (pytanie, z czyjej strony?), ale zapewnił o pełnym poparciu dla Erdogana. Wyraził także nadzieję na szybką "stabilizację w kraju" i odzyskanie pełni władzy przez prezydenta Turcji. Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow poinformował, że politycy umówili się na sierpień na spotkanie.

Rosja i Turcja grają w tej samej lidze, jeśli chodzi o sposób postrzegania polityki i sprawowania władzy. Mają o tyle ułatwione zadanie, że jest tam jeden ośrodek decyzyjny. Chcemy widzieć w Turcji państwo antyrosyjskie. Ale prawda jest zgoła inna. Władze w Ankarze szybko i łatwo dostosowują się do sytuacji geopolitycznej, podkreślając nadrzędność interesu narodowego Turków, który określany jest przez Erdoğana.–powiedział w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie” dr Jacek Raubo z portalu Defence24.pl.

W mediach pojawiały się informacje, że 14 czerwca, dzień przed nieudanym puczem, do Ankary przyjechał doradca Władimira Putina ds. polityki międzynarodowej, Aleksander Dugin. Rosjanin wygłosił przemówienie nt. poprawy stosunków rosyjsko-tureckich, które pogorszyły się po wydarzeniach z listopada ubiegłego roku. Dugin jest zaufanym człowiekiem Putina, nazywanym "ideologiem Moskwy".

W czerwcu Erdogan przeprosił Rosjan za zestrzelenie rosyjskiego samolotu przez tureckich żołnierzy i przyznał, że zachowanie wojskowych było niewłaściwe. Prezydent Turcji określił Rosję mianem "przyjaciela" i "partnera strategicznego", zapewnił też o chęci poprawy stosunków gospodarczych.

Podczas wizyty w Ankarze Dugin zapowiedział "nową erę" w stosunkach turecko-rosyjskich. Strach się bać!

JJ/niezalezna