Rządowy projekt ustawy ułatwiający korektę płci ma za zadanie ułatwić wszelkie procedury przy zmianie płci. Ruch Palikota proponuje, „że zmiana płci byłaby możliwa od 16. roku życia. Wystarczyłoby złożyć wniosek z opiniami od dwóch specjalistów. Z kolei w projekcie rządowym mowa jest o rezygnacji z wymogu pozywania rodziców za błędne ustalenie płci dziecka. Obowiązywać ma tryb pozaprocesowy. Ustalenie płci niewiele różniłoby się od np. stwierdzenia nabycia spadku” - czytamy w „Rzeczpospolitej”.

Minister ds. równości Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z PO uważa, że projekt rządowy mógłby trafić do Sejmu jeszcze w tym roku: - Do oceny w moim biurze trafiły już wstępne założenia. Dobrym rozwiązaniem byłoby rozpatrywanie go w Sejmie, łącznie z innymi projektami w tej samej sprawie.


Czy aby na pewno projekt nowej ustawy dla osób pragnących zmianę płci nie jest jedynie sposobem na przykrycie poważnych problemów gospodarczych, z którymi nie potrafi poradzić sobie Donald Tusk? Politolog dr. Wojciech Jabłoński mówi dla „Rp”: -  Rząd tak daleko się nie posunie, bo prace nad ustawą nie są wyrazem troski o osoby, które mają problem z tożsamością płciową, ale działaniem czysto politycznym - wyjaśnia. Taktyką PO jest prezentowanie się raz jako partia liberalna, raz jako konserwatywna. To czarowanie elektoratu.


Cóż, widzimy, że partia PO bardzo chce, by definiować ją jako formację ultranowoczesną. Nic w tym dziwnego, zważywszy że Donald Tusk kuszony jest wysokimi stanowiskami w UE, więc siłą rzeczy musi proponować nam liberalne i genderowe rozwiązania.


sm/Rzeczpospolita/dziennik.pl