Tego mężczyznę pobił Zbigniew B. Potem odciął mu głowę nożem, a później odkroił kawałek mięsa z boku. Kazał nam je upiec na ognisku. I zjeść” – zeznawał Rafał O. jeden z oskarżonych w tej sprawie. Gdy wrócił do domu nad ranem, w czapce przyniósł ludzkie mięso zabitego człowieka, które następnie zjadły psy. W poniedziałek szczeciński Sąd Okręgowy skazał zaledwie jednego ze sprawców bestialskiego zabójstwa i aktu kanibalizmu sprzed 19 lat.

Proces był skomplikowany, bo do dziś nie wyjaśniono, kto był ofiarą tej brutalnej zbrodni i kiedy dokładnie miała ona miejsce. Wiadomo tylko, że wydarzyła się pomiędzy lipcem a październikiem 2002 roku. Nigdy nie odnaleziono również zwłok ofiary przestępstwa.

Udało się natomiast ustalić, głównie na podstawie wyjaśnień Rafała O., że wszyscy oskarżeni spotkali się w nieistniejącym już barze „U Józka” w miejscowości Łasko w powiecie choszczeńskim. Inicjatorem spotkania był Robert M., który zaprosił kolegów na wódkę oraz potrawę rybną. W lokalu miał on jednak spotkać znanego sobie młodego mężczyznę, którego oskarżył o jakąś swoją rzekomą stratę finansową.

Wywiązała się sprzeczka w następstwie której doszło do bójki. Robert M. kazał mężczyźnie wsiąść do samochodu tarpan, którym wszyscy razem pojechali nad jezioro Osiek do miejscowości Ługów. Tam Zbigniew B. namówiony przez Roberta M. poderżnął ofierze gardło a następnie odciął mu głowę. Potem sprawcy wycinali z ciała zamordowanego mężczyzny kawałki mięsa, piekli je przy ognisku i jedli.

„Gdy mówiłem im, by się opamiętali, oni mi grozili. Nawet nie wiem, jaki to był smak tego mięsa, byłem tak zdenerwowany” – zeznawał cztery lata temu, kawaler i rencista Rafał O., gdy w skutek otrzymania tajemniczego listu z opisem przestępstwa i sprawców, policja znów wróciła do sprawy.

Zarówno Rafał O., jak i pozostali dwaj oskarżeni nie zostali skazani przez szczeciński Sąd Okręgowy. Ich sprawa została bowiem umorzona z racji tego, iż według sądu nie brali oni udziału w zabójstwie i choć uczestniczyli w akcie kanibalizmu oraz mieli obowiązek poinformowania organów ścigania o popełnieniu zbrodni, to jednak przestępstwa te uległy przedawnieniu.

Adwokat będąca obrończynią głównego oskarżonego Roberta M., a zarazem jedynego skazanego przez Sąd na 25 lat więzienia, sprawcy zbrodni sprzed niemal dwóch dekad, już zapowiedziała, że odwoła się od wyroku. Nie wiadomo jeszcze natomiast czy prokuratura złoży apelację w tej sprawie.

 

ren/gs.24.pl