Nie, to nie jest prima aprillisowy żart.

 

Ostatnio często słyszymy o powrocie do łask muzyki disco polo. Jak się okazuje, nie jest to już ulubiony gatunek muzyczny wyłącznie słabo wykształconych ludzi z wsi i małych miasteczek. Disco polo zdobywa coraz więcej zwolenników. Upadek gustu Polaków? A może nic nie znaczący przypadek? Czy wzrost popularności tej muzyki jest wyłącznie krótkotrwałym powrotem „mody na obciach” czy nowym zjawiskiem młodzieżowym? Tylko błahostka czy może przyczyna stopniowej demoralizacji młodych ludzi, dla których wypad na sobotnią dyskotekę jest sensem życia?

 

***

 

Nie potrafi wiązać się emocjonalnie z chłopakami. Co i rusz spotyka się z kimś innym, ale rozstaje się bez sentymentu. Jest w związku, bo „jest fajnie” niczym w utworach jej ulubionych zespołów disco-polo. Gdy przestaje być „fajnie”, daje sobie spokój. Po co się szarpać? „Grunt, żeby było mi dobrze” – mówi.

 

 

***

 

Muza, alkohol i „miejscówa” za klubem – mocne sobotnie wrażenia wpisują się w pamięć. Nie potrzeba do tego mocniejszych używek, wystarczy sam „klimat”. To dla nich jedyny sposób na życie i ucieczka od szarej rzeczywistości. Jak mówi znajoma Anki „sobotnia dyskoteka to miejsce, gdzie budzą się zwierzęce instynkty” .

 

***

 

To tylko niektóre ze wstrząsających świadectw, które znajdą się w jutrzejszym raporcie Frondy.

 

W artykule „Sex, drugs, disco polo” poszukamy odpowiedzi na pytanie, jak muzyka, będąca symbolem tandety, kształtuje postawę życiową wielu młodych ludzi. Już nie tylko mieszkańców wsi, ale również „młodych, wykształconych, z wielkich miast”, których wyrwaniem z monotonii jest dobra zabawa w rytmie prostych melodii, przy których, jak sami mówią, „nie trzeba myśleć”. Towarzyszy jej przygodny seks i często narkotykowy obłęd.

 

Demonizujemy czy opisujemy rzeczywistość? Przekonaj się sam i przeczytaj jutrzejszy raport Frondy!

 

Redakcja