Jedzenie drogich kolacji na koszt podatnika jest częścią pracy ministra spraw zagranicznych” - napisał na Twitterze Radosław Sikorski. Były szef MSZ nie widzi nic złego w swoich wizytach w restauracji „Sowa i Przyjaciele”.

„Co do ośmiorniczek to przypominam, że jedzenie drogich kolacji na koszt podatnika jest częścią pracy ministra spraw zagranicznych. Na przyszłość proponuję aby Biuletyn Informacji Publicznej MSZ publikował jadłospisy posiłków ministra SZ, krajowych i zagranicznych” - stwierdził Sikorski.

Jego wpisy wywołały żywą reakcję internautów, którzy zaczęli dopytywać, czy opowiadanie nieprzyzwoitych dowcipów też jest częścią pracy szefa MSZ.

„Szkoda, że nie wszyscy doceniają moje poczucie humoru...” - opisał Radosław Sikorski.

Przypomnijmy, że z nagrań wynika, iż szef polskiej dyplomacji opowiadał żarty o klientach agencji towarzyskich.

Twitterowicze dopytywali też, czy Jan Vincent Rostowski, z którym Sikorski spotkał się u „Sowy” był zagranicznym gościem.

„Był niedawnym wicepremierem, członkiem komisji spraw zagranicznych, kandydatem na ambasadora i komisarza UE” - odparł Radosław Sikorski. I dodał:

„Standardy wyszynku w dyplomacji tradycyjnie są wysokie. Jeśli chodzi o reprezentację, minister SZ jest na specjalnych prawach”.

KJ/twitter.com