"Pamięci żołnierzy niemieckich, poległych w I i II wojnie światowej, bojowników Selbstschutzu i Freikorpsów oraz zamordowanych i ciemiężonych Niemców ze Wschodu" - taki napis widnieje na tablicy, która pojawiła się na cmentarzu w Bytomiu. Jednym z jej fundatorów jest polityk Alternatywy dla Niemiec, Stephan Protschka, poseł do niemieckiego Bundestagu.

Partia AfD w ostatnim czasie bardzo silnie radykalizuje się i podnosi tezy nacjonalistyczne i rewizjonistyczne. Niedawno ukazał się na ten temat na łamach tygodnika "Do Rzeczy" ciekawy artykuł "Za Odrą wrze" red. Pawła Chmielewskiego (zob. TUTAJ).

Teraz część niemieckich historyków odcina się od prowokacji AfD. Michael Wildt z Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie oraz Jens-Christian Wagner z Fundacji Miejsc Pamięci Dolnej Saksonii zainicjowali list otwarty krytykujący inicjatywę AfD.

Jak podaje "Deutsche Welle", historycy przypomnieli, że Selbstschutz podlegał w latach '39 i '40 SS oraz policji, odpowiedzialnym za mordy na Polakach i Żydach. Na Górnym Śląsku Selbstschutz podlegał dowództwu Oberführera SS Fritza Katzmanna, okrutnego nazistowskiego mordercy Polaków i Żydów. Do Freikorpsów należał z kolei między innymi Freikorps Oberland, który brał udział w monachijskim puczu Adolfa Hitlera w 1923 roku.


"Ta tablica pamiątkowa jest niebywałą i skandaliczną gloryfikacją narodowosocjalistycznych i skrajnie prawicowych organizacji, jak również niedopuszczalnym afrontem wobec Polski" - piszą autorzy listu.


"Żądamy, by Stephan Protschka niezwłocznie złożył mandat posła do Bundestagu, aby zapobiec dalszym szkodom dla Republiki Federalnej Niemiec i stosunków polsko-niemieckich" - wezwali inicjatorzy.


Sprawę skomentował też Instytut Pamięci Narodowej. "Tego rodzaju działania w bulwersujący sposób godzą w pamięć milionów obywateli Rzeczypospolitej Polskiej – narodowości polskiej i żydowskiej – zamordowanych przez członków zbrodniczych formacji narodowo-socjalistycznych Niemiec" - podał IPN.