Elżbieta Catez urodziła się 18 lipca 1880 r. w Avor niedaleko Bourges (Francja), gdzie stacjonował oddział, w którym jej ojciec był kapitanem. Dziewczynka była niezwykle uparta i wybuchowa, a na dodatek obdarzona mnóstwem energii. Ojciec próbował wychowywać ją drogą łagodnej perswazji. Nazywał ją pieszczotliwie "małym diablątkiem". Kiedy dziewczynka miała 7 lat, jej ojciec zmarł. Wychowanie matki okazało się dość surowe. Na dodatek wraz ze śmiercią ojca sytuacja finansowa w domu znacznie się pogorszyła, co zmusiło rodzinę do przeprowadzki do Dijon. Zamieszkali w pobliżu klasztoru karmelitanek bosych.

O życiu Elżbiety zadecydowały fakty związane z przygotowaniem się do pierwszej Komunii świętej. Elżbieta wielokrotnie później potwierdzała, że dzień ten był dla niej decydujący. Wówczas to postanowiła wytrwale pracować nad swoim charakterem. W swoim dzienniczku zapisała niezwykłe doświadczenie miłości i bliskości Boga, a także pragnienie oddania Mu się całą duszą. Jako kilkunastoletnia dziewczyna doświadczała pierwszych łask mistycznych. Była piękna, radosna i naturalna w sposobie bycia, budziła ogólną sympatię.

Dalej jej życie toczyło się zwykłym torem: zaczęła dojrzewać, weszła do towarzystwa, bywała na przyjęciach. Była postrzegana jako wyjątkowa osobowość i niezwyczajna dziewczyna. Miała też talent muzyczny: w 1893 roku wygrała konkurs fortepianowy. Cieszyła się wszystkimi tymi przyjemnościami, a jednak pozostawały one jakby na marginesie jej życia, ponieważ w jego centrum był Chrystus. Na sali balowej zdarzało się Elżbiecie tęsknić za tabernakulum.

Mając 14 lat złożyła w sercu śluby czystości i postanowiła wstąpić do Karmelu. Z postanowienia jednak nie zwierzyła się matce przez kilka lat. Kiedy to wreszcie nastąpiło, matka Elżbiety zabroniła córce chodzić do Karmelu, ograniczyła jej chodzenie do kościoła i przystępowanie do Komunii świętej, a postanowienie dziewczyny uznała za "wybujałą religijność". Choć z ograniczonym dostępem do kościoła i sakramentów, Elżbieta doznawała nadal łask mistycznych. Zwierzała się z nich jednak tylko swojemu spowiednikowi. W końcu jej matka uległa i wyraziła powściągliwą zgodę na to, by dziewczyna wstąpiła do zakonu po ukończeniu 21 lat. Tak też się stało. W 1901 r. Elżbieta Catez wstąpiła do klasztoru karmelitanek bosych w Dijon. W ciągu kolejnych pięciu lat pracy, modlitwy i głębokiego cierpienia Elżbieta wspięła się na szczyty duchowe.

W 8 dni po wstąpieniu do Karmelu przełożona zapytała Elżbietę: "Jaki jest twój ideał świętości?" Odpowiedź padła bez wahania: "Żyć miłością". "A jaki jest sposób, by najszybciej to osiągnąć?" "Uczynić się całkiem małą, oddać się Bogu bezpowrotnie". Postulat upłynął jej pogodnie. Natomiast wraz z wejściem w okres nowicjatu zaczął się dla Elżbiety okres udręki i niepokojów. Jej samej i jej przełożonym wydawało się, że nie wytrwa za murami Karmelu. Mimo to kontynuowała nowicjat, a w 1903 złożyła śluby zakonne. Wtedy też burza w jej sercu zaczęła cichnąć.

Jej zakonne imię "od Trójcy Przenajświętszej" stało się programem jej życia, a także drogą, na której odkryła Boga Trójjedynego. Elżbieta Catez była szczególnie domem Boga w Trójcy. W pewnym momencie jednak przyjęła drugie imię "Laudem Gloriæ" - [ku] chwale Majestatu [Boga]. Jest to wyrażenie z Listu św. Pawła do Efezjan, którym podpisywała listy. Moment, w którym je przeczytała, był kolejnym przełomem w jej życiu. Od tej chwili, jak wspominają ludzie, którzy ją znali, zaczęła już na ziemi żyć życiem nieba.

Ostatni etap życia Elżbiety to choroba Addisona, która zaatakowała ją w 1906 roku. Elżbieta przeżyła ją jako wstępowanie przez krzyż ku Bogu. Niezwykle bolesna niedoczynność nadnerczy była przyczyną wielkiego bólu ciała i cierpień związanych z przyjmowaniem pokarmów. Jej ostatnie dni na ziemi przebiegały tak: 30 października położyła się do łóżka, z którego już więcej nie wstała. Nazajutrz przyjęła raz jeszcze ostatnie namaszczenie, a w dniu Wszystkich Świętych po raz ostatni - Jezusa Eucharystycznego. 8 listopada wypowiedziała ostatnie słowa, jakie zdołano zrozumieć: "Idę do Światła, do Miłości, do Życia". Nazajutrz, 9 listopada 1906 r. o szóstej rano, zmarła. Miała wówczas 26 lat.

Życie Elżbiety znamy dość szczegółowo dzięki zapiskom jej przeoryszy, matki Germaine, oraz karmelity o. Konrada Meestera, a przede wszystkim dzięki jej obfitym pismom (ponad 300 listów i książki są dostępne także na polskim rynku wydawniczym).

Zostawiła też po sobie wiele modlitw. Jedna z nich, uważana za jej modlitewny testament, zaczyna się tak: "Uwielbiam Cię, mój Boże, Trójco Przenajświętsza! Dopomóż mi zupełnie zapomnieć o sobie, abym nieporuszona i uspokojona, mogła zamieszkać w Tobie tak, jakby moja dusza znajdowała się już w wieczności. Oby już nic nie zdołało zamącić mego pokoju ani wyprowadzić mnie z Ciebie, o mój Ty Niezmienny, lecz niech każda minuta coraz głębiej zanurza mnie w Twoją Tajemnicę. Napełnij pokojem moją duszę, uczyń w niej swoje niebo, swoje ulubione mieszkanie i miejsce swego odpoczynku. Obym nigdy nie zostawiała Ciebie samego, lecz była tam zawsze cała, cała czuwająca z wiarą, cała pogrążona w adoracji i cała zdana na Twoje stwórcze działanie".

Beatyfikacji Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej dokonał papież św. Jan Paweł II 25 listopada 1984 r. w Rzymie. W czasie audiencji następnego dnia po beatyfikacji papież powiedział: "Wraz z bł. Elżbietą rozbłyska dla nas nowe światło, w naszym świecie tak pełnym niepewności i ciemności pojawia się nowy przewodnik - pewny i bezpieczny, który ukazuje nam, w imię Tajemnicy Trójcy, drogę zbawienia i środki do jego osiągnięcia". Kanonizacji przewodniczył papież Franciszek na placu św. Piotra w Watykanie w niedzielę, 16 października 2016 r.

Brewiarz.pl