Rząd powinien bardziej zadbać o małych i średnich przedsiębiorców, tak jak o wielkie korporacje. Ulga inwestycyjna to ochłap, a nie realna pomoc dla tych, którzy tworzą polski PKB i oczekują niższych podatków.

Partia Jarosława Kaczyńskiego nie jest zbyt przyjazna przedsiębiorcom. Można odnieść wrażenie, że rząd o nich zapomiał, a minister Morawiecki chętniej chwali się kolejnym wspomaganiem wielkich korporacji, niż tym co jego resort robi dla MSP.

To mali i średni przedsiębiorcy tworzą bogactwo tego kraju, natomiast wciąż traktuje się ich po macoszemu, a umizgi robi się w stronę gigantów. Im też bez mrugnięcia okiem przelewa się kasę tworząc nierówne warunki konkurencji dla małych i dużych.

Ulga inwestycyjna reklamowana jest jako program 500 + dla MSP, ale nie ma z tym wiele wspólnego. Wraca do starego pomysłu odpisu inwestycyjnego, czyli pośredniego dotowania przemysłu maszynowego czy elektronicznego. Ulgą mają być bowiem objęte inwestycje w maszyny czy sprzęt komputerowy.

Nie będzie ulgi na zakup samochodów czy maszyn. Zakup do 100 tys. będzie można sobie odpisać, co w efekcie może przynieść nawet 17,7 tys. oszczędności. Czy to dużo, czy ktoś na tym zyska? Pod warunkiem, że ma wolną gotówkę, a i tak dojdzie zapewne do kombinowania „pod ulgę”.

Czy tego oczekują mali i średni przedsiębiorcy? Raczej nie. Oni chcą jak zawsze: prostszych przepisów, niższych podatków, niższych składek na ZUS i niskich kosztów pracy. Wówczas mogą rozwijać swój biznes, gdy mają w kieszeni pieniądze na inwestycje i mogą zatrudniać nowe osoby do pracy. Według rządu, ludzi mają najwyraźniej zastępować maszyny.

Jeśli PiS nie zacznie myśleć też o sferze biznesu i to w wymiarze czysto praktycznym, a nie piarowskim, może stracić część tego elektoratu, który jest mniej konserwatywny, a bardziej przedsiębiorczy.

Tomasz Teluk