„Dochodowe są dane z wielkich przedsiębiorstw, ale wielka ilość pojedynczych ofiar hakerów też może przynieść wielkie zyski. Z powodu pandemii w złej sytuacji są niewielkie przedsiębiorstwa, a to dlatego, że pracownicy przeszli na tryb pracy zdalnej, a oczywistym jest, że w domach nie mieli profesjonalnych zabezpieczeń. Wyciek wrażliwych danych jest tylko kwestią czasu. Pamiętajmy, że każdy szyfr może zostać rozpracowany” – mówi portalowi Fronda.pl poseł Barbara Dziuk.

 

Fronda.pl: Porozmawiamy dziś o bezpieczeństwie w cyberprzestrzeni. Sprowokowała nas do rozmowy sprawa Michała Dworczyka…

Barbara Dziuk, poseł PiS: Tak, Michał Dworczyk padł ofiarą ataku hakerskiego. Szef Kancelarii Premiera poinformował o tym fakcie i oświadczył, że znajdujące w jego skrzynce listy nie zawierały informacji o charakterze tajnym czy zastrzeżonym. Co intrygujące, opublikowane materiały w serwisie Telegram opatrzone zostały komentarzami w języku rosyjskim. Służby specjalne zwracają uwagę, że wysoki poziom profesjonalizmu i dobra znajomość naszego kraju, wskazują na to, że za atakiem stoi grupa zainteresowana zdestabilizowaniem polskiej sceny politycznej.

Ale powróćmy. Może zdefiniujmy pojęcie cyberbezpieczeństwa.

Cyberbezpieczeństwo oznacza techniczne sposoby zabezpieczenia naszych danych, które przekazujemy poprzez sieć, telefony czy komputery. Ma na celu ochronę przed wizytą nieproszonych gości na naszych kontach, np. przy korzystaniu z usług bankowych.

Specjaliści mówią wprost: bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni nie istnieje. Możemy udoskonalać sposoby ochrony, pracować nad tym, ale złodziej zwany hakerem równolegle ze specjalistami wymyślającymi nowe zabezpieczenia pracuje nad nowymi sposobami przejęcia wrażliwych informacji.

To nie jest optymistyczna wizja. Co zatem należy zrobić? 

Musi zostać zmienione prawo: powinien zostać wprowadzony ustawowy obowiązek z zakresu szkoleń w obszarze cyberbezpieczeństwa; powinien obejmować wszystkich obywateli mających do czynienia z wrażliwymi dla kraju danymi, ustawa powinna nakładać przewidziane prawem bardzo surowe kary za brak przestrzegania ustalonych zasad w tym zakresie. Cyberbezpieczeństwo oznacza bezpieczeństwo danych wrażliwych dla funkcjonowania różnych obszarów gospodarki. To nie tylko ochrona naszych kont bankowych czy treści listów, to szeroko rozumiana ochrona różnych obszarów funkcjonowania państwa.

Ponadto powinno się wpłynąć na dostawców internetu, aby ci stosowali lepsze zabezpieczenia przed atakami hakerskimi i szybko reagowali na ataki już zaistniałe lub zdarzenia potencjalnie niebezpieczne.

Doszło do ataku. Czym to skutkuje? 

Chaosem. W tym wypadku specjaliści zwracają uwagę na odpowiedzialność mediów. Uderzono w polityka o znanym nazwisku, po to by media nakręcały informację. Media działające pod presją czasu i te niechętne obecnemu rządowi z radością rozpowszechniają treści, których zazwyczaj, a w tym przypadku szczególnie, nie są w stanie zweryfikować. Nie są nawet zainteresowane weryfikacją, bo tej nie potrzebuje czytelnik czy widz. Zasady działania mediów są jasne i przejrzyste – liczy się ilość pozyskanych czytelników czy odsłon stron internetowych, a jeśli informacje są zmanipulowane lub nieprawdziwe, to ewentualne sprostowanie, w najgorszym wypadku, zamieści się czcionką nr 8 na ostatniej stronie pisma, albo jako ostatnią informację na stronie internetowej… A tymczasem taka publikacja jest niczym współdziałanie z przestępcami. Innymi słowy, poprzez nagłaśnianie, atak odnosi skutek – hakerzy osiągają sukces poprzez wprowadzenie chaosu informacyjnego na scenę polityczną.

I po raz kolejny wracamy do wątku odpowiedzialności ludzi mediów w kolportowaniu wszelakich informacji. Za każdym razem skutkuje to nieszczęściem lub katastrofą. Brak odpowiedzialności za słowa może doprowadzić w konsekwencji do nieszczęścia lub śmierci. Proszę zwrócić uwagę, że nagłaśnianie jakiegoś wyjątkowo odrażającego pomysłu od razu budzi kilku naśladowców pragnących zaistnieć we wszelakich mediach i zyskać sławę nawet kosztem własnego zdrowia czy wolności.

Problemy cyberbezpieczeństwa są nam znane. Już w 2019 roku sytuowano nasz kraj wśród 20 krajów najbardziej narażonych na cyberataki. 

Tak, i spektakularne cyberataki na gospodarki wielkich krajów są znane. Przestępcy szukają wrażliwych danych. Wszystko zależy od usytuowania geopolitycznego i możliwości zarobienia wielkich pieniędzy. Media donoszą: w maju hakerzy zaatakowali operatora rurociągów rafinerii w USA. Operator Colonial Pipeline został zmuszony do zamknięcia sieci dostarczającej ok. 50 procent paliw do wschodniej i południowej części USA. W czerwcu tego roku trzynaście wielkich zakładów mięsnych w USA padło ofiarą hakerów – zakłady mięsne JBS zapłaciły olbrzymi okup w bitcoinach po to, by nie doprowadzić do zepsucia się olbrzymich ilości przetwarzanego mięsa, hakerzy włamali się też na konto Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego, by wyłudzić poufne informacje. To tylko pierwsze z brzegu wyłowione przeze mnie informacje z mediów o tegorocznych atakach. Jeśli padło na USA, to dlaczego my mielibyśmy być przez hakerów oszczędzeni? Wywiady obcych państw przeniosły się do cyberprzestrzeni – uzyskanie informacji i pozyskanie olbrzymich środków finansowych niewielkim kosztem stało się, jak widać, łatwe. 

My zwykli zjadacze chleba, też jesteśmy bezbronni…

Dochodowe są dane z wielkich przedsiębiorstw, ale wielka ilość pojedynczych ofiar hakerów też może przynieść wielkie zyski. Z powodu pandemii w złej sytuacji są niewielkie przedsiębiorstwa, a to dlatego, że pracownicy przeszli na tryb pracy zdalnej, a oczywistym jest, że w domach nie mieli profesjonalnych zabezpieczeń. Wyciek wrażliwych danych jest tylko kwestią czasu. Pamiętajmy, że każdy szyfr może zostać rozpracowany. 

Oczywiście zabezpieczenia dla przeciętnego Kowalskiego działają, ale nie są wystarczające, jak wynika zresztą z doniesień prasowych. Złodzieje zwani hakerami są niezwykle kreatywni, a w grupie stanowią zagrożenie najpierw dla pojedynczego obywatela, a potem dla wszystkich w całym państwie. 

I dochodzimy do meritum – informacja ma swoją bardzo wysoką cenę. W dobie panowania cybernetyki ta cena jest trudna do wyobrażenia. Jedyne co możemy zrobić, to unikać jak ognia przekazywania informacji wrażliwych, co na dobrą sprawę w polityce i gospodarce jest nie do zrealizowania. Powrotu do czasów sprzed panowania cybernetyki nikt rozsądny nie bierze pod uwagę, ale zagrożenia jak widać są ogromne, a zabezpieczenia nie są wystarczające. Możemy się tylko skupić na wymyślaniu coraz bardziej wyrafinowanych zabezpieczeń i liczyć na to, że nie zostaną one zbyt szybko rozpracowane przez przestępców. Jak widać, kraje technologicznie przodujące mają z tym taki sam kłopot jak my.

 

Fronda.pl