W ubiegłym tygodniu media społecznościowe obiegło zdjęcie poznańskiego duszpasterza, ks. Radosława Rakowskiego, który pozował z wymalowaną na czole błyskawicą. To symbol intensywnie obecny w ostatnim czasie w Polsce za sprawą tzw. Strajku Kobiet. Wielu komentatorów uznało zatem publikację zdjęcia za gest wsparcia dla proaborcyjnych manifestacji. Taką interpretację podzielił również nasz portal. Okazała się ona jednak błędna. W rozmowie z nami ks. Radosław wyjaśnia, że namalowana na jego czole błyskawica była rezultatem gry ze studentami i nie miała nic wspólnego z ruchem Marty Lempart.


Fronda.pl: Kilka dni temu w sieci pojawiło się Księdza zdjęcie z błyskawicą na czole. Nasza redakcja odebrało to jako gest poparcia dla Strajku Kobiet. Okazuje się jednak, że z proaborcyjnymi manifestacjami nie miało to nic wspólnego.

Ks. Radosław Rakowski, duszpasterz akademicki, katecheta: Tak, nic wspólnego ze Strajkiem Kobiet to nie miało. Dzięki temu, że w naszym duszpasterstwie akademickim mamy dwa domy studenckie, w jednym mieszka 10. mężczyzn, w drugim 13. dziewczyn, w tych domach toczy się życie. Żyją tam sami młodzi ludzie, więc gramy w gry, w planszówki, organizujemy adoracje i różne inne spotkania. W jeden z takich wieczorów graliśmy w zgadywanki. W ramach tych gier studenci narysowali mi na czole błyskawicę, która miała nawiązywać do postaci Harrego Pottera. Chcieliśmy umieścić tę radość na Instagramie, jak to zawsze robimy, ale ktoś się tym zgorszył i zinterpretował właśnie jako poparcie Strajku Kobiet. Tymczasem ten Strajk Kobiet w naszej świadomości już jakby w ogóle nie istnieje.

Mimo to, porozmawiajmy o Strajku Kobiet. Jak Ksiądz osobiście przyjął te manifestacje. Zwłaszcza na początku, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, przybierały one bardzo agresywną postać. Również Księdza poznańska katedra i kościół, w którym Ksiądz posługuje, stały się celem ataków. W jaki sposób odebrał Ksiądz te wydarzenia?

W Poznaniu żyjemy ciekawie, ponieważ różne środowiska tutaj się stykają. Nie jest u nas jak np. na Podkarpaciu, gdzie wszyscy chodzący do kościoła ludzie jednocześnie utożsamiają swoje poglądy z poglądami uznanymi za prawicowe. Tutaj różne środowiska ze sobą żyją i ciągle szukamy jedności, ciągle szukamy pojednania.

Studenci, z którymi pracuję na co dzień, na uczelniach żyją i spotykają się z ludźmi mającymi różne poglądy. Często są trochę osaczeni przez różne środowiska lewicowe czy feministyczne. Dlatego uczymy się dialogu. Ciągle uczymy się porozumienia z drugim człowiekiem, rozmowy. Żeby nie było tak, że my się całkowicie odcinamy i nie chcemy mieć z tymi ludźmi nic wspólnego. Raczej próbujemy najpierw zrozumieć, dlaczego ci ludzie w taki sposób postępują, a później dopiero mówić to, co chcemy powiedzieć.

W jaki sposób rozmawia Ksiądz ze swoimi studentami na temat, który jest motywem przewodnim Strajku Kobiet, na temat aborcji?

U nas ten temat jest jednoznaczny i nikt nawet nie musi się tutaj nad niczym zastanawiać. W naszym środowisku wszyscy są za życiem. Nikt nie myśli o aborcji. Raczej zastanawiamy się, dlaczego ci ludzie wyszli na ulice, dlaczego ogarnęła ich taka złość na Kościół. Dlaczego kilka razy popisali właśnie nasz kościół i studenci musieli te napisy zmywać. To są główne zmartwienia. Nie musimy przekonywać tych, którzy są w Kościele, że aborcja jest czymś złym. Oni to doskonale wiedzą. Musimy się natomiast zastanowić nad tym, dlaczego pojawiła się taka złość na instytucję Kościoła, z którą młodzi ludzie się bardzo mocno utożsamiają.

I przychodzą jakieś odpowiedzi? Skąd ta złość?

Często jest ona spowodowana tym, że Kościół za bardzo łączy się z polityką, że niejednokrotnie bardziej zajmujemy się sprawami ziemskimi niż boskimi, że żyjemy w spolaryzowanym społeczeństwie, zamiast szukać pojednania i miłości między ludźmi. Jednym słowem, za mało w nas poświęcenia i Ewangelii, a za dużo jakiejś chęci zwycięstwa.

Jednak ten spór wyrósł najmocniej właśnie na gruncie aborcji. Czy Księdza zdaniem Kościół powinien w tej kwestii odwoływać się wyłącznie do sumień i nie zabiegać o chroniące życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci prawodawstwo?

Oczywiście, że musimy się starać, aby takie prawo obowiązywało. W Polsce ono wynika z konstytucji. Powinniśmy zabiegać. Tylko nigdy nic na siłę. Nie możemy używać przemocy, czy nie możemy używać argumentu większości, ponieważ za chwilę, kiedy staniemy się mniejszością, również z nami większość nie będzie musiała się liczyć. Jako chrześcijanie jesteśmy szczególnie powołani do tego, żeby kochać i wsłuchiwać się w głos tych, którzy są niewysłuchani.

W takim razie, rozmawiając z osobami niewierzącymi, które opowiadają się za legalną aborcją na życzenie, w jaki sposób próbuje Ksiądz przekonać do tego, że aborcja jest czymś złym?

Przede wszystkim to jest trochę problem edukacyjny. Cały czas jeszcze trudno nam zrozumieć system demokratyczny, w którym większość zwycięża nie po to, aby zmiażdżyć mniejszość, ale aby się tą mniejszością również zaopiekować. Cały czas miesza się nam też porządek Kościoła i państwa, gdzie raczej byśmy byli za tym, co mówi katolicka nauka społeczna o rozdziale Kościoła od państwa. Naturalnie, byłoby nam wygodniej żyć w rzeczywistości, w której wszystko utożsamiane jest z tożsamymi wartościami. Ale w państwie mieszkają różni ludzie, będący różnych wyznań i religii, mający różne poglądy i różnie myślący. Z reguły ludzie religijny interpretują aborcję jako coś złego. Z drugiej strony są ludzie, którzy dziś interpretują aborcję jako „prawa kobiet”. Często w tej terminologii się rozmijamy.

Najpierw musi być miłość, czyli to, że zależy nam na życiu tego dziecka i zależy nam na życiu matki. Dzisiaj często nie wybrzmiewa z naszej strony to, że zależy nam też na życiu rodzin, na życiu matki. To stwarza pozory, jakby naszym celem było jedynie obronienie życia dziecka, z pominięciem troski o matkę i rodzinę. Jako Kościół posługujemy się często złą terminologią, złym językiem, który nie utożsamia się z językiem miłości.

À propos edukacji. Poza aborcją liderzy Strajku Kobiet występują też z innymi postulatami. To m.in. wyprowadzenie ze szkół religii. Wszyscy zgadzamy się chyba co do tego, że katecheza w szkołach nie jest doskonała, pokazuje to skala, w jakiej uczniowie rezygnują z lekcji religii. Co może być remedium dla katechezy w Polsce?

Ja uczę religii w technikum i na te zajęcia przychodzi dużo uczniów. To jest też mój osobisty problem, z którym codziennie się zmagam. Religia jest oczywiście dobrowolna, nie jest przedmiotem obowiązkowym. Wobec tego wszystkie takie rozmowy na ten temat, żeby wyrzucić religię ze szkół… Jasne, jeśli ludzie ze Strajku Kobiet kiedyś przejmą władzę i będą chcieli wyrzucić religię ze szkół, to będą mogli to pewnie zrobić.

Tymczasem ważne jest to, abyśmy w naszym Kościele, również wśród ludzi świeckich, mieli świadomość, po co religia w szkole jest. Świadomość, że chcemy tej religii, że chcemy takiej edukacji dla naszych dzieci. Świadomość, że to nie grupa jakiś księży z grupą polityków „dogadała się” co do obecności czy nieobecności religii w szkole, ale że to głos rodziców i świeckich w Kościele, którym zależy na edukacji religijnej i którym zależy na swoich dzieciach. To oni powinni w pierwszej kolejności powiedzieć, czy chcą tej religii w szkołach czy nie. Podobnie dorosła, pełnoletnia młodzież sama powinna powiedzieć, jakich chce wartości.

Zapowiadał Ksiądz, że wybierze się na Strajk Kobiet. Udało się?

Tak, w Gnieźnie byliśmy przez chwilę. Przy tym, jak mówię, żyję z tymi ludźmi na co dzień. Nie żyję w bańce katolickiej. Nie jest tak, że się z tymi ludźmi nie spotykam. Ciągle się z nimi spotykam na ulicy i ciągle z nimi rozmawiam. Rozmawiając, szukamy tego porozumienia.

Błyskawica na czole stała się więc dowodem na to, że mimo pandemii, duszpasterstwo działa. Jak wygląda duszpasterstwo akademickie w czasie sanitarnych obostrzeń?

Dzięki temu, że mamy domy akademickie, w których są kaplice, codziennie studenci mają okazję do modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Codziennie mamy spotkania biblijne, w Adwencie codziennie są roraty. Przyjmują Komunię świętą. Żałujemy, że ze względu na zdalne zajęcia część studentów została w domach i nie ma ich w Poznaniu, ale ci, którzy są, żywo uczestniczą w tych propozycjach. Jestem ciągle zaskoczony ich postawą, ich wiarą i oddaniem Panu Jezusowi.

Wiele mówi się dziś o laicyzacji młodzieży. Wśród studentów, w duszpasterstwach akademickich też widać ten proces?

No właśnie to jest ciekawe, bo tyle się o tej laicyzacji mówi, a ja widzę wśród młodych piękne postawy ewangeliczne. Dbają o czystość przedmałżeńską, dbają o dobre przygotowanie do małżeństwa. To są często właśnie ich inicjatywy. To oni chcą się uczyć, rozwijać, szukają wiedzy na temat Kościoła.

Wbrew pozorom, nawet jeśli się wydaje, że następuje pewna laicyzacja, to mamy pewne środowiska katolickie, które dają ogromną nadzieję na przyszłość.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. W tym roku inne od wszystkich. Dla Księdza będą się one w czymś różnic, zmieni się coś względem lat poprzednich?

Już Święta Wielkanocne były trudne, nie mieliśmy wiernych w kościele. Teraz doświadczamy czegoś podobnego. Nie będzie kolędy, będą pewne ograniczenia w ilość ludzi na pasterkach. Jest to dla mnie trudne, jako dla duszpasterza, ale w osobistym przeżywaniu świąt i w mojej osobistej relacji z Panem Bogiem wiele to nie zmieni.

Ma Ksiądz dla swoich studentów jakąś radę, jak przeżyć te święta lepiej, jak odnaleźć ich sens?

Właśnie to przygotowanie i obecność studentów na roratach. Mieliśmy też dni skupienia, na których przez modlitwę, spowiedź, adorację przygotowywaliśmy się do Bożego Narodzenia. Jestem też zbudowany, ponieważ mamy wielu studentów z Rwandy, z Białorusi, z Ukrainy, którzy tutaj na święta zostają i nasi polscy studenci zapraszają ich do swoich rodzin, aby nie zostali sami w akademikach, tylko wspólnie spędzili ten czas i doświadczyli rodzinnych świąt w Polsce.

 

Rozmawiał Karol Kubicki