Co roku w Polsce ma miejsce ponad 200 samobójstw nieletnich. Ideolodzy LGBT wraz z niektórymi politykami i dziennikarzami, nagłaśniając przypadki kilku takich śmierci i dorabiając do nich zmanipulowany przekaz, postanowili cynicznie zagrać tragediami dzieci i młodzieży oraz bólem ich rodziców. Warto przyjrzeć się sprawie bliżej. Manipulacje te polegają często na przemyślnym wypreparowaniu z kontekstu pojedynczych sytuacji, wypowiedzi, zdarzeń, a nawet skojarzeń, z których w naciągany sposób usiłuje się, wbrew faktom, tworzyć opowieść o "dzieciach LGBT", będących ofiarami "homofobii". Akcja wygląda na nieprzypadkową, metodyczną, zaplanowaną i profesjonalną.

 

"Na gmachu MEN imiona dzieci, które zabiły się z powodu prześladowań na tle orientacji seksualnej" - pisze z właściwym sobie wdziękiem i taktem organ z Czerskiej. Jednym z rzekomych "dzieci LGBT", których imiona zostały nabazgrane sprejem na murach w al. Szucha, ma być 14 letni Kacper, który popełnił samobójstwo w 2017.

 

Był gejem czy nie? Homofobia i już!

Gdy wnikliwiej wczytać się w przypadki nagłaśniane przez media lansujące tęczową rewolucję, okazuje się, że w ogóle nie wiemy, czy dzieci, które targnęły się na własne życie, przejawiały jakikolwiek skłonności homoseksualne. Co ciekawe, okazuje się, że nawet dla forsujących ideologiczny przekaz, nie ma to znaczenia. Oto próbka sprzed trzech lat z Gazety Wyborczej:

"Homofobia nie dotyka wyłącznie osób homo czy biseksualnych. Słowa takie jak "pedał" czy "lesba" są stosowane przez dzieci jako obelga. Jeśli rówieśnikom nie spodoba się np. ubiór, fryzura czy zainteresowania kolegi czy koleżanki z klasy, mogą zostać dla prześladowcy "pedałem" i "lesbą" na wiele lat. Tym samym próba dowiedzenia, że Kacper z Gorczyna był lub nie był gejem nie ma sensu - nie wyklucza to bowiem, że był prześladowany na tle homofobicznym." - "argumentuje" pani Wiktoria Beczek z Gazety.

Tak więc, homofobia i już! Tytuł tekstu "Kacper nie był jedyny. O samobójstwie myśli 2/3 młodzieży LGBT. Polska w haniebnej czołówce". Na czym oparte są refleksje dziennikarki i czy mają w ogóle jakikolwiek związek z rzeczywistością? Jeśli przyjrzeć się bliżej sprawie, okazuje się, że nie tylko mówienie o "dziecku LGBT" jest mocno naciągane. Z postępowania policyjnego wynika, że w ogóle nie wiadomo, by chłopiec skarżył się na prześladowania. Faktem jest, że sygnalizował wahania nastrojów i stany depresyjne i wielokrotnie odwiedzał szkolnego psychologa. Ale lobby LGBT i medialna szuria wie lepiej: homofobia i już!

 

Pośmiertne zapisywanie w poczet "dzieci LGBT"

Gdy zacząłem wczoraj wieczorem weryfikować rewelacje na temat "dzieci LGBT" produkowane przez tęczowe jaczejki, akurat w Tygodniku Solidarność przypomniano podobną historię manipulacji, która dotyczyła tym razem 14 latka o imieniu Dominik. On również popełnił samobójstwo. I jego również pośmiertnie chciano zaliczyć w poczet "dzieci LGBT". Tysol.pl cytuje słowa matki dziecka z wywiadu dla Natemat.pl, kontrowersyjnego medium związanego z Tomaszem Lisem.:

"Mój syn Dominik nie był homoseksualistą. Koledzy go tak przezywali, co go strasznie bolało. A on po prostu nosił rurki. To był zwyczajny chłopak. Nie życzyłabym sobie, aby jego imię i nazwisko padało w takim kontekście. Po śmierci Dominika dzwoniło do mnie wielu przedstawicieli różnych organizacji. Sądzili, że mój syn był osobą homoseksualną. To mnie wręcz złościło."

Zajrzałem na stronę Natemat.pl. Przeraził mnie cały kontekst i cel kontaktowania się przez nachalnych działaczy LGBT oraz dziennikarzy niektórych mediów z rodzicami nieżyjących dzieci. Starają się oni "wkręcać" rozmówcę, łapać za słowa oraz wmawiać, że dziecko padło ofiarą "homofobii". Jednak matka Dominika mówi przytomnie i wprost:

"Od "pedałów" wyzywali nie tylko Dominika, ale i inne dzieci. To wręcz powszechne przezwisko. Taka tu jest młodzież. Jestem tolerancyjna i nie zaprzeczałabym, gdyby Dominik był osobą homoseksualną. Ale on by się w grobie przewracał."

Szczerze mówiąc, miałbym wiele oporów przed przełamaniem się, by w ogóle zadzwonić do matki dziecka, które popełniło samobójstwo i po prostu "zrobić sobie z nią wywiad".

 

Coraz młodsze dzieci są "LGBT"?

Okazuje się, że tęczowi ideolodzy wyszukują na siłę "dzieci LGBT" wśród coraz młodszych ofiar omawianych tragedii. O ile ostatnim, nagłośnionym przypadkiem samobójczej śmierci dziecka jest przypadek dwunastolatki z Kozienic, w której to sprawie niewiele, a właściwie prawie nic nie wiadomo (śledztwo jest w toku), już mamy do czynienia z kreowaniem tęczowej narracji z cyklu "zaszczute dziecko LGBT":

"Jej rówieśnicy twierdzą, że była zaszczuta przez kolegów i koleżanki z klasy na tle orientacji seksualnej" – to znów nieśmiertelna "Gazeta Wyborcza", która żadnych przekonujących dowodów, argumentów czy choćby poszlak nie jest w stanie wskazać. Nie trzeba być profesorem psychologii rozwojowej, by zauważyć, że kreowanie narracji o dwunastolatce, która miałaby zostać doprowadzona do samobójstwa z powodu preferencji płciowych wydaje się czymś dziwacznym, zwłaszcza, że wulgarne "dziennikarstwo" tego rodzaju przypomina mechanizm tworzenia zwykłych plotek. Plotki te zaczęły żyć własnym życiem, gdy zaczęła je powtarzać wczoraj w serwisach społecznościowych posłanka lewicy Barbara Nowacka, wykorzystując śmierć dziecka do prymitywnego politycznego ataku:

"Reakcje rządzących na samobójczą śmierć dwunastolatki zaszczutej na tle orientacji seksualnej. Minister edukacji robi konferencję o napisach na budynku MEN. Rzecznik Praw Dziecka  twardo milczy. Premier powołuje homofoba na szefa MEN. Hańba wam, PiSowcy."

Posłance sekunduje także nieśmiertelny płk Mazguła, komunistyczny oficer, chwalący stan wojenny, broniący demokracji w szeregach KOD, wiążący śmierć dziewczynki z "mordercami z PiSu".

 

Czy aktywiści LGBT mają na celu dobro dzieci? Wątpliwe

Przemoc wśród dzieci przybierająca w skrajnych formach postać zjawisk przypominających niemal koszarową falę, istnieje nie do dziś. Zawsze istnieli też słabsi, zawsze były klasowe ofiary. Dzieci potrafią dotkliwie znęcać się nad sobą już w przedszkolu. Dzisiaj już nawet młodsze dzieci potrafią szykanować się i zaszczuwać z powodu nie posiadania przez kogoś w klasie modnego ciucha albo najnowszego modelu komórki.  Dzieci bywają wobec siebie okrutne, potrafią się prześladować, linczować. "Przechlapane" może mieć także dziecko ze wsi, które znajdzie się w szkole w mieście. Może też być na odwrót, gdy wielkomiastowy dzieciak, na wakacjach choćby, stanie się obiektem agresji ze strony zieciaków z prowincji, które nie uznają go za swojego. U nastolatków z kolei powszechnym powodem ostrej agresji była z dawien dawna długość włosów. Za długie, to czasem, owszem, "pedał", choć częściej metal (w dawniejszych czasach pewnie hipis), za krótkie to "zabić skina sk***syna!" (choć delikwent do żadnej subkultury należeć nie musiał, po prostu obrywał i było to znacznie bardziej częste niż dziś). Czy przemocy nie doświadcza młodzież wykazująca się religijnością? Czy wśród "postępowych" nastolatków nie sekuje się osób, mających co najmiej scetyczny stosunek do alkoholu, papierosów, eksperymentów z narkotykami czy wczesnych doświadczeń seksualnych? Nie wiem, czy ludzie, którzy z uporem maniaka kreują histerię o "ofiarach homofobii - dzieciach LGBT", nie wiedzą, czy też udają, że nie wiedzą, że już 9-10 latki potrafią wyzywać się od "ch***w","cweli" i "pedałów", a kląć lepiej niż niejeden dorosły (w konkurencjach żeńskich w tej grupie wiekowej: "dziwko!", "szmato!", "p***o!" nie należy do rzadkości). Pedagodzy  potwierdzają zresztą, że dziewczynki stają coraz bardziej agresywne i perfidne (co chyba zresztą przeczy genderowym bredniom o spadku przemocy wraz ze zmianą tradycyjnych "stereotypów").

Czy chcę przez to powiedzieć, że problem przemocy wobec homoseksualnych nastolatków nie istnieje lub chcę go zbagatelizować? Bynajmniej. Problem istnieje. I jest jasne, że należy w takich przypadkach interweniować, tak jak zresztą w każdym innym przypadku agresji rówieśniczej.

Czy elgiebetowskie jaczejki, grające koniunkturalnie sprawami płci i preferencji seksualnych, faktycznie mają na celu autentyczną pomoc nieletnim, zagrożonym przemocą i samobójstwami? Biorąc pod uwagę to, co zaprezentowali, wątpię. W ubiegłym roku w Polsce miało miejsce 224 samobójstw nieletnich. Nieskutecznych prób samobójczych było znacznie wiecej. Ich przyczyny są bardzo różne, a mogą być nimi dolegliwości psychiczne, kłopoty w nauce, patologia w domu, zawód miłosny, czy też najróżniejsze traumatyczne doświadczenia, niekiedy niepojęte dla dorosłych w swych przyczynach, ale przerażające w potencjalnych skutkach (gdy na życie porywa się uczeń, któremu rodzice np. odcięli dostęp do komputera). Przypadki, którymi posługują się homoaktywiści, zideologizowani politycy czy dziennikarze, pochodzą z kilku lat, a więc z okresu, w którym można mówić o ok. tysiącu skutecznych prób samobójczych wśród nieletnich. Z morza tragedii, na siłę wypreparowano kilka przypadków, które są sprzedawane opinii publicznej w sposób skrajnie zmanipulowany i naciagany jako "zaszczucie dzieci LGBT", a  które, jak się okazuje, w ogóle nie muszą mieć nic wspólnego z jakimikolwiek kwestiami preferencji seksualnych.

 

Akcja jest zaplanowana i profesjonalna

Jaki jest cel takich akcji, można się domyślać. Zresztą sami inicjatorzy tego rodzaju brudnych kampanii bynajmniej tego nie kryją i piszą o tym otwarcie w swoich mediach. Wystarczy włączyć internet. Skoro przemoc ma miejsce w szkole, co należy zrobić zdaniem tęczowych ideologów? Należy posłać do szkół seksedukatorów. Co jeszcze wciska lobby LGBT? Ano, dowiadujemy sie, że korzystne będzie też zatrudnianie "nauczycieli LGBT", którzy "posłużą jako wzór do naśladowania". Niektóre rozumowania i wnioski są jeszcze bardziej oryginalne: "zawieranie małżeństw osób tej samej płci powoduje spadek liczby prób samobójczych wśród dzieci". Ktoś ma wątpliwości? Przecież "międzynarodowe badania naukowe dowiodły". A więc, w imię ratowania życia dzieci rozwalmy instytucję małżeństwa i rodziny. Dowiemy się też, że problemy psychiczne oraz skłonność do prób samobójczych wśród nastoletnich homoseksualistów to efekt "stresu mniejszościowego", związanego m.in. z odczuwanym wstydem. A skoro powodem dolegliwości jest wstyd, to jaki wniosek? Jedynym wyjściem będzie zastąpienie wstydu dumą. Dumą z powodu preferencji seksualnych, i to akurat homoseksualnych (bo pewnie ewentualna duma z odczuwania popędu do osobników płci przeciwnej to przecież "uprzedzenia" i "homofobia").

W kontekście ostatnich ekscesów tęczowych aktywistów warto zadać sobie pytanie: Czym różni się obecna sytuacja społeczna i prawna homoseksualistów od sytuacji w czasach rządów PO czy lewicy?  Całą awanturę rozkręcił nie kto inny, tylko lobby LGBT. Ataki przybrały na sile w czasie kampanii prezydenckiej, a ich celem był Andrzej Duda. Kontynuacją jest ciąg ekscesów i napadów w wydaniu bojówek LGBT, zresztą z heteroseksualnym chuliganem jako ich ikoną. Niedawno w ramach tego rodzaju akcji, inny gagatek, mający podobnie "niebinarny" stosunek do faktów i przestrzegania prawa, zaczał samowolnie ustawiać wymyślone przez siebie znaki drogowe i sprzedawać w świat fakenewsy o istnieniu w Polsce terytoriów, gdzie homoseksualiści nie mają wstępu. Coraz bardziej staje się widoczne, że geje i lesbijki służą tęczowym aktywistom jako mięso armatnie, co zresztą wielu z nich zauważa. Teraz przyszedł czas na cyniczne granie śmiercią dzieci.

Tomasz Poller