Tomasz Poller: Był Pan jednym z tych, którzy obawiali się kapitulanctwa ze strony rządu, gdy chodzi o spór z Unią Europejską. Jan Pan ocenia porozumienie wynegocjowane przez Polskę i Węgry z niemiecką prezydencją?

Witold Gadowski, dziennikarz, publicysta: To jest taki ładnie zapakowany, gorzki cukierek. Ładnie zapakowany przez PR rządowy. Przedstawiony jest jako sukces, a jest to klęska. To jest to, czego się obawialiśmy, czyli rozszerzenie, bezprawne de facto, traktatu z Maastricht i traktatu z Lisbony. Unia Europejska uzurpuje sobie coraz więcej totalitarnych praw wobec krajów członkowskich, zwłaszcza tych słabszych, no i to jest jeden z przejawów tej tendencji.

Należało grać dalej? Czy w ogóle, Pana zdaniem, można było osiągnąć więcej?

W sytuacji, gdy w Stanach Zjednoczonych następuje zmiana warty i wiadomo, że Niemcy nie będą już miały kagańca, to sytuacja jest beznadziejna. Można było lepiej grać, ale ta gra, którą prowadzi nasza dyplomacja, jest wyjątkowo niezręczna. Dużo lepiej robi to Victor Orban. Bo nie można grać bez alternatywy. My włożyliśmy wszystkie jajka do jednego koszyka, jeżeli chodzi o obóz władzy w Stanach Zjednoczonych, a teraz właściwie nie mamy możliwości gry z Unią Europejską. Nie mamy potężnych sojuszników, nie mamy alternatyw. Ich posiadanie jest oczywiście trudne w przypadku Polski, ale nie niemożliwe. Gdyby inaczej była prowadzona nasza polityka zagraniczna, to mielibyśmy w tej chwili jakieś możliwości nacisku na Unię Europejską spoza Unii, niekoniecznie oparte na Stanach Zjednoczonych. Tych możliwości nie mamy. W tej sytuacji niewiele się da zrobić. Oczywiście można wystąpić z Unii, ale to jest krok bardzo nieprzewidywalny w skutkach. I nie na teraz.

Jeśli narzekamy na wkładanie jaj do jednego koszyka, to z kim właściwie mielibyśmy te sojusze, poza Unią i poza Stanami zawierać?

Polska jest w takiej sytuacji, że musi zawierać sojusze sytuacyjne i zadaniowe z różnymi podmiotami,  które mają zdolność prowadzenia samodzielnej polityki. Czasami można byłoby to rozgrywać, po prostu cynicznie, wykorzystujac siłę Chin, wykorzystując siłę Rosji. Ale do tego trzeba mieć otwarte kanały porozumienia, a my mamy wszystkie pozamykane. Powinniśmy być państwem, które w konkretnych sprawach uprawia taki swing, uprawia taki balans, z którym Unia miałaby się liczyć, wiedząc, że Polska ma alternatywy w konkretnych sprawach. My nie prowadzimy takiej polityki, taką politykę prowadzi Victor Orban, dlatego jest mocniejszy. Mówiac krótko, oczywiście piękne są te tyrady niepodległościowe, mówiące "veto albo śmierć", bo tak też politycy rządowi się wypowiadali, i to ci głupi, mówiąc krótko, którzy nie wiedzieli, jak wyglądaja realia polityki. Wypowiedzi typu "veto albo śmierć" są nieodpowiedzialne, bo nie uwzględniają realnej oceny sił. Można populistycznie uzyskiwać punkty krzycząc, ale z tego krzyku nic nie ma. Należy zwrócić uwagę, gdzie tkwią słabości naszej polityki zagranicznej i powoli to naprawiać. To jedyne, co w tej sytuacji możemy zrobić.