To nie prima aprilis. Brukselscy biurokraci ciężko pracują więc aktualnie wzięli się za rynek luksusowych kosmetyków. Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów Unii Europejskiej (SCCS) chce rozszerzenia listy potencjalnie niebezpiecznych alergenów, które mogą zawierać popularne marki.

Wśród produktów na indeksie znalazły się najbardziej kultowe zapachy w tym słynny Chanel no. 5, Miss Dior, Shalimar Guerlain oraz Angel Thierry Muglera. Branża perfumiarska dostała szału. – Chanel no. 5 nigdy nie zrobił nikomu krzywdy – uważa Sylvie Jourdet z Francuskiego Stowarzyszenia Perfumiarzy. – To będzie śmierć perfum. Im więcej składników naturalnych przy komponowaniu zapachu, tym większe ryzyko uczulenia. Jaśmin, bergamotka, wszystkie one zawierają alergeny – tłumaczy.

Obecnie na liście znajduje się 26 zakazanych składników. Urzędnicy chcą, aby była ona rozszerzona co najmniej do 100. Mają się na niej znaleźć m.in. olejki z mchu dębowego, limonki, tangerynki, kumaryny czy róży. Zawartość składników uzyskiwanych z roślin ma zostać zmniejszona do 0,01 proc. Ryzyko uczulenia na naturalne składniki ocenia się na 1- 3 proc. Na opakowaniach mają się pojawić antyalergiczne ostrzeżenia.

Właściciele słynnych francuskich marek przecierają oczy ze zdumienia. Chanel no. 5 jest sprzedawany na rynku od 93 lat. – Jeśli cytrusowe olejki mogą komuś zrobić krzywdę, należałoby ze sklepu usunąć pomarańcze – skonstatował jeden z ekspertów rynku perfumiarskiego Frederic Malle.

Czyżby wielkie koncerny chemiczne i farmaceutyczne znalazły już właściwe, nieuczulające „odpowiedniki” naturalnych aromatów? O tym dowiemy się już wkrótce. Co na to polscy europosłowie? Czy od tej pory będą roztaczać wyłącznie swój naturalny zapach?

Tomasz Teluk