Marta Brzezińska: W tym tygodniu Sejm zajmie się projektami ustaw o związkach partnerskich. Kolejny temat zastępczy?

 

Artur Górski, PiS: Nie bez powodu projekty będą procederowane na tym samym posiedzeniu Sejmu, na którym będziemy debatować nad wnioskiem PiS o odwołanie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. To nie jest przypadkowa zbieżność. Moim zdaniem chodzi o to, aby uwaga mediów, jak i opinii publicznej, skoncentrowała się na odnowionym sporze światopoglądowym wokół tych projektów. PO chce w ten sposób zagłuszyć debatę publiczną na temat dramatycznej sytuacji w służbie zdrowia. To świadome działanie. Ponadto, nie mam wątpliwości, że ma ono charakter prowokacyjny, jest próbą wpisania PiS, jako partii o skrajnych poglądach, w konflikt światopoglądowy na tle sporu z lewicą o tzw. prawa mniejszości seksualnych. PO che po raz kolejny pokazać się jako partia środka, która unika sporów ideowo-politycznych, a której zależy na kompromisie. Choć oczywiście, cześć posłów Platformy poprze stanowisko PiS, a jeszcze inni – projekty Ruchu Palikota i SLD. Jest to polityka: Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.

 

Chodzi także o prawdziwe meritum. To następny etap w drodze do uzyskania podobnego statusu prawnego związków jednopłciowych wobec tradycyjnych rodzin, co w przyszłości ma doprowadzić do legalizacji adopcji przez homoseksualistów. To kolejny krok w długim marszu środowisk homoseksualnych o narzucenie swoich standardów całemu społeczeństwu.

 

Homoseksualni aktywiści argumentują jednak, że obecne rozwiązania prawne ich dyskryminują, unieszczęśliwiają. Wyliczają oni, że nie mogą po sobie dziedziczyć, odwiedzać się w szpitalach, decydować o sobie wzajemnie. Faktycznie są im do tego potrzebne gwarantowane ustawą rozwiązania?

 

Pokazywanie się w roli poszkodowanych i dyskryminowanych jest dla środowisk gejowskich bardzo wygodne, tym bardziej w świetle unormowań prawnych, które coraz częściej spotykamy w różnych krajach Unii Europejskiej. Oni próbują swoje postulaty włączyć do walki o prawa człowieka, które jednak mają charakter uniwersalny, dotyczący np. małżeństw, rodziny. Moim zdaniem, nie wolno mylić i utożsamiać związków tej samej płci z małżeństwami. Należy pamiętać, że głównym argumentem podnoszonym przez środowiska homoseksualne jest bycie nieszczęśliwymi z powodu niemożności formalnego zawierania związków, czy kochania się. Sam dostawałem maile z takimi argumentami. A przecież żadną ustawą nie zalegalizuje się miłości czy przyjaźni! To próba ideologizacji pewnych problemów.

 

Kwestia problemu miłości w tych relacjach jest w ogóle kwestią bardzo sporną. Moim zdaniem, prawdziwa miłość jest możliwa tam, gdzie w sposób naturalny może pojawić się potomstwo jako owoc tej miłości. Tutaj możemy mówić raczej o przyjaźni, a miłość jest argumentem używanym właśnie po to, aby uzasadnić prawa dotyczące możliwości adopcji. Znamy przypadki adopcji dzieci przez pojedyncze osoby, przez lesbijki, ponieważ takie prawa od wielu lat mają także osoby, które nie są w związku. Dzieci już teraz są wychowywane w nieformalnych związkach, także jednopłciowych. Niestety, atmosfera, w której się wychowują, nie sprzyja rozwojowi naturalnej seksualności. Dlatego tak niebezpieczna jest legalizacja rozwiązań, które umożliwią adopcję homoseksualistom na szeroką skalę.

 

Zwolennicy adopcji przez homoseksualistów odpowiadają jednak, że w rodzinach tradycyjnych także rodzą się przestępcy, również zdarzają się patologie. I to na większą skalę. I pytają, czy lepiej być wychowanym przez dwóch tatusiów, którzy zapewnią dobrobyt i będą kochać, czy w rodzinie heteroseksualnej, ale patologicznej.

 

Pamiętajmy, że rodziny heteroseksualne, które często określane są jako patologiczne, żyją w konkretnej rzeczywistości społecznej i ekonomicznej. Takich rodzin jest bardzo dużo, dlatego w przypadku zdarzających się patologii, które są dodatkowo nagłaśniane przez media, statystyki przemawiają na ich niekorzyść. Jeszcze raz podkreślam, że bardzo ważnym czynnikiem, decydującym w przypadku rodzin tradycyjnych, jest potomstwo. W sytuacji kryzysu demograficznego, zalegalizowanie związków jednopłciowych, prawne usankcjonowanie tego nurtu antycywilizacyjnego, pogłębi problem demograficzny. To nie jest tylko kwestia pozwolenia homoseksualistom na wychowywanie dzieci. To kwestia tego, aby państwo zadbało o tradycyjną rodzinę, prowadziło politykę prorodzinną, która spowoduje rozwój populacji. Tymczasem, zajmujemy się problemami zastępczymi, osób, które czują się niedowartościowane w sensie prawnym i emocjonalnym. Osób, które stanowią naprawdę pewien margines społeczeństwa, pomijając jednocześnie rodziny tradycyjne, czyli większość. Co robi państwo, aby likwidować patologie w tradycyjnych rodzinach? To jest główny problem, a nie przedstawiony w przedłożonych projektach ustaw.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska