Mają swoich guru, slang, zamknięte fora i zjazdy. Są samozwańczymi "artystami uwodzenia". Ćwiczą podejścia z domykaniem, sprawdzają się na dayach i nightach. Wystawiają ocenę UG, HB i SHB. Ich środowisko jest tak hermetyczne, jak język, którym się posługują. - Ta cała komitywa działa jak sekta. Są "szczury", które na drabince hierarchii znajdują się na samym dole, trochę lepiej pracujący kursanci i trenerzy. Uczestnik szkolenia konsultuje z guru uwodzenia każdą decyzję - opowiada portalowi WawaLove.pl 28-letni Stanisław, który sam kilka lat tkwił w środowisku zwanym PUA.

"PUA-si" mają jasny cel: uwodzić. Tym, którym "podejścia" nie wychodzą, zależy jeszcze bardziej. Wystają na ulicach i w galeriach handlowych po kilka godzin. W tym czasie potrafią zaczepić nawet do kilkudziesięciu kobiet. "Dołącz do bractwa tych, którzy już od roku pławią się w bogactwie nieograniczonego wyboru, którzy gładko penetrują nowe i podniecające możliwości” - tak zachwala stronę "Hipnotyczne uwodzenie" Yebi. O tym, że na czas kursu trzeba zerwać wszystkie dotychczasowe kontakty, nikt wcześniej nie informuje.

Decyzja o rozpoczęciu kursu uwodzenia zwykle związana jest z brakiem, nigdy z dążeniem do czegoś. - Odczułem kiedyś wyjątkowo silną presję, by mieć to, czego nie miałem: łatwość w nawiązywaniu relacji z kobietami. Bardzo chciałem się tego nauczyć - opowiada Stanisław, który sześć lat temu zaczął interesować się metodami PUA. Kiedy wgłębiał się w temat, nie było mowy o godzinach spędzanych w galeriach handlowych na ćwiczeniu "podejść". Stanisław wspomina, że kilka lat temu ludzi, którzy byli "artystami uwodzenia", było znacznie mniej. - To była garstka zainteresowanych, która po latach rozrosła się na dużą skalę - mówi 28-latek.

PUA-si działają schematycznie. Spośród tłumu wybierają dziewczynę, któej uroda zrobiła na nich największe wrażenie. Odliczają trzy sekundy i, choćby nie wiem co, podchodzą. - Trzeba zaczepić ją ręką, stać naprzeciwko niej w bliskiej odległości i zacząć mówić: "bardzo mi się podobasz", "bardzo chcę cię poznać". Później trzeba pobudzić emocje tak, by wyciągnąć od dziewczyny numer telefonu albo zabrać ją na szybką randkę - mówi Stanisław. Każde podejście ma ten sam cel. - Wszystko zmierza ku temu, by jak najszybciej "domknąć podejście", czyli przespać się z nią. Najlepiej, gdy dzieje się to na drugim, lub trzecim spotkaniu - dodaje.

Kursy PUA największy nacisk kładą na praktykę. Owszem, trenerzy podsuwają kursantom motywacyjne filmiki i ewentualnie literaturę autorów zza oceanu, ale liczy się przede wszystkim czyn. A jeszcze bardziej jego efekt. - Między PUA-sami wytwarza się niezdrowa presja na "podchodzenie". Zaczynają odcinać się od swoich znajomych i dotychczasowego życia - mówi Stanisław. Panuje między nimi nieformalna zasada: jeśli zdecydujesz się na kurs, zostawiasz za sobą dotychczasowe życie. Mężczyzna przestaje kontaktować się z przyjaciółmi. Od tego momentu jego czas wypełnia PUA. - Dochodzi do tego, że w notesie z kontaktami PUA-sowi zostaje kilka numerów: mama, tata, kolega z forum, drugi kolega z forum, trener i kilka dziewczyn, które poderwał - wylicza Stanisław.

(...)

CAŁOŚĆ PRZECZYTAJ TUTAJ

Źródło: Wawalove.pl