Grzegorz Schetyna skręca w prawo, Michał Kamiński chce skręcać w lewo, a gdzie skręci KOD i co z tego wyniknie? O komentarz na temat strategii i prawdopodobnych przyszłych działań opozycji poprosiliśmy publicystę Łukasza Warzechę.

 

W słynnym ostatnimi czasy wywiadzie Grzegorz Schetyna zapowiedział powrót Platformy Obywatelskiej do korzeni czyli do ideałów konserwatywno-liberalnych. Jak Pan ocenia taką ideę Schetyny? Czy to może przynieść jakiś skutek?

W interpretacjach tego wywiadu Grzegorza Schetyny pojawiło się dużo stwierdzeń, że Schetyna chce upodobnić Platformę do Prawa i Sprawiedliwości. Jednak o ile dobrze zrozumiałem zapowiedzi lidera PO, nieco inaczej odbieram jego plan. Przecież jeżeli Grzegorz Schetyna mówi o powrocie o liberalnych ideałów w sferze gospodarki, a zarazem światopoglądowym skręcie w stronę konserwatyzmu, nie oznacza to upodobnienia się do PiS.

Nieprawdziwe są więc zarzuty, że Schetyna chce upodobnić się do partii rządzącej i w ten sposób walczyć o jej elektorat?

Jeżeli patrzymy już nie tylko na deklaracje partii Jarosława Kaczyńskiego, ale także na to, co już zostało przez PiS zrobione i co ma być zrobione w najbliższym czasie, PiS z pewnością nie jest partią konserwatywno-liberalną. Powiedziałbym, że jest raczej partią patriotyczno-etatystyczną, ale na pewno nie konserwatywno-liberalną. Pomysły wdrażane przez PiS jak podwyższenie płacy minimalnej, które wejdzie po podpisie prezydenta, program 500 Plus, mechaniczna obniżka wieku emerytalnego, a jednocześnie brak podwyższenia kwoty wolnej od podatku, sytuują gospodarczo PiS raczej po lewej niż po prawej stronie.

Plan „powrotu do źródeł” postulowany przez Schetynę może się więc powieść?

W jakiejś mierze tak, choć jest to oczywiście obwarowane bardzo, bardzo wieloma zastrzeżeniami. Pierwszym problemem, z którym Schetyna musi się liczyć, to kwestia wiarygodności partii wobec jej wyborców, czyli po prostu stosunku na linii Platforma-wyborcy. PO jest w tej chwili partią bardzo mało wiarygodną i nie wiem, czy możliwe byłoby odzyskanie tej wiarygodności. Drugim problemem jest wewnętrzna degrengolada partii. Już w tej chwili trwa tam bardzo ostra walka z przywództwem Schetyny. Trudno przy takim zamieszaniu wewnętrznym tworzyć nowy, spójny przekaz ugrupowania. To są dwa główne problemy PO.

A zakładając, że te problemy jednak udałoby się pokonać?

Moim zdaniem taka zmiana kursu, biorąc pod uwagę dzisiejsze notowania Platformy, chyba nie spowodowałaby jakiś dużych strat. Nie sądzę, by duża grupa wyborców o lewicowych przekonaniach odeszła od Platformy. To oczywiście zależy od tego, jak taka zmiana kursu byłaby dokonywana, czy byłaby gwałtowna i wyraźna. Być może jest jakaś grupa wyborców, którą Platforma Obywatelska mogłaby odbić, ale pytanie komu – Prawu i Sprawiedliwości, czy może raczej Nowoczesnej? Myślę, że jednak temu drugiemu ugrupowaniu.

Dlaczego?

Nowoczesna startowała do wyborów z silnym przekazem liberalnym gospodarczo, ale bez akcentu konserwatywnego, przy czym okazała się partią zupełnie pozbawioną idei i całkowitą wydmuszką. Myślę, że jest bardzo wielu ludzi np. przedsiębiorców, którzy liczyli na to, że Nowoczesna będzie serwować dobre i dopracowane pomysły liberalne, ale bardzo się rozczarowali. Jeżeli teraz Platforma weszłaby w tę rolę, czyli w pewnym sensie zaczęła wypełniać obietnice wyborcze Nowoczesnej, mogłaby przejąć pewną część elektoratu Ryszarda Petru.

A jakie są szanse na pozyskanie części elektoratu PiS?

Jeżeli chodzi o wyborców PiS myślę, że ta część nie byłaby taka duża, choć może jakaś by była. Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej pozycjonowało się jednak dość wyraźnie jako partia socjalna. Myślę jednak, że może istnieć grupa osób lepiej sytuowanych i przedsiębiorców, którzy w wyniku rozczarowania Platformą zagłosowali na PiS, a obecnie mogą się czuć zawiedzeni tym, że PiS o nich zapomniało, a przecież w ich kampanii jednak pojawiały się wątki dotyczące pomocy dla małych przedsiębiorców. Być może właśnie do nich mogłaby przemawiać PO.

Jak duża to może być grupa?

Sądzę, że w tej wielkiej skali wyborców PiS wynoszącej pięć milionów ludzi, mówimy może o dwustu, albo o trzystu tysiącach. To nie jest więc duża liczba. Jest to jednak jakaś grupa. Zastanawiam się, czy deklaracja Schetyny nie jest też próbą zamaskowania tego, co się dzieje od początku między Platformą i Nowoczesną, czyli walki o podobny elektorat. Aby nie powodować reakcji konfrontacyjnej ze strony Petru, Schetyna mówi o wojnie o wyborców PiS, podczas gdy tak naprawdę program liberalny Platformy byłby próbą odebrania wyborców Nowoczesnej.

Czy w ten układ mógłby wkroczyć KOD? Dziś w wywiadzie Mateusz Kijowski mówił, że widziałby członków KOD na listach wyborczych różnych komitetów. KOD nie jest więc już tak „apolityczny”, jak kiedyś. Czy możemy się spodziewać jeszcze większego wkroczenia na scenę polityczną i np. założenia partii przez to środowisko? Jakby to mogło wpłynąć na sytuację?

Mateusz Kijowski chce wyraźnie pogodzić ambicje polityczne ze swoimi wcześniejszymi deklaracjami. Mówi, że chce aby członkowie KOD byli na różnych listach wyborczych, więc chce tu stworzyć przekaz, że KOD wciąż nie tworzy partii, ale „rozpuszcza” swoje ideały po różnych środowiskach. Nie ma oczywiście wątpliwości co do stricte politycznej natury KOD. Moim zdaniem ewentualna współpraca między tym środowiskiem a Platformą jest jednak nierealna. Tu mamy do czynienia z walką o władzę. Znacznie bliżej KOD do Nowoczesnej, a tak naprawdę KOD wydaje się być emanacją środowiska skupionego wokół „Gazety Wyborczej”.

A więc nie powinniśmy się spodziewać sojuszu KOD-Platforma?

KOD ma ogromne wsparcie ze strony „Wyborczej” i w pewnym uproszczeniu zakładałbym, że jest jej „projektem politycznym”. Nie przewidywałbym owocnej i ścisłej współpracy KOD z Platformą. Sądzę, że Schetyna uporawszy się trochę z wewnętrznymi sporami, będzie próbował windować PO na pozycję głównej partii opozycyjnej, którą już prawie utraciła w starciu z Nowoczesną. W realizacji tego celu KOD byłby raczej przeszkodą niż pomocą. To byłby bowiem obcy element w strukturach, który potencjalnie mógłby sprawiać problemy. Żaden lider by się na coś takiego nie zdecydował, bo równałoby się to z wpuszczeniem pewnego rodzaju kretów do własnego ugrupowania.  

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW