Podczas zakończonych w ubiegłym tygodniu ćwiczeń NATO doszło do niepokojącego incydentu. Największe manewry wojskowe Sojuszu Północnoatlantyckiego od zakończenia zimnej wojny, Trident Juncture 2018 , odbywały się w dniach 25 października-7 listopada. Brało w nich udział ok. 50 tys. żołnierzy z 31 państw NATO oraz krajów partnerskich. 

Podczas ćwiczeń doszło do zakłóceń sygnału GPS w Laponii. Pojawiły się przypuszczenia, że za incydentem mogła stać Federacja Rosyjska. Kreml jednak wszystkiego się wypiera. 

O tym, że Rosja może mieć związek z problemami z funkcjonowaniem nawigacji GPS podczas zakończonych tydzień temu manewrów NATO, mówili m.in. prezydent i premier Finlandii. Głowa państwa, Saul Niinisto zaznaczył również, że należy wyjaśnić, w jaki sposób i z czyjej strony mogło dojść do ingerencji. 

Co na to Moskwa? Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow oświadczył dziś, że rosyjskim władzom nic nie wiadomo, aby Moskwa miała związek z zakłóceniami nawigacji GPS podczas manewrów Trident Juncture 2018. 

Zdaniem Pieskowa, „obecnie istnieje tendencja do ogólnego obwiniania Rosji o wszystkie ciężkie grzechy”. Rzecznik prezydenta Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina ocenił, że "z reguły" tego rodzaju oskarżenia są "bezpodstawne".

yenn/PAP, Fronda.pl