1. We wczorajszej „Wyborczej” ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem „CIT i pogoń za kosztami. Kłopot z bardzo ważnym podatkiem”, z którego wynika, że jego autor Piotr Skwirowski, dostrzegł problem ucieczki wielu firm (szczególnie zagranicznych) w koszty uzyskania przychodu aby pomniejszyć wpłaty podatku dochodowego od osób prawnych do polskiego budżetu.

Problem, który od wielu lat zauważało wielu niezależnych ekonomistów (choć nie kolejni ministrowie finansów z koalicji Platforma-PSL), dostrzegła nagle także „Wyborcza” publikując wspomniany wyżej tekst.

Autor posiłkując się danymi pochodzącymi z resortu finansów zwraca uwagę, że od 2008 roku rośnie w Polsce liczba podmiotów gospodarczych płacących CIT, rosną ich przychody, natomiast maleją wpływy z tego podatku do budżetu państwa.

2. Otóż w roku 2008 podatek CIT płaciło w naszym kraju 312,4 tysiąca firm i w każdym olejnym roku ich ilość rosła od kilku do kilkunastu tysięcy, by w roku 2013 osiągnąć lekko ponad 400 tysięcy.

Podobnie jest z przychodami jakie osiągają te firmy. W 2008 roku było to niewiele ponad 3 biliony złotych, a w roku 2013 przychody te przekroczyły znacznie kwotę 5 bilionów złotych czyli zostały prawie podwojone.

Natomiast wpływy z podatku CIT osiągnęły w 2008 31,2 mld zł z kolei w latach 2009-2010 uległy znacznemu zmniejszeniu do poziomu odpowiednio 25,5 mld zł i 28,9 mld zł z powodu wyraźnego spowolnienia wzrostu gospodarczego, by później znowu urosnąć do 31,5 mld zł, a w latach 2012 - 2013, znowu zmalały do poziomu 28 mld zł.

Autor wprawdzie pisze, że jednocześnie zmniejszała się tzw. efektywna stawka podatku CIT z 17,9 % w 2008 roku do 17% w roku 2013 (przy nominalnej 19% ) ze względu miedzy innymi na coraz większą ilość funkcjonujących w specjalnych strefach ekonomicznych.

Jednocześnie zwraca uwagę na coraz powszechniejsze zjawisko tzw. optymalizacji podatkowej, zwalnianie z podatku dochodowego, dywidend, odsetek i należności licencyjnych wypłacanych z Polski do spółek-matek w UE, Europejskim Obszarze Gospodarczymi i w Szwajcarii, a także na zjawisko sztucznego budowania kosztów aż do wykazywania strat, które odlicza się w kolejnych latach podatkowych, głównie przez zagraniczne firmy.

3. Od kilku lat jeszcze jako poseł na Sejm RP zwracałem uwagę ministrom i wiceministrom finansów na to zjawisko, posługując się zresztą danymi tego resortu dotyczącymi tzw. wydajności systemu podatkowego ale niestety bez specjalnej ich reakcji.

Przypomnijmy tylko, że spadek dochodów podatkowych w stosunku do PKB jest wyraźnie obserwowany od końca 2007 roku i to mimo rosnących z roku na rok stawek podatkowych za rządów Platformy i PSL-u.

Relacja ta wyraźnie rosła w latach 2005-2007 z 15,9% do 17,5%, a już od 2008 roku zaczęła gwałtownie spadać do 14,6% w 2013 roku, a na koniec 2014 roku według przewidywań samego ministra finansów, ma wynieść tylko 14,4%.

Ta różnica pomiędzy najlepszą wydajnością w 2007 roku i najgorszą przewidywaną na rok 2014 wynosi aż 3,1% PKB, co w warunkach tego roku oznacza, że do prywatnych kieszeni zamiast do budżetu państwa, wpłynie kwota przynajmniej 52 mld zł (1% PKB w cenach bieżących w 2014 17,4 mld zł).

4. Najbardziej przyczyniło się do tej sytuacji załamanie wpływów z podatku VAT ale jak się okazuje także wpływy z podatku CIT i to głównie od firm zagranicznych wyraźnie spadają mimo, że ich obroty rosną.

Może więc zamiast CIT i całego tego skomplikowanego systemu rodzajów kosztów, które mogą być kosztami uzyskania przychodów i jeszcze dłuższej listy kosztów które kosztami uzyskania przychodów być nie mogą i tych prób przechytrzania urzędników aparatu skarbowego przez księgowych spółek, zaproponować wprowadzenie niskiego podatku obrotowego? ("Wyborcza" się na takie rozwiązanie oburza).

Stawka tylko w wysokości 1% przy przychodach firm płacących CIT, przekraczających 5 bilionów złotych, dałaby wpływy do budżetu przekraczające 50 miliardów złotych, a wiec blisko 2-krotnie większe niż te osiągane obecnie.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl