– W środowisku dziennikarskim od dawna nie było tajemnicą, że „smutni panowie” lubią nas podsłuchiwać i to nie zawsze legalnie – mówił w programie „Po przecinku” Rafał Ziemkiewicz, publicysta „Do Rzeczy”. To właśnie ten tygodnik opublikował listę 27 dziennikarzy inwigilowanych przez poprzedni rząd. Zdaniem Wiesława Dębskiego z Wirtualnej Polski, podsłuchiwani byli nie tylko dziennikarze.


Tygodnik „Do Rzeczy” ujawnił w poniedziałek nazwiska dziennikarzy, którzy byli inwigilowani przez poprzedni rząd. Nazwiska te ustalił Cezary Gmyz, według którego za rządów PO-PSL śledzeni byli m.in. ówczesny redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki i jego zastępca Piotr Gabryel, a także wielu reporterów. 

– Dotyczy to różnych śledztw, operacji, służb specjalnych. Dziennikarze plotkują, mają dużą wiedzę, a ci panowie do wszelkich informacji ciągną jak muchy do miodu. Nie jestem tym zaskoczony, co udało się koledze Gmyzowi potwierdzić – komentował te ustalenia w TVP Info Rafał Ziemkiewicz. – Sposobem reagowania tej władzy było właśnie podsłuchiwanie dziennikarzy, żeby się dowiedzieć, skąd wiedzą różne rzeczy – dodał.

 
Zdaniem Wiesława Dębskiego z Wirtualnej Polski nie wiadomo, czy podsłuchy były legalne, czy nie. – Podsłuchują dziennikarzy, żeby zdobyć ich źródła informacji. Jak będziemy z redaktorem Ziemkiewiczem gaworzyć z ludźmi, którzy będą nam różne rzeczy mówili, to mogą dojść po nitce do kłębka – mówił Dębski. Dodał, że wszystkie rządy czy służby wykorzystywały możliwość podsłuchiwania. – Nie tylko dziennikarzy, ale i innych osób. Jesteśmy jednym z krajów mających największą tego typu działalnością operacyjną – powiedział.
 
wbw/TVP Info