W nocy z 9 na 10 września, w czasie rosyjskiego ataku na Ukrainę, w polską przestrzeń powietrzną wtargnęło 21 rosyjskich dronów. Wojsko zdecydowało o zestrzeleniu kilku bezzałogowców, które miały stwarzać realne zagrożenie. Do najpoważniejszych szkód doszło w Wyrykach na Lubelszczyźnie, gdzie uszkodzony został dach jednego z domów. Pierwotnie przypuszczano, że na dach spadł dron lub fragment dronu. Później media ujawniły jednak, że w budynek uderzyła rakieta wystrzelona w celu strącenia jednego z rosyjskich bezzałogowców.
Rządzący publicznie zapewniali, że właściciele nie pozostaną bez pomocy i ich dom zostanie odbudowany. Teraz jednak Interia donosi, że dotychczas do państwa Wesołowskich nie dotarła żadna pomoc.
- „Jest gorzej, jesteśmy załamani”
- mówi portalowi pani Ala.
- „Jest dziura w ścianie, dziura w suficie. Do środka leje się woda, my próbujemy to łapać w miednice, wanny ale przecież to nic nie daje”
- relacjonuje.
Jej mąż, pan Tomasz podkreśla: „mury piją wodę, przecież to trzeba już równać z ziemią, bo zaraz się zawali”.
- „O nas wszyscy zapomnieli. Jak telewizja wyjechała, o naszym domu przestało się pisać, to koniec. Nikt palcem nie ruszył”
- dodaje.
