Jeszcze niedawno Azerbejdżan zapewniał, że jego pomoc dla Ukrainy ogranicza się wyłącznie do wsparcia humanitarnego. Jednak narastające napięcia w relacjach z Moskwą zmieniły sytuację. Na froncie pojawiły się azerskie myśliwce, uzbrojone w pociski R-27 średniego zasięgu i R-73 krótkiego zasięgu, które już biorą udział w starciach z rosyjskim lotnictwem.
Zdaniem ekspertów, MiG-29 mogły znaleźć się na Ukrainie wcześniej – część z nich serwisowano w Lwowskich Zakładach Remontowych jeszcze przed rosyjską inwazją. Choć zakłady zostały w marcu 2022 roku zbombardowane, część maszyn przetrwała. Teraz jednak, jak wskazują analizy, oficjalna zgoda Baku na ich wykorzystanie sprawiła, że samoloty powróciły do swojego pierwotnego właściciela – bo to właśnie od Ukrainy Azerbejdżan kupił kiedyś 15 MiG-29.
Według danych grupy analitycznej Oryx, Ukraina przed wojną dysponowała około 50 MiG-29, z których do dziś 31 zostało zniszczonych. Straty uzupełniały dostawy sojuszników – 14 maszyn przekazała Polska, 13 dostarczyła Słowacja, a teraz wsparcie przyszło także z Azerbejdżanu.
Choć Kijów oczekuje na dostawy nowoczesnych F-16 i francuskich Mirage-2000, MiG-29 pozostają istotnym elementem obrony powietrznej. Atutem jest dostępność części zamiennych i dobrze wyszkoleni piloci, którzy od lat używają tych maszyn.
Decyzja Baku to sygnał, że strategiczna równowaga na Kaukazie przesuwa się na niekorzyść Moskwy. Rosja, osłabiona wojną w Ukrainie i sankcjami, nie jest już w stanie pełnić roli gwaranta bezpieczeństwa w regionie. Azerbejdżan, który wcześniej starał się balansować między Kremlem a Zachodem, coraz śmielej orientuje się na współpracę z Kijowem i jego sojusznikami.
To zdecydowanie zła wiadomość dla Putina. Po utracie wpływów w Armenii i ograniczonej kontroli nad sytuacją w Azji Centralnej, utrata Azerbejdżanu oznacza dalsze kurczenie się rosyjskiej strefy wpływów.