Jakie wnioski możemy wywieść z jawnej części porozumień z Dżuddy? 

Przede wszystkim trzeba zrozumieć iż istnieją dwa poziomy na których toczy się gra dyplomatyczna. Jednym poziomem są realne rozmowy o zawieszeniu broni i porozumieniu pokojowym, zaś drugim jest ta pełna emocji i zwrotów wystawa teatralna, która się dzieje dookoła tych rozmów głównie w stosunkach pomiędzy USA i Ukrainą, choć możliwe, że za chwilę podobną dramę będziemy obserwować i na linii Waszyngton – Moskwa. 

Na poziomie realnych rozmów, liczą się pozycje obu krajów, ich potencjały, ich sytuacja na froncie jak również i wola polityczna by nawiązać drugiej stronie swoje warunki. Ten poziom realnie decyduje o możliwości zaprowadzenia pokoju na Ukrainie lub jej braku. Pomimo całej tej burzy dyplomatycznej, która miała miejsce na tym drugim poziomie, o którym mowa będzie niżej, pozycje ukraińska i rosyjska w negocjacjach pozostają diametralne przeciwstawne i zasadniczo niezmienne. Cele strategiczne stron, również pozostają te same. 

Ukraina nadal chce zachować swoją niepodległość i jej celem maksimum jest odzyskanie integralności terytorialnej, a dla Rosji celem strategicznym nadal pozostaje likwidacja ukraińskiego państwa i wchłonięcie go w granice Rosji. Z deklaracji i dyskusji toczących się na Ukrainie można zrobić wniosek, że ukraińskim minimum dla zawarcia porozumienia jest zawieszenie broni bez oficjalnego uznania rosyjskich roszczeń terytorialnych, ale z uznaniem faktycznej rosyjskiej kontroli nad tymi terenami. Poza tym kluczowym dla Ukrainy pozostaje zachowanie swojej armii i przemysłu zbrojeniowego. Pożądanym również dla strony ukraińskiej byłaby jakaś forma gwarancji bezpieczeństwa ze strony państw zachodu. Jednym słowem minimum strony ukraińskiej jest taki stan rzeczy, który pozwoli jej odstraszyć Rosję w przyszłości lub obronić się w razie ponownego ataku. 

Z rosyjskiej strony zaś minimum to jest ta sama likwidacja Ukrainy tylko nie od razu, a „w ratach”. Czyli Rosjanie mogą zaakceptować zawieszenie broni na warunkach, które pozostawiają Ukrainę osłabioną, bez sił zbrojnych i bez wsparcia z zewnątrz. Tak, żeby ułatwić sobie nacisk polityczny na nią w celu podporządkowania politycznego lub ułatwić sobie nową inwazję w przyszłości. 

Te pozycje są absolutnie przeciwne sobie. Ukraina już pokazała, że jest zdecydowana kontynuować walkę w razie jeżeli jej "czerwone linie" zostaną przekroczone w trakcie negocjacji. Ma nadal zdolności do głębokiego rażenia rosyjskiego zaplecza nawet bez danych amerykańskiego rozpoznania satelitarnego. Z drugiej strony taktyka nowej amerykańskiej administracji, która do dnia dzisiejszego polegała na stworzeniu nacisku na Ukrainę przy jednoczesnym dążeniu do ocieplenia stosunków z Rosją, skutkuje tym iż Rosjanie nie widzą żadnych przyczyn ustępować w czymkolwiek. Rosyjskie żądania podczas negocjacji w tej sytuacji będą tylko rosnąć. 

Z tego punktu widzenia działania administracji Trumpa nie tylko nie zbliżyły nas do możliwości zawarcia realnego porozumienia, ale nawet oddaliły tę możliwość, dlatego, że Rosja może w obecnej sytuacji czuć, że jest w o wiele silniejszej pozycji niżeli pół roku temu.

Na drugim poziomie, równolegle z opisanym wyżej realnym procesem pokojowym ma miejsce polityczna gra w ping pong, której sens polega raczej na zyskaniu pewnych punktów politycznych dla administracji Trumpa wewnątrz USA, niżeli na tym żeby jakoś zdecydowanie wpłynąć na wojnę rosyjsko-ukraińską. Do tej gry należy na przykład umowa surowcowa, która raz jest na stole i jest gotowa do podpisania przez obie strony, a dzień później już nie jest i już wynegocjowane wcześniej warunki nie zadowalają stronę amerykańską. Sama ta umowa raczej ma charakter symboliczny niż realnie daje jakieś wymierne korzyści Amerykanom. Polityczny sens tej umowy polega na stworzeniu dodatkowego narzędzia nacisku na Ukrainę jak również i usprawiedliwienia dla amerykańskiej protrumpowskiej publiczności możliwego rozszerzenia pomocy wojskowej dla Ukrainy w przyszłości. Z drugiej strony awantura w gabinecie owalnym, która miała miejsce 28 lutego, zerwanie stosunków i wsparcia militarnego dla Ukrainy na kilka dni, należy ocenić jako grę w "przymuszenie Ukrainy do pokoju". Realna zaś pozycja strony ukraińskiej w procesie pokojowym zasadniczo jest cały czas niezmienna. 

W tej chwili pomimo iż umowa surowcowa z Kijowem nadal nie została podpisana, pomoc wojskowa została wczoraj wznowiona, a administracja USA mogła ogłosić "wielkie zwycięstwo" w ramach którego miała przymusić twardym naciskiem Ukraińców do pokoju. Co znowuż ważne jest w kontekście amerykańskiej polityki wewnętrznej i nie ma zbyt dużo wspólnego z realnym procesem pokojowy.  

Pozytywną stroną rozmów w Dżuddzie jest natomiast to, iż w tej chwili, skoro Ukraina jest według prezydenta Trumpa „gotowa do pokoju”, piłka dyplomatyczna zostaje przerzucona na stronę rosyjską i teraz to Rosjanie muszą albo odmówić wprowadzeniu zawieszenia broni albo się zgodzić. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest rosyjskie odrzucenie amerykańsko-ukraińskich propozycji. W ciągu ostatnich dwóch tygodni Rosjanie wielokrotnie podkreślali, że podobne warunki są nie do zaakceptowania. Chyba, że istnieją jakieś niejawne czynniki, które wpływają na bilans sił, których nie możemy w tej chwili ocenić.Na przykład jeżeli realny stan rosyjski gospodarki jest gorszy niż powszechnie się uznaje. 

Czy w razie odmowy Rosjan podpisać zawieszenie broni, prezydent Trump stwierdzi iż problemem teraz są Rosjanie i zacznie naciskać na nich tak jak naciskał przed tym na Ukrainę? Czas pokaże.