W piątek premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedzieli zmiany w sądownictwie, w tym m.in. „wprowadzenie instytucji czynnego żalu”.
- „Jeśli złożą oświadczenie i powiedzą, że to był ich błąd życiowy, to dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje, mogą od następnego dnia startować w nowych konkursach i ubiegać się o funkcjonowanie na nowych zasadach. W pewnym sensie uznajemy ich, że są rozgrzeszeni”
- oświadczył szef resortu sprawiedliwości.
To zbyt wiele nawet jak dla sędziego Igora Tuleyi.
- „Czynny żal nie jest pomysłem środowiska sędziowskiego, ani Iustitii, ani Themis. Sam jestem ciekawy, skąd wzięła się taka dziwna wrzutka w tych projektach zmian”
- powiedział sędzia na antenie radiowej „Trójki”.
- „Nie wyobrażam sobie, aby w XXI wieku, w środku Europy, wymagano od kogokolwiek, aby upokarzał się i składał tego rodzaju oświadczenia. Myślę, że to jest absolutnie niepotrzebne. Trzeba wierzyć, że to, co zostało przedstawione w piątek, to są założenia”
- dodał.
Potwierdził, że „Iustitia” oczekuje od rządu wycofania się z tego pomysłu.
- „Nigdy nie przypuszczałym, że Iustitia może bronić neo-sędziów, ale jeśli wymagano by od kogokolwiek składania tego rodzaju oświadczeń, to myślę, że tutaj stowarzyszenia sędziowskie stanęłyby w ich obronie. Ja nigdy nie złożyłbym takiego oświadczenia”
- podkreślił.