Portal Niezależna.pl ujawnia, że dwa pytania, które padły w trakcie debaty – jedno dotyczące katastrofy demograficznej i prawa aborcyjnego, drugie odnoszące się do wojny handlowej z USA – były znane dziennikarzom jeszcze przed rozpoczęciem transmisji. Ich brzmienie krążyło między mediami, co rodzi pytania o możliwy przeciek do sztabów wyborczych.

Wybuchła burza – komentatorzy zwracają uwagę, że jedno z pytań zdawało się być wyjątkowo wygodne dla Rafała Trzaskowskiego, który w przeszłości jednoznacznie popierał liberalizację prawa aborcyjnego. Pojawiają się więc wątpliwości, czy jego sztab nie otrzymał wcześniej informacji o kierunku, w jakim pójdzie debata.

– To nie pierwszy raz, gdy telewizja publiczna – czy raczej "neo-publiczna" – zachowuje się jak propagandowe ramię jednej strony sceny politycznej – komentuje anonimowo jeden z byłych pracowników TVP. – To nie są już tylko zarzuty o stronniczość, ale realne ryzyko naruszenia zasad równej kampanii – dodaje.

To nie pierwsza kontrowersja związana z Dorotą Wysocką-Schnepf w tej kampanii. Wcześniej część sztabów – m.in. Sławomira Mentzena i Karola Nawrockiego – protestowała przeciwko jej obecności jako współprowadzącej debatę, zarzucając jej stronniczość i powiązania rodzinne z dyplomatycznymi aspiracjami męża.

– To miała być debata, w której kandydaci mają równe szanse – a nie test z wcześniej znanych pytań – pisze publicysta DoRzeczy.