Prezydent Trump ogłosił to wydarzenie w swojej sieci społecznościowej Truth Social, określając je jako „historyczny dzień dla Armenii, Azerbejdżanu, Stanów Zjednoczonych i całego świata”. Jak podkreślił, zawarcie ramowego porozumienia pokojowego to efekt wielomiesięcznych rozmów prowadzonych przez jego administrację z obydwiema stronami.
W spotkaniu uczestniczyć będą prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew oraz premier Armenii Nikol Paszynian. Oczekuje się, że podpisanie dokumentu oficjalnie zakończy trwający od dekad konflikt, który szczególnie eskalował w regionie Górskiego Karabachu i pochłonął życie tysięcy osób.
Zgodnie z informacjami podanymi przez Donalda Trumpa, poza kwestiami pokojowymi Armenia i Azerbejdżan podpiszą także umowy dwustronne ze Stanami Zjednoczonymi dotyczące współpracy gospodarczej. Ma to być impuls do rozwoju infrastruktury, handlu i inwestycji w regionie, który przez wiele lat cierpiał z powodu napięć i konfliktów zbrojnych.
Eksperci zauważają, że obecność Waszyngtonu jako głównego mediatora w procesie pokojowym to poważny cios dla rosyjskich ambicji w regionie. Wieloletnia dominacja Rosji na Kaukazie Południowym została osłabiona przez jej agresję na Ukrainę i pogarszającą się pozycję międzynarodową Moskwy.
Brytyjska BBC komentuje, że spotkanie w Waszyngtonie stanowi wyraźny sygnał zmiany geopolitycznej. Obaj przywódcy – Alijew i Paszynian – coraz częściej zwracają się ku Zachodowi, dostrzegając w Stanach Zjednoczonych bardziej wiarygodnego partnera. Dla administracji Trumpa to również okazja do pokazania skuteczności dyplomacji i wzmacniania pozycji USA jako rozgrywającego na arenie międzynarodowej.
Rosja, która dotąd uchodziła za nieformalnego „opiekuna” regionu, została pominięta – zarówno przy rozmowach, jak i przy oficjalnym podpisaniu traktatu. Może to oznaczać trwałe przesunięcie układu sił na Kaukazie Południowym i znaczne ograniczenie wpływów Kremla.