Gdybyś zapytał mnie, co znaczy dla mnie Kościół, ciało Chrystusa, odpowiedziałbym: „Wierzę, że jest on świątynią miłości, w której jestem żywym kamieniem, jest świątynią, której kamieniem węgielnym jest Chrystus; jest drzewem życia wiecznego, którego jestem gałęzią; jest on ciałem Chrystusa na ziemi od momentu Jego Wniebowstąpienia, a ja jestem jedną z komórek owego ciała.

Dlatego ciało Chrystusa znaczy dla mnie więcej niż sam dla siebie znaczę; jej życie – nazywam ciało Chrystusa nią, ponieważ Biblia nazywa Kościół Jego oblubienicą – jej życie jest bogatsze niż moje, albowiem żyję w jedności z nią, a bez niej posiadam jedynie życie fizyczne. Jej miłości są moimi miłościami; jej prawdy są moimi prawdami; jej umysł jest moim umysłem.

Moim największym bólem jest to, że nie służę jej lepiej. Bez niej jestem wykarczowanym pniem, samotną kolumną pośród martwych i zapomnianych ruin. Z nią wyznaję wieczność i nie lękam się. Z jej tabernakulów biorę Chleb Życia, z jej biskupich dłoni – olej, który umacnia, błogosławi i konsekruje; jej wiecznej lampki czerpię zapewnienie, że Chrystus nie pozostawił nas sierotami”.

Arcybiskup Fulton J. Sheen

bz/ źródło:  „Go to Heaven”, 1961 r., str. 114-115. /www.absheen.pl