"Kolejne lata mogą okazać się kluczowe dla światowej gospodarki, a co za tym idzie - także dla poziomu życia w naszym kraju. Ochrona przed kryzysem i skuteczna polityka europejska będą wielkim wyzwaniem dla następnego rządu" – pisze głowa naszego państwa. "Dlatego zwracam się dzisiaj do tych z Państwa, którzy wahają się lub już zdecydowali, że nie wezmą udziału w wyborach: proszę, pójdźcie do urn i dokonajcie wyboru. Każdy głos będzie głosem oddanym na Polskę" - czytamy w liście.  Prezydent dodaje również, że zachęca wszystkie partie, organizacje społeczne, środki masowego przekazu do działania na rzecz frekwencji. Dziękuje też "tym, którzy już teraz starają się o to, aby uczestnictwo w nadchodzących wyborach było jak największe".


Mi prezydent zapewne nie podziękuje. Nie zamierzam się przyłączać do populistycznych haseł, które napędzają nie rozumiejącą polityki masę do urn.  Jestem coraz bardziej przerażony skalą infantylizmu nawet tej wykształconej części społeczeństwa, której decyzje polityczne opierają się na strachu przed fantomami i wyreżyserowanym przedstawieniu „władców marionetek”. Ostatnie cztery lata rządów PO pokazały, że tzw. opinią publiczną można do woli manipulować i proste pijarowskie sztuczki potrafią przykryć wszystkie niepowodzenia i nieudolność polityka. Siła tępego pijaru potrafi dziś czynić nieprawdopodobne cuda. Widzieliśmy to podczas pierwszej fazy rządów PiS-u, gdzie mieliśmy najpopularniejszego premiera, który stał na czele niepopularnego rządu. „Młodzi, wykształceni z wielkim miast” dali się również nabrać na irytująco naiwne hasła PO z poprzedniej kampanii wyborczej. Po 10 kwietnia wystarczyło również kilka ciepłych ujęć tragicznie zmarłej pary prezydenckiej w mainstreamowych mediach by nagle „opinia publiczna” odwróciła swoje sympatie o 180 stopniu, które równie szybko wróciły do stanu sprzed tej wielkiej tragedii.  Również pod naciskiem mediów.


Niejednokrotnie miałem okazję rozmawiać z tymi „młodymi, wykształconymi w wielkim miast”. Wielu z nich wiedziało dlaczego trzeba usunąć PiS z życia publicznego. „Bo Kaczor”. I tyle. Widać to było w namiocie Palikota, gdzie nawet jego żołnierzyki nie miały pojęcia dlaczego Kaczor jest zły i czym jest kaczyzm. Wielu wyborców PiS można również podciągnąć po ten sam mianownik.  Jednak głosowanie na tą partię łączy się z jakimś rodzajem mohikanizmu i rebelii, która wynika ze sprzeciwu wobec  propagandy medialnej więc podejrzewam, że elektorat tej partii jest bardziej świadomy swojej decyzji ( co wcale nie znaczy, że wynika ona z elementarnej świadomości politycznej).


Truizmem jest pisanie dziś, że demokracja zamienia się w mediokrację, gdzie rządzi przedstawienie, show i „ściema” zwana pijarem. Oczywiście taka polityka jest już na wykończeniu, co pokazuje bankructwo Grecji i reszty krajów Unii, rządzonych przez lata przez demagogów, populistów i celebrytów zwanych politykami. Demokracja jaką znany najprawdopodobniej się sypie. Jednak jej synowie wciąż mydlą nam oczy propagandą potrzeby angażowania w nią kolejnych grup społecznych. Ludzie nie są wcale tak nieodpowiedzialni jak się wydaje politykom. Wielu z nich nie chodzi na wybory bo wiedzą, że się nie znają na polityce. Politycy wmawiają im, że to niedojrzałe postępowanie. Otóż jest to jak najbardziej dojrzałe postępowanie osób, które nie znają się na polityce.  Wybór by nie głosować pod wpływem emocji i propagandy jest nie tylko uczciwy, ale po prostu mądry. Trzeba również  zauważyć, że krytyka decyzji o zostaniu w domu w dniu wyborów i nie głosowanie na „mniejsze zło” ogranicza wolną wolę ludzi, którzy manifestują w taki sposób swój sprzeciw wobec życia politycznego.


Dla polityków niska frekwencja jest oczywiście dramatem. Nieświadome masy przy urnach powodują, że  można nimi  manipulować  do woli i nie przejmować się dyskusją o istotnych sprawach. Natomiast świadomi wyborcy przy urnach  to potrzeba debat, które mogą obnażyć miałkość intelektualną i ignorancję polityków.   A tego mediokraci nie znoszą i niezwykle mocno się tego boją.  „W przypadku wyborów, wiedza, doświadczenie i wynikająca z nich mądrość nie mają kompletnie żadnego znaczenia”-  pisał Erik von Kuehnelt-Leddihn. Niska frekwencja może ograniczyć fatalne skutki tego o czym pisał wybitny pisarz. 

 

Łukasz Adamski