Wizyta głównej opozycyjnej partii niemieckiej w Moskwie akurat teraz to nie przypadek. Rosyjskie władze przypominają rządowi w Berlinie, że mają też innych rozmówców w Niemczech. To próba nacisku na Angelę Merkel i rządzącą koalicję, by zrezygnowały ze zdecydowanych działań w sprawie zamachu na Aleksieja Nawalnego i wróciły w relacjach z Rosją do „business as usual”. Zwłaszcza, że to kluczowy czas dla powodzenia projektu Nord Stream 2, o którym zresztą nie przypadkiem wspominali delegaci AfD. Na temat ich wizyty w Moskwie dzień wcześniej, 7 grudnia, wypowiedział się rzecznik Kremla. Dmitrij Pieskow mówił o „zdywersyfikowanych relacjach” Rosji z Niemcami.

8. grudnia szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow przyjął delegację niemieckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Przedstawiciele skrajnie prawicowej, populistycznej partii przyjechali do Moskwy na zaproszenie Dumy, niższej izby rosyjskiego parlamentu. Na czele niemieckiej delegacji byli wiceszef frakcji parlamentarnej AfD Tino Chrupalla oraz Paul Hampel, rzecznik partii ds. zagranicznych. Jak zaznaczył Ławrow, „są poważne problemy w relacjach między Rosją i Niemcami, więc wszystkie kanały komunikacji są ważne”. Fakt zaproszenia AfD do Moskwy, ale też właśnie te słowa sugerują, że był to element presji władz Rosji na władze Niemiec. Sygnał pod adresem Berlina, że nie warto komplikować relacji z Kremlem z powodu choćby Nawalnego, skoro w samym Bundestagu nie brakuje posłów i frakcji gotowych blisko współpracować z Rosją niezależnie do takich „incydentów”. Zresztą Ławrow wspomniał o zaskoczeniu MSZ Rosji tym, że władze niemieckie „próbowały zabronić przedstawicielom AfD udania się do Moskwy”. – Podobnie jesteśmy zaskoczeni histeryczną wewnętrzną dyskusją na temat tej wizyty uruchomioną przez niemieckie media – dodał szef rosyjskiej dyplomacji. Uwagę zwraca też inna wypowiedź Ławrowa. Powiedział on, że skoro Moskwa nie ma pretensji o spotkania władz niemieckich z rosyjską opozycją (znów pewnie chodziło o Nawalnego i jego leczenie w Berlinie, jak i spotkanie z Merkel), to Berlin nie powinien mieć nic do kontaktów niemieckiej opozycji z władzami rosyjskimi. – Jakkolwiek zaskoczeni jesteśmy, że spotykają się nie z oficjalną opozycją reprezentowaną w parlamencie, ale z opozycją pozaparlamentarną – Ławrow nie mógł przy tej okazji nie wbić przysłowiowej „szpili” Berlinowi. Oczywiście należy dodać, że w przypadku Rosji opozycja parlamentarna jest taką tylko z nazwy. W rzeczywistości komuniści, Sprawiedliwa Rosja oraz populiści Żyrinowskiego są częścią rządzącego reżimu. Zresztą delegacja AfD pojawiła się też, rzecz jasna, w parlamencie FR. Niemców przyjął 1. wiceprzewodniczący Dumy Aleksandr Żukow, a w rozmowach brał też udział szef komitetu Dumy ds. energetyki. AfD jest największą frakcją opozycji w Bundestagu. W ostatnich wyborach parlamentarnych w 2017 roku otrzymała blisko 6 mln głosów. Od początku istnienia znana jest z antyeuropejskich, antyimigranckich, ale przede wszystkim antyamerykańskich/antynatowskich oraz prorosyjskich poglądów. W Moskwie przedstawiciele AfD dziękowali Rosji za „zjednoczenie Niemiec, podczas gdy Francja i Wielka Brytania były temu przeciwne”. Zapewnili, że sankcje zachodnie nałożone na Rosję są złe i zadeklarowali poparcie dla Nord Stream 2 jako elementu zwiększającego bezpieczeństwo energetyczne Europy. Powtórzyli także często używaną w Rosji i Niemczech retorykę, że amerykańskie sankcje wobec gazociągu wynikają tylko z biznesowych planów USA.

 

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]