Niechetnie, ale z obowiązku, widząc gorąca dyskusję, jaka rozgorzała pod moim ostatnim postem o sytuacji w Bialymstoku - kilka słów o demonstracjach, prawach człowieka, "marszach równości" LGBT, gender i tak dalej. Myślę, że powinnam jasno przedstawić moje stanowisko.

Otóż po pierwsze, w wolnym kraju, ludzie mają niezbywalne prawo do wolności słowa i wolności demonstrowania swoich poglądów. O ile tylko nie naruszają tym prawa (pochwalanie faszyzmu i komunizmu,nawoływanie do przemocy, drastyczne naruszenie obyczajności publicznej). To prawo często trudne jest do zaakceptowania, zwłaszcza, gdy uważamy, że demonstrujący nawołują do rzeczy niesłusznych, głupich czy nawet zgubnych.

Bardzo wryło mi się w pamięć, jak policja ochraniała, marsz Ku Klux Klanu, który postanowił przejść przez centrum Waszyngtonu... Głównie czarnoskórzy policjanci ochraniali tych pajaców w kapturach przed wyjącym tłumem... Na tym bowiem polega miedzy innymi szacunek dla wolności obywatelskich gwarantowanych prawem. I miedzy innymi takze do tego służy państwo.

Po drugie, w państwie demokratycznym i praworządnym monopol na przemoc ma tylko i jedynie PAŃSTWO kontrolowane przez swoich obywateli i niedopuszczalna jest jakakolwiek przemoc i agresja w stosunkach społecznych, ani "prawo pięści". Od tego by obywateli przed tym chronić są służby porządkowe i prawo karne.

Po trzecie uważam, że tzw. marsze równości, wbrew deklarowanym często bardzo ogólnym i z pozoru szlachetnym, choć formułowanym nieco infantylnie, celom, jak powszechna miłość i tolerancja, generalnie są manifestacją dość konkretnych poglądów i postawy ideologicznej. Poglądów, które uważają płeć za w konstrukt kulturowy w znacznej mierze, a nie za naturalny i podstawowy element ludzkiej identyfikacji i konstrukcji społeczeństwa. Postawy, która prowadzi do tego, że człowieka definiuje bardziej jego orientacja seksualna niż jakiekolwiek inne wyznaczniki.

Po czwarte uważam, że równe prawa dla wszystkich obywateli, czy są heteroseksualni czy homoseksualni są absolutna oczywistością i powinny być normą. Bynajmniej nie domagam się przy tym by ktoś ukrywał jakoś swój homoseksualizm (jakkolwiek ostentacyjne prezentowanie swoich spraw prywatnych, a zwłaszcza intymnych, niezależnie od orientacji seksualnej, uważam za niestosowne, ale to już moja osobista, estetyczna preferencja).

Po piąte, to co napisałam wyżej, nie powoduje, że uważam za dopuszczalne zawieranie przez osoby tej samej płci małżeństw. Uważam, że małżeństwo we wszystkich kulturach na świecie (łącznie z najbardziej tolerancyjnymi dla homoseksualizmu, jak kultura starożytnej Grecji) to nie zabawka, wymyślona ku uciesze mieszkańców naszej planety, a podstawa fundamentalnej INSTYTUCJI społecznej jaką jest rodzina. Bazą tej instytucji jest właśnie związek mężczyzny i kobiety. W kulturach innych od naszej bywał to związek mężczyzny i kilku kobiet (poligamia) , albo nawet kobiety i kilku mężczyzn (poliandria), ale nigdy, przenigdy nie był to , z przyczyn oczywistych, związek osób tej samej płci. Bo z mężczyzn i kobiet wszyscyśmy się wzięli i z mężczyzn i kobiet składa się nasz świat i biologicznie i społecznie i mentalnie i psychicznie i w każdy inny sposób.

I wreszcie po szóste - takie poglądy, jak te które zaprezentowałam powyżej, też mają prawo bytu w wolnej wymianie myśli i w przestrzeni społecznej i żaden ideolog mnie nie przekona, że ruch - nazwijmy go w uproszczeniu LGBT jest JEDYNIE SŁUSZNĄ drogą oraz miarą wolności i postępu na dziś. Według mnie jest jeszcze jedną ślepa uliczką zakochanej w sobie, groźnej ideologii. Za dobrze pamiętam, ze marksizm wykrył już w swoim czasie jedyna sluszna prawidłowość rozwoju ludzkości😉, a Balcerowicz ogłaszał jedyna słuszną droge trasformacji gospodarczej 😉. Przecież wszyscy inni nie mogli mieć innego zdania. Byli po prostu ciemnymi nieukami nie rozumiejącymi praw (historii, ekonomii - niepotrzebne skreślić) .No i co z tego wynikło? 
To by było na tyle.

 

Agnieszka Romaszewska/Facebook