Marcin P. działał sam, nie był słupem. Chciał zainwestować środki, to taki przekręt gospodarczy” - zeznawał dziś przed komisją ds. Amber Gold Jarosław Dąbrowski, były wicedyrektor gdańskiej delegatury ABW.

Dopytywany o to, skąd ów „geniusz” wziął środki na rozruch, świadek odpowiedział, że… nie potrzeba dużych pieniędzy:

[…] Dobrze przeprowadzona działalność pozwoliła, że pierwsze wpłaty pozwoliły mu rozwijać firmę”. Stwierdził, że do ABW trafiały informacje, wedle których działalność P. się bilansowała.

W zeznaniach pojawił się również wątek OLT Express. Według Dąbrowskiego linie były… ważne dla regionu Pomorskiego. Na te słowa szefowa komisji Małgorzata Wassermann odpowiedziała, że dawno nie słyszała tak zadziwiających zeznań:

Działalność OLT była pożądana i prestiżowa dla Gdańska i rejonu? I mówi to wiceszef delegatury, który od sierpnia 2011 miał na biurku notatkę, z której wynika, że OLT nie może przynosić dochodu i może być pralnią. I mówi pan, że to prestiż dla regionu?”.

Dodała też:

Wie pan, że to może być przekręt? To jest nie do uwierzenia co pan opowiada. To są kpiny”.

Co zaskakujące, w lutym jeden z przesłuchiwanych przez komisję funkcjonariuszy ABW stwierdził:

W sierpniu/wrześniu 2011 roku na szczeblu dyrekcji delegatury ABW w gdańsku zapadła decyzja, aby spółką Amber Gold nie zajmować się "aktywnie”.

Dziś Jarosław Dąbrowski powiedział z kolei, że żadnych działań aktywnych, operacyjnych, nie zabraniał i nie przypomina sobie takiej sytuacji. „[…] z tego co pamiętam, zgodnie z przepisami naczelnik sam wszczyna sprawę operacyjną” - dodał świadek.

Szefowa komisji w związku ze sprzecznymi zeznaniami postanowiła zawnioskować o konfrontację funkcjonariusza ABW z Dąbrowskim, która ma mieć miejsce 22 marca.

dam/PAP,wpolityce.pl