Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Times” sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg poinformował o pełnej mobilizacji wojsk Sojuszu. Chodzi o skrócenie czasu osiągnięcia gotowości bojowej przez armie państw NATO. Ważne jest, aby zmobilizować kilkaset tysięcy żołnierzy.

Andrzej Talaga, WEI: Armie NATO mają jednostki zarówno wysokiej, jak i niskiej gotowości. Niektóre formacje, np. Korpus Północ-Wschód z siedzibą w Szczeciniem, który ma dopiero powstać, bo teraz mamy tylko jego dowództwo; mają bardzo długi okres mobilizacji. Tak więc wspomniany korpus na pełną mobilizację (czyli: zgromadzenie żołnierzy i przystąpienie do działań operacyjnych) potrzebuje ok. 90 dni. Jak rozumiem, sekretarz generalny mówi, że więcej jednostek Sojuszu musi osiągnąć ten wysoki stopień gotowości. nie najwyższy, gdyż najwyższy ma szpica NATO, a drugi pod względem pilności- siły odpowiedzi NATO, liczące jedynie kilkanaście tysięcy żołnierzy, lecz liczba ta ma być zwiększona do 30 tys., zaś pozostałe, tzw. szybkiej gotowości, mają ok. 3 tysięcy.

Reszta natomiast: „Jak Bóg da”- czyli jeśli zdołają się zmobilizować, to będą gotowe... Widzimy więc, że cały Sojusz do bardzo szybkich operacji ma na pewno kilka tysięcy żołnierzy- w miarę szybko- do 30 tysięcy, w ciągu trzech miesięcy- wyjdzie prawdopodobnie 100 tysięcy. Gdyby podnieść do tego trzeciego poziomu, a więc trzymiesięcznej mobilizacji, więcej jednostek, siła szybkiego reagowania NATO byłaby dużo większa. Obecnie wymaga to jedynie czasu, ponieważ jednostki, które mają wejść do akcji muszą się zebrać, dozbroić i wejść do działań operacyjnych, co zajmuje długie miesiące.

Taka inicjatywa jest jak najbardziej godna uwagi, ponieważ te szybkie jednostki wystarczą na małą wojnę, pograniczny konflikt, prowokacje, rosyjskie wycieczki zbrojne na terytorium NATO, na pełną mobilizację z pewnością nie, do tego potrzeba znacznie więcej żołnierzy, właśnie w pełnej gotowości bojowej. W NATO nieco podupadła również gotowość bojowa sprzętu. Wiele państw, wskutek oszczędności czy cięć budżetowych na obronność, doprowadziło do tego, że albo brakuje im części zamiennych do czołgów czy sprzętu wojskowego, albo amunicji, albo trzeba „kanibalizować” sprzęty, czyli z jednych wyjmować elementy i wkładać do drugich, albo bardzo zaniedbane i tak naprawdę niezdolne do użycia są rezerwy. Wszystko to wymaga pilnej naprawy i jeżeli ta wypowiedź szefa NATO zaowocuje takimi działaniami, można jedynie przyklasnąć.

Stoltenberg w rozmowie z „The Times” mówi o zwiększonym napięciu na linii NATO-Rosja. Zwrócił uwagę na manewry i prowokacje, ale także o propagandzie prowadzonej przez Rosję przeciwko państwom NATO. W ocenie sekretarza generalnego Sojuszu potrzeba tu zarówno pełnej mobilizacji wojsk, jak i dialogu. Jak można obecnie ocenić relacje między NATO a Rosją?

Na pewno bardzo napięte. Kiedyś można by nazwać to „zimną wojną”, a dziś może...”wzajemnym, zbrojnym przyglądaniem się sobie”. Co chwila po obu stronach granicy są manewry, a to natowskie, a to rosyjskie. I obie strony ćwiczą de facto wojnę ze sobą nawzajem. Takimi manewrami była tegoroczna Anakonda w Polsce, w której brało udział 25 tysięcy żołnierzy, w manewrach rosyjskich, na terenie Rosji i Białorusi brało z kolei udział kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. I tu, i tu była ćwiczona wojna z tą drugą stroną. Relacje NATO z Rosją są więc- łagodnie mówiąc- napięte.

Wiemy już, gdzie i od kiedy w Polsce będą stacjonować wojska NATO. Pojawiła się również decyzja o przyspieszeniu realizacji postanowień z lipcowego szczytu. Dyslokacja ma ruszyć w styczniu, gdy wcześniej mówiło się o lutym czy kwietniu.

Na szczytach w Newport i w Warszawie NATO podjęło decyzję o rozmieszczeniu czterech grup batalionowych na Wschodzie. Sami Amerykanie natomiast zadecydowali o rozmieszczeniu w Europie Środkowej ciężkiej brygady, szczególnie w Polsce i to w naszym kraju będzie główne dowództwo. I ta brygada będzie przygotowywana rzeczywiście od początku przyszłego roku, od początku przyszłego roku znajdzie się w Polsce. Jest to oczywiście pochodna decyzji natowskich, ale nie jest to brygada natowska, ale amerykańska. Decyzje Sojuszu będą więc realizowane w terminie, zaś przyspieszone zostaną decyzje amerykańskie i brygada zostanie wprowadzona do Polski prawdopodobnie rzeczywiście na przełomie stycznia i lutego, co nie znacząco, ale jednak zwiększy możliwości obronne naszego kraju. A przede wszystkim ta brygada wraz z innymi elementami sił amerykańskich w Europie ma doprowadzić do tego, że w sytuacji potencjalnego zagrożenia regionu Amerykanie będą w stanie wystawić dość szybko pełną dywizję, a to już jest coś. Faktycznie widać po stronie NATO i Stanów Zjednoczonych ruch w kierunku wzmocnienia wschodniej flanki.

 Jak na dzień dzisiejszy można ocenić realizację postanowień ze szczytu w Warszawie, jak i naszą współpracę z NATO?

Jest to bardzo dobra współpraca, ponieważ nasze postulaty są spełniane. Oczywiście chcielibyśmy więcej, ale nie przesadzajmy, mamy to, co jest możliwe do spełnienia. Osobiście oceniam tę współpracę jako dobrą. Widzimy, że NATO reaguje na nasze potrzeby, co pokazuje chociażby dyslokacja wojsk natowskich i batalionów jednej z amerykańskich brygad. Po trzecie, przyspieszone i zreformowane procesy decyzyjne. Po czwarte: Polska uważana jest przez NATO za bardzo ważny kraj potencjalnego konfliktu. Jest u nas już dowództwo korpusu, lada moment będzie dowództwo dywizji, która zostanie powołana z sił natowskich w razie wojny. Jest zaplecze dowódcze, będzie zaplecze logistyczbe oraz żołnierze NATO. Wcześniej czegoś podobnego nie było, trudno więc ocenić współpracę z NATO jako złą.

Bardzo dziękuję za rozmowę.