Jak wynika z ustaleń dziennikarzy śledczych „Rzeczpospolitej”, Grzegorz Piotrowski na łamach „Faktów i mitów” występuje jako „Dominika  Nageli „Anna  Tarczyńska”. Czym się zajmuje? Tym, co najlepiej mu wychodziło za czasów bezpieki – zwalczaniem Kościoła.

 

Wystarczy rzut okiem na same tytuły artykułów owej persony. "Macharski cappo di tutti capi", "Kuria twoja mać", "Stan wysokiego Rydzyka", "Ksiądz żywemu nie przepuści", czy "Biskup w zalotach".

 

Redaktor naczelny „FiM” odmówił skomentowania informacji „Rz”. Nie tak dawno temu, Roman Kotliński zaprzeczał doniesieniom o zatrudnieniu Piotrowskiego, a dziennikarzom „Rz” zarzucił kłamstwo i groził pozwem sądowym. Również Janusz Palikot zarzekał się, że współpraca Piotrowskiego i Kotlińskiego należy do przeszłości i miała charakter sporadyczny.

 

Tymczasem okazuje się, że jeden z bliższych współpracowników samozwańczego „mesjasza lewicy” jest w doskonałej komitywie z mordercą ks. Popiełuszki. Pomijając kwestię wiarygodności Kotlińskiego i Palikota jako parlamentarzystów, rodzi się pytanie, czy za tak bliskie kontakty z mordercą nie powinien zostać ukarany. Choć oczywiście trudno spodziewać się jakichkolwiek konsekwencji w partii, której głównym (i zdaje się, że jedynym celem) jest szkalowanie Kościoła.

 

Nie dziwne więc, że Palikot nie ma żadnych oporów przed koneksjami z gazetą, w której pisze morderca ks. Popiełuszki. Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, poseł z Biłgoraja mógł liczyć na odpowiednią reklamę w piśmie Kotlińskiego. Widocznie, perfekcyjnie opanował makiawelistyczną zasadę o tym, że cel uświęca środki - nawet koneksje z mordercą są w porządku, jeśli mogą zaprowadzić do władzy. 

 

Marta Brzezińska