Dziennikarka Eliza Michalik zabrała głos w sprawie ustawy chroniącej życie. To, co napisała na ten temat na facebooku, naprawdę zasługuje na uwagę. Oczywiście po to, by przekonać się jednoznacznie, z jakimi "argumentami" muszą mierzyć się ci, którzy chcą w końcu przywrócić w Polsce normalność i chronić dzieci... 

Otóż dla pani Michalik aborcja to tyle, co... operacja. Tak, tak - pozbawienie życia dziecka nienarodzonego to tyle, co operacja penisa!

"Tak, sądzę, że już najwyższy czas na obywatelski projekt ustawy zakazującej mężczyznom operacji raka prostaty poza trzema wypadkami: groźbą śmierci, groźbą amputacji penisa i groźbą całkowitej impotencji" - napisała Michalik.

"Oczywiście nawet w tych wypadkach lekarz może odmówić mężczyźnie leczenia, jeśli sumienie mu na nie nie pozwala. A - i zapomniałabym o znieczuleniu, którego używanie, nawet w tych nielicznych, przewidzianych ustawą sytuacjach, byłoby ograniczone i opłacane z kieszeni pacjenta, nie refundowałby go NFZ. To logiczne: gdyby Bóg chciał, żeby mężczyźni byli zdrowi, nie zsyłałby na nich raka prostaty. Skoro zsyła, powinni go leczyć w bólach, bo taka jest najwyraźniej wola Pana" - dodała dalej.

Wreszcie w zwykły dla swojego środowiska sposób zaatakowała Kościół. "PS. Czy wspominałam już o projekcie przymusowej kastracji księży? Obowiązkowo" - stwierdziła na koniec.

I jak tu urządzać "debaty o aborcji"? Posłowie Prawa i Sprawiedliwości! Róbcie swoje, rozmawiać w tej sprawie po prostu nie ma sensu!

ol