Grzegorz Strzemecki

 

"Konserwatyści" z PO i ich ultra-rewolucyjna ustawa (część 1.)

"PO zawsze była konserwatywna" - mówi Adam Szejnfeld? A kto uchwalił najbardziej lewacką, ultra-rewolucyjną ustawę? Przypominamy posłom PO i wyborcom, jaki postępowy bat ukręciła na nas "chadecka" Platforma.

 

Przerażeni  dołowaniem w sondażach i niechęcią młodego pokolenia działacze Platformy Obywatelskiej, po latach realizowania lewackiego genderystowskiego programu, postanowili przefarbować się na konserwatystów. Przewodniczący Grzegorz Schetyna deklarując chadeckość swojej partii ogłosił, że "jest zwolennikiem utrzymania przez PO konserwatywnej kotwicy", zaś poseł Adam Szejnfeld przekonywał, że "PO zawsze była konserwatywna". Były Platformers Jan Rokita (wcześniej UD i UW) stwierdza, że może się to okazać skuteczne. Czyżby składał Schetynie ofertę powrotu do PO jako dyżurny "konserwatysta"?

Lewackie ustawy "konserwatywnej" partii

Wobec takiej "pomroczności jasnej" (wujek Google podpowie młodemu pokoleniu co to takiego) posłów PO, wypada przypomnieć, że ich "konserwatywna" partia uchwaliła najbardziej lewackie ustawy III RP: lekceważącą życie poczęte ustawę o in vitro, lekceważącą biologiczną naturę człowieka ustawę o uzgodnieniu płci, a przede wszystkim ultra-rewolucyjną konwencję rzekomo zwalczającą przemoc domową i wobec kobiet. Tę ostatnią trzeba przypomnieć, bo jej zapisy zobowiązują Polskę do inżynierii społecznej na niespotykaną skalę - i wciąż pozostają w mocy.

Przypomnieć zaś przede wszystkim trzeba, że nie o przemoc wobec kobiet i rodziny w tej konwencji chodzi. Jest jasne, że z tym trzeba walczyć, jednak zaznaczyć trzeba, że w europejskich statystykach Polska wykazuje się najniższymi wskaźnikami takiej przemocy. Mamy również ustawodawstwo, które lepiej reguluje te sprawy niż zapisy Konwencji, bo ta diagnozuje problem równie idiotycznie co ideologicznie. W podobny sposób zaleca rozwiązanie problemu przez wprowadzeniu zamętu w pojęciach płci i seksualności, według recepty twórczyni ideologii gender-queer Judith Butler.

Zastąpienie płci przez gender

Konwencja przede wszystkim zastępuje pojęcie prawdziwej płci (biologicznej) teoretycznym, ale podniesionym do rangi ideologicznego aksjomatu pojęciem płci społeczno kulturowej (genderu). Prawdziwa płeć w konwencji nie liczy się w ogóle: jest wspomniana  w całym dokumencie tylko raz, w art. 4.3. stwierdzającym że wdrożenie konwencji ma się odbyć bez dyskryminacji ze względu na płeć, gender oraz szereg innych zwykle wymienianych w takich wypadkach kryteriów.

Ta zastąpienie płci przez jej imitację będzie miało, jeśli się temu nie przeszkodzi, konsekwencje fundamentalnej natury. Przede oznacza ono uznanie nowej definicji człowieka, który do tej pory miał jedną z dwóch płci (naciągane próby wprowadzenia trzeciej przychodzą z trudem). Teraz ma zamiast płci mieć gender, zaś liczbę owych genderów można dowolnie mnożyć, jak osławione 56 na amerykańskim facebooku. Jest to rewolucja antropologiczna jakiej świat dotąd nie widział, a choć absurdalna i oderwana od racjonalnej oceny rzeczywistości, to jednak ma zostać wszystkim narzucona przez prawo i organy państwa.

Równouprawnie genderów drogą do redefinicji (likwidacji) małżeństwa

Zastąpienie płci przez gender powoduje zastąpienie równouprawnienia płci równouprawnieniem genderów (wspomniany art. 3.3.). W takim ujęciu definicja małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny (w języku genderystów cis-kobiety i cis-mężczyzny) jest drastyczną dyskryminacją pozostałych nie-wiadomo-ilu genderów. Rozszerzenie prawnej definicji małżeństwa na związek dowolnych genderów to zatem oczywista logiczna konsekwencja zapisów konwencji, czekająca tylko dogodnej chwili by ją wprowadzić w życie. Że niby rząd PiS nie będzie chciał? W stosownym momencie zobowiąże go do tego rewolucyjny  Trybunał w Strasburgu, dzięki czemu eurolewacy będą mieli o jeden powód więcej do atakowania Polski.

Rewolucja zapisana czarno na białym

Zapowiadane rewolucyjne zmiany zostały zapisane z taką otwartością, że normalny człowiek nie dopuszcza myśli, że mogą znaczyć to, co znaczą. Oto artykuł 12. z ogólnymi zobowiązaniami, które wzięła na siebie Polska:

Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn.

Kiedy odłożymy na bok wykorzenianie uprzedzeń... etc. opartych na idei niższości kobiet, bo z tym nikt się nie spiera, zostaje nam wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na ... na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn. Mężczyzna i kobieta biorą ślub - jakie to obrzydliwie stereotypowe. Takie zwyczaje trzeba wykorzenić! (dla niezorientowanych: to sarkazm). Wiemy przecież, że redefinicji małżeństwa dokonano już w wielu krajach, a redefinicja rodzicielstwa przez zwalczanie pojęć 'matka' i 'ojciec' ma również miejsce.

Promocja "rodzin" homo i queer

Ktoś nadal nie dowierza? Czym innym, jak nie zasługującym na wykorzenienie uprzedzeniem (zwyczajem, tradycją etc.) jest, w rozumieniu lewaków, odmawianie jednopłciowym parom praw do zawarcia małżeństwa? W czasie debaty w sprawie Konwencji Gazeta Wyborcza pisała otwarcie (1.10.2014), że związki homo są szczęśliwsze od rodzin tradycyjnych, panują w nich bardziej partnerskie relacje i jest w nich mniej przemocy, a wszystko to efekt tego, że nie działają w nich stereotypy społecznych ról płci. Receptą postępaków na przemoc w rodzinie i wobec kobiet jest zastąpienie kobiet i rodzin ich nagującymi biologię, zwyrodniałymi postaciami. Dodajmy, receptą oszukańczą, bo ukrywającą różnego rodzaju przemoc bardzo częstą w środowiskach homoseksualistów.

Resztki wątpliwości co do ich intencji rozwiewa gotowy projekt małżeństwa dowolnych genderów, który nakreśliła Kinga Dunin już w 2009 (Krytyka Polityczna 16/17, s. 82-83) r. postulując uznanie nowej instytucji wspólnoty domowej w postaci dowolnej liczby osób o dowolnych konfiguracjach orientacji seksualnej, gender oraz wzajemnych relacji, żyjąca pod wspólnym dachem dzięki zgodzie wszystkich stron. Zauważmy, że opis ten dokładnie odpowiada konstrukcji teoretycznie wywiedzionej z zapisów Konwencji. Nie jest to projekt oryginalny i jedyny, bo ta koncepcja pojawia się u wielu ideologów gender-queer.

Szkoła jako narzędzie queer-seksualnej rewolucji

Żeby wykorzenić "wsteczne" uprzedzenia, zwyczaje i tradycje, np. ograniczające małżeństwa do par męsko-damskich, państwa-strony w art. 14. Konwencji zobowiązały się podjąć działania konieczne do wprowadzenia do oficjalnych programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji materiałów szkoleniowych ... dotyczących ... niestereotypowych ról przypisanych płciom, a żeby tego było mało działania te mają objąć promowanie [wyżej opisanych zasad] w instytucjach edukacyjnych o charakterze nieformalnym, a także w obiektach sportowych, kulturalnych i rekreacyjnych oraz w mediach. Konwencja realizuje ideologiczny cel genderystów-queerystów - zaburzenie postrzegania i odczuwania seksualności. Ludzkości ma przynieść szczęście zamienienie świata w szpital wariatów z queer-seksualną obsesją wyżywania się na wszystkim co się rusza (i nie tylko).

Wprowadzane obecnie w szkołach programy tzw. edukacji antydyskryminacyjnej zaczynające się niewinnie wprowadzeniem szlachetnie wyglądających kodeksów równego traktowania, na dalszych etapach wprost zakazują wychowania młodzieży do normalnego, tj. heteroseksualnego, monogamicznego i trwałego małżeństwa.  Zamiast tego nakazują rozwijać paletę związków homo- i queer- we wszelkich dwu i wieloosobowych zestawieniach. W bardziej zaawansowanych, zagranicznych wydaniach tej edukacji spotykamy np. zaprojektowanie burdelu dla wszelkich queer-seksualistów, jako zadanie dla młodzieży od lat 15 (Niemiecki podręcznik Elizabeth Tuider, Sexualpädagogik der Vielfalt - Pedagogika seksualna różnorodności, str. 75, ćwiczenie "Der neue Puff für alle - Nowy burdel dla wszystkich).

Uwaga rodzice, nauczyciele i dyrektorzy szkół!!! Tej jesieni w szkołach należy się spodziewać ofensywy tzw. edukatorów antydyskryminacyjnych - ta marka ma zastąpić już nadto zużytą i skompromitowaną markę seksedukatorów. Zwalczanie dyskryminacji jest bowiem sztandarowym hasłem (i pretekstem) queer-seksualnej rewolucji. Np. wspominane wyżej zwalczanie pojęć 'matka' i 'ojciec' jest uzasadnione właśni zwalczaniem dyskryminacji homo- i queer-seksualistów.

 

CDN: O tym, kto - według popartej przez PO Konwencji - miałby monitorować realizację wszystkich tych zaleceń będzie mowa w drugiej części artykułu. Przedstawimy również imienną listę posłów którzy głosowali za jej ratyfikacją.